Ufam, że się Wam spodobają. U mnie mają niezwykłe wzięcie również ze względu na kolor.
Ależ proszę! Polecam się także z przepisami :)
Trudno określić, bo różna może być wielkość i grubość. Pewnie około 10 minut średnio, ale za to wizualnie łatwo ten czas stwierdzić, wyjąć gdy się ślicznie zezłocą.
od kiedy sama robię masło orzechowe, jest znacznie taniej, więc i częściej ciasteczka. znakomite.
To strasznie miłe :) Ufam, że ten makaron już ktoś wypróbował, mój mąż się o niego dopomina dość często :)
Dowolna pszenna albo orkiszowa, daję razową, bo zdrowiej, ale z jasną tez będzie dobrze. Nawet z graham Ci wyjdzie. Tylko żytnia odpada.
Tak, one są mocno słodkie, ale u nas w domu takie najlepiej schodzą :) W prawie każdym przepisie ilość cukru można modyfikować. Dopiszę zaraz uwagę o tym do przepisu. A dałaś lepidło jakieś? Nie upieram się przy melasie, może miód? Możesz też dodać jedno rozbełtane jajo następnym razem, u nas na razie jaja nie wchodzą w grę. Wałki po ulepieniu absolutnie nie dawały się kroić, u mnie też, dlatego napisałam o schłodzeniu. Takie lekko podmrożone kroiły się świetnie. Ale to krojenie, to tylko z mojego lenistwa wynika, można przecież zawsze lepić ręcznie, tak jak zrobiłaś :) Ważne, że Wam smakują.
Zakwas, moje miła, się hoduje samemu, jak małe zwierzątko, któe trzeba karmić i o nie dbać :) Zobacz na innych moich przepisach na chleby, tam jest napisane, jak się do tego zabrać. Można kupić zakwas piekarski w proszku, ale ja nie umiem go używać. Jeśli natomiast zależy Ci na tych bułkach, a nie boisz się eksperymentów, to spróbuj w miejsce tego zakwasu dodać jogurtu naturalnego - może około 130-150g? Bo w tym akurat przepisie ciasto rośnie głównie na drożdżach, których jest sporo. Zakwas ma funkcję wspomagającą i odświeżającą :)
Bardzo się cieszę, zwłaszcza że to nie pierwszy chleb, który pieczesz z moich przepisów, prawda? My mamy takie "fazy" na konkretny przepis, kiedy pieczemy w kółko przez kilka tygodni, z małymi przerwami na coś innego. A do tego przepisu wracamy regularnie co parę tygodni od czterech lat. Czasem trochę zmieniam proporcje mąk, czasem dodaję więcej ziaren, a czasem nie zmieniam nic :)
My parzymy, bo tylko ja lubię surowe wędzonki, mąż i dzieci nie tkną.
Nie przeszkadza, bo wędzarnię mamy zamkniętą i nawet na naszej działce zapach nie jest mocno wyczuwalny. A na degustację byśmy chętnie zaprosili, ale w sezonie późnojesiennym i wczesnozimowym najczęściej jesteśmy tam sami...
Też mieszkam w mieście. Ma 700 tysięcy mieszkańców. Ale udało nam się kupić ogródek działkowy... :) Wędlinki są niesamowite, naprawdę.