Kocham sushi! W zeszły weekend robiliśmy z mężem sushi-przyjęcie na 10 osób. To było wyzwanie! Dwie godziny samego zwijania i lepienia Ponad 100 sztuk nam wyszło :)
Piekłam je w formie 18x28 cm :)
Cieszę się, że smakowało :) Nie ma to jak się najeść przy minimum wysiłku ;)
Nie wiem, bo nigdy tak nie robiłam... Ale tak na logikę, to powinno się udać :)
Ale pewnie na smak im to nie zaszkodziło, czyż nie? ;)
Sobi, Natka - na zdrowie! ;)
Pewnie przy jakimś żurku A ja się bardzo cieszę że smakował. Przyznam, że osobiście ostatnio zarzuciłam robienie tego cuda, bo jak już miałam taką buteleczkę to nie mogłam się powstrzymać i co chwila popijałam ;)
Czekam więc na wrażenia z jedzenia ;)
Świetny kest ten krokuś :) Znalazłam już przepis na niego i instrukcję obrazkową i może kiedyś się pokuszę...
Bardzo mi miło, że tak Wam się podoba :) I wcale nie jest takie trudne do zrobienia, a na jedzących robi wrażenie ;)
Sabia - to faktycznie coś podobnego, z tym, że moje ciasto nie było pocięte ukośnie, tylko zyczajnie - prosto. no i nie radełkiem, tylko nożem :)
Bietka - ten wątek mi się nie otwiera jakoś, ale może chodzi Ci właśnie o ten link, który zamieściłam obok przepisu: http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,23138222,50251528,0.html?v=2
To stamtąd wzięłam przepis i go "poprawiłam" po mojemu :) I tam też jest krok po kroku pokazane, jak to cudo zawinąć.
morla - nie jestem zbyt dobra w tłumaczeniach, ale spróbuje: na środku ciasta, na tej niepociętej części, kładziesz mięso. A to co ma być pocęte, to ciasto po jego obu stronach. Zaplatasz w ten sposób, że jeden pasek, z samej góry przekładasz nad mięsem - z lewej strony na prawą. Tak samo robisz z paskiem z naprzeciwka - z prawej na lewą. I idziesz w dół, do kolejnych par pasków. Nie trzeba ich zlepiać ze sobą, ani nic. Po prostu przekładasz nad ciastem i tak zostawiasz... A ostatnią parę jakoś sprytnie podwijasz pod mięso, żeby zakończyć. Rozumiesz coś z tego? ;)
Dziewczynki, straszni mi miło, że Wam zasmakowały :) Chyba i ja znowu je jutro zrobię, bo przez to Wasze pisanie nabrałam apetytu ;)
no właśnie u mnie było tak samo ;) Mężuś się domagał, a mi się nie chiało babrać z tym moczeniem... A tak, raz dwa i nawet się nie zorientował ;)
Lidko, ja gotowałam wszystko razem, w jednym kotle ;)
i Mono, przyznam szczerze, że ja też się nie mogłąm powstrzymać i na ciepło próbowałam ;)
ja polewam zaraz po zrobieniu - czasem to jet tuż przed podaniem, a czasem 2 godziny. I papka nie robi się nigdy. Tylko trzeba trzymać w lodówce :)