Po zanurzeniu w gorącej wodzie, jeszcze nie miałam problemu z wyjęciem sałatki z formy (wcześniej natłuszczonej). Raz dałam za mało żelatyny i kawałeczki, dość luźnej wtedy sałatki, zostały w zagłębieniach, ale "uklepałam" je ładnie nadając kształt babki i nikt się nie poznał ;-))) Ważne, żeby smak był wyraźny, tzn. odpowiednio pieprzny ;-)
Widzę, że inspiracja moim przepisem ponownie popchnęła do wstawienia go jako własny ;-) Już to było przerabiane....nawet w moich Trójkątnych kotletach w waflu jest komentarz martikoziołek z maja 2009 r......
Witam, sosem czosnkowym polewamy pieczarki przed pieczeniem ;-)
Ave82, ja mrożę kotlety już posmażone wcześniej na patelni, później tylko rozkładam na blaszce i podgrzewam w piekarniku.
Mamusiu muminka, przepraszam, że tym razem później odpowiadam ;-)
Ja smażę "na oko" po kilka minut, tak żeby się nie przypaliły, ale muszę się pochwalić, że ostatnio, będąc u mamy, wsadziłam wszystkie do fytownicy i ekspresowo się usmażyły :))))))))
Witaj. Mam nadzieję, że uda mi się to dość jasno opisać :-)
Skrzydełko ma 3 zasadnicze części : taką końcówkę ( z drobnymi kostkami i najmniejszą ilością mięsa ), środkową ( gdzie już trochę mięska się znajduje ) i najgrubszą część ( ta przylega do piersi kurczaka i ma jedną kość i sporo mięsa ).
Obcinamy tą końcówkę, jest cienka i sama skórka na niej, więc może zostać na rosół.
Nastęna jest środkowa część i tu nacinamy mięso przy kostkach, tak je lekko zsuwając nożem w stronę tej najgrubszej części. Chodzi o to, żeby móc wykręcić kostki i je wyjąć, pozostawiając mięso, które na nich było, w możliwie całym kawałku, żeby sobie wisiało połączone z ostatnią kością, z najgrubszej części.
I została nam jedna kość obrośnięta swoim mięsem, ze zwisającym, ściągniętym ze środkowej części mięskiem ;-)
Trzeba nożem naciąć mięso przy dużej kości i je zsunąć w stronę już zdjętego ze środkowej części, tak żeby całość mięsa była "w kupie", a ta oskrobana część grubej kości służyła do trzymania kodżaka.
Wtedy całe mięso zwijamy zakładając kawałki za różne nacięcia w mięsie powstałe przy ściąganiu, żeby utworzyć taką kulkę na końcu kości i panierować i smażyć.
Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłam.
Jak coś jest jeszcze niejasne, to pytaj, odpowiem chętnie :))))
Dajanko, u mnie taki chrzan potrafi stać kilka czy nawet kilkanaście tygodni :) , ponieważ robię go zazwyczaj na Wielkanoc i wtedy większą ilość, ale nawet "resztki" nie tracą na smaku ( o ile jest dobrze zakręcony słoiczek ), jedynie może trochę wyblaknąć kolor.
Ale by efekty wizualne dla rodzinki pozostały, to dodaję odrobinę ćwikły z piwnicznych zapasów, która ożywia zabarwienie chrzanu :)))
Bardzo się cieszę, że ciastka posmakowały :-)
Ja dzisiaj przyszykowałam złote tasiemki do wianuszków i we wtorek dzieci będą wiązać i wieszać na choince :-))))
Gosia, u mnie w rodzinie pod taką nazwą on zawsze funkcjonował i nie wnikałam dlaczego, ale przy przymiotniku zawsze był cudzysłów i dlatego z przymrużeniem oka traktowałam nazwę bigosu, a nie jako miejsce jego pochodzenia ;-)
A mam go od ciotki z Podlasia....
Beatag, cieszę się, że Tobie bigos smakował, a wiadomo, że smaki mamy różne i nie wszystkim będzie zawsze to samo smakowało :-)))))
Temperatura ok. 160 st., a czas często zależy od wielkości jajek, piekarnika i "opcji" pieczenia.
Ja już po chwili zaglądam czy leciutko się jajka ścięły, a potem tylko kilka minut zrumieniam z "przykrywkami". Nie przepadam za zbyt wysuszonymi bułkami i jajkiem, dlatego nie piekę za długo ;-)
Tak, pingwinki są z czarnych oliwek i sera, przepis też z wż ;-)
Oczywiście, że można również piec z termoobiegiem, ale wtedy warto albo skrócić czas pieczenia albo obniżyć temperaturę o ok. 20 stopni.
Trochę mnie dziwi, że niektórym wytwarza się za dużo płynów, ale widać nie wszystkim ;-)
Pewnie to wina "szprycowanego" mięsa. A czas pieczenia dla rozbitego kotleta myślę, że jest wystarczający, albo to też wina twardego mięsa ( ze starego źwierza :)))))
Oto moja zapiekana łopatka robiona w zeszłym miesiącu, bez nadmiaru rosołu ;-)))
Chyba za póżno na odpowiedź, ale może na następny raz się przyda...
Oczywiście, że możesz wcześniej je przygotować. W przepisie nawet napisałam, że można kotlety zamrażać, a co za tym idzie później odgrzewać ( na patelni czy w piekarniku, a ostatecznie również w mikrofali, ale ja jakoś za mikrofalówką nie przepadam ;-))