Tak czy inaczej - ja ją ubóstwiam i już. :)
Jedyne programy kulinarne, który mogę oglądać na okrągło, to programy Nigelli. Prawdziwa bogini kuchni.
Makłowicz to Makłowicz. Kiedyś mówił na limonkę przez cały program "lajmetka". :)
Zielone szparagi to jest zupełnie inna bajka. Dla mnie oba gatunki są niezwykłe w smaku. Wyjątkowe. Nie do końca przez nas doceniane.
A białych szparagów używam częściej, bo są u nas łatwiej dostępne.
Szczerze pisząc, nie pamiętam, jak fotogeniczne są szparagi po upieczeniu. :) Tak szybko zniknęły, że oko aparatu nie miało nawet szansy się wykazać. A efekt jest zadowalający, zaręczam - zrumieniona szynka, miękkie, chrupkie szparagi... Postaram się przy następnej próbie. Tylko niech te szparagi pojawią się ponownie w sklepach. Już mi ich brakuje niemożliwie.
Choć wrzesień może być ratunkiem.
Tak to jest, jak się zwleka miesiąc z dodawaniem przepisu. Już po sezonie, więc przepis bardziej na "za rok" (a raczej na ciut wcześniej niż za rok).:)
Ja jeden też zawsze zostawiam. Choć z wielkim żalem. :)
Na szczęście byłem na tyle rozsądny (co w moim przypadku jest rzadkie), że zamroziłem jeden pęczek. Może popełnię tę zupę właśnie (po raz trzeci), bo jest naprawę wyjątkowa.
Co do oceny: atutem przepisu (choć nie tylko tego) są bardzo udane zdjęcia. Do zjedzenia. Pozdrawiam.
Piękne zdjęcia.
Piękne muffinki Ci wyszły, suzan020. I jak cudnie przyozdobione. Brawo.
Niczego nie brakuje. Przepis jest kompletny. Ciasto jest bardzo wilgotne, ale na pewno niezakalcowate. Taki jego urok - jest bardzo mokre.
Pięknie wyglądają. :)
"Jadalny" - ta informacja uspokoiła mnie bardzo. :) Pozdrawiam. Pyszne są takie boczniaki.