Witam,sekretem kazdego dobrego rosolu jest dlugie i powolne gotowanie.Zabieram glos tylko dlatego,ze mile mnie zaskoczylo dodawanie imbiru.Rowniez dodaje go do rosolu (poniewaz smakowal nam rosol ze szczypta suszonego,sprobowalam dodac do gotowania kawalek swiezego) i przez jakis czas myslalam,ze to tylko moj ''wymysl'',az natknelam sie w ''Przekroju'' sprzed wielu laty na przepis ''Rosol po grecku'' .Nie pamietam juz innych skladnikow,ale swiezego imbiru tam nie zalowali.Nie daje go duzo,ale wlasnie te 2-3 cm.
Owszem,czarna rzepa jest bardzo zdrowa i smaczna,robie ja czasami,ale zamiast smietany i majonezu daje sok z cytryny i oliwe (jest to wersja lzejsza).Nie dodaje rowniez cebuli,gdyz rzepa ma wystarczajaco ostry smak.Pozwole sobie udzielic tylko jednej rady tym,ktorzy beda przygotowywac rzepe po raz pierwszy;nie zostawiajcie resztek surowki,gdyz juz po kilku godzinach nie da sie jej zjesc z powodu niesamowicie ostrego zapachu.
Przyznaje,ze wczoraj po raz pierwszy zrobilam te golabki.Po wsypaniu kaszy do startych ziemniakow wydalo mi sie,ze farsz moze byc za rzadki(zalezy,jakie ziemniaki,a nie chcialam odlewac wody z nich),dodalam wiec nieco wiecej kaszy i lyzke tartej bulki.Do tego troche pieczarek podsmazonych z cebulka i kilka obgotowanych suszonych grzybkow (w wodzie po nich rozpuscilam drobiowy bulion).Nie zapiekalam,tylko gotowalam na kuchence.Smakuja super.a kto nie wie,nie domysli sie,ze ziemniaki sa skladnikiem farszu,gdyz wcale ich nie widac ani nie czuc.
Cykoria nie bedzie nigdy miala goryczki,jesli kupimy jasna,bez zazielenionych listkow (zolte moga byc).Poza tym trzeba wyciac glab,ktory znajduje sie u nasady.Obgotowanie ma na celu raczej jej zmiekczenie (wtedy krocej zapiekamy).Kupuje cykorie od ok 30 lat,przyrzadzalam ja na wiele sposobow i walcze z utarta opinia na temat tej rzekomej goryczki.Sprzedawcy powinni zakrywac ja od swiatla,wtedy nie zgorzknieje,a klienci powinni wiedziec,jaka kupic.Co do sprzedawcow,to kilka razy usilowalam wytlumaczyc ( bardzo grzecznie) w czym rzecz,ale poza niedowierzajacym spojrzeniem nie bylo zadnej reakcji.Nadal pozostawala odkryta.Sami dzialaja na swoja niekorzysc,skoro dopuscili do zazielenienia listkow.Pozniej dziwia sie ,ze klient kupi pierwszy i ostatni raz,gdyz zrazi sie do tego wspanialego i smacznego warzywa.Sama ''pedzilam''rowniez cykorie wiec moge uwazac sie poniekad za znawce tematu.
Z miesem nie robilam,tylko z kasza,pieczarkami(dobrze jest dodac kilka obgotowanych suszonych grzybkow),najczesciej w kapuscie wloskiej
Tak,jest super,tylko ja nie przecedzam,a czesto zamiast soku wkrajam plastry cytryny.Dziala rowniez bardzo dobrze na zoladek.Zapobiega nudnosciom(wskazana nawet dla kobiet w ciazy ).Imbir wchodzi w sklad leku przeciw chorobie lokomocyjnej.W celu rozgrzania mozna dodac do niej startego cynamonu.
Nie napisalam,ze ja tez mieszam.
Agapis,chodzilo mi o autora,ktory zamiescil ten przepis duzo wczesniej na stronie,z ktorej go ''zapozyczylam''ponad rok temu.Moze znajde kiedys te strone,ale to nieistotne,bo przepis udany.
Tak,najlepiej do woreczka-wlasnie dzisiaj robie rolade(z innym nadzieniem)i ser zapakuje do rekawa do pieczenia mies.Kiedys gotowano rowniez w sciereczce,ale ja tak nie robilam.No,ale kiedys nie bylo rekawow.Ciekawe,gdyby go podgrzac w piekarniku w rekawie?
W samej wodzie nie polecalabym,przeciez czesc smaku ucieknie.
Autor tego przepisu wrecz napisal,ze nie wolno mieszac,ale to nieprawda.Mowie to swiadomie,gdyz juz kilkanascie razy robilam ten boczek.Po postawieniu garnka na ogien wrecz nalezy lekko podwazyc cala mase z kazdej strony,tak,zeby miedzy jej dolna warstwe a dno garnka dostala sie woda.Wtedy mamy mniejsze prawdopodobienstwo,ze nam mieso ''przywrze''do dna,a przeciez nie kazdy ma super garnki.Dlugosc gotowania tez zalezy od wieku uzytego swiniaczka.Zawsze musialam gotowac dluzej(na ''mrugajacym ''ogniu).Mieszanie nie ma tez zadnego wplywu na smak potrawy.Po prostu nie dac za duzo wody,bo nie zdazy wyparowac(i bedziemy mieli zupke) i nie dopuscic do jej calkowitego wyparowania.Z przyprawami-dowolnosc eksperymentowania.
Od ponad roku robie takie smarowidlo.Dodaje tylko nieco wiecej przypraw.Trzeba uwazac,zeby woda nie wyparowala,bo wyjdzie nam smalec ze skwarkami.Przepis ten znalazlam na ktorejs ze stron internetowych dla milosnikow wedlin domowej roboty.Faktycznie smaczny boczus(lepiej,zeby nie byl tlusty).
Chyba poprzednio nie dogotowalam pora,wczoraj znowu zrobilam te zupke i wszystko zmiksowalo sie bez problemu.Podalam do tego pieczone ziemniaki(przeszly zapachem czosnku,bo pieklam na tej samej blaszce,co czosnek)posypane pod koniec pieczenia przyprawami i tartym zoltym serem.
Bardzo latwe i smaczne.Mozna lekko otluc,nadciac kazdy kawalek poziomo,nie do konca.Powstanie cos w rodzaju ''kieszonki''do ktorej mozna wlozyc oproszony przyprawami kawalek mozarelli(ta z zalewy tez sie nadaje,tylko trzeba ja dobrze odsaczyc).Kieszonki spiac wykalaczka.W takiej postaci jadlam.Smak ten sam,ale troszke inne wykonanie.
Jest to nieco zmieniona ''Salatka szwedzka''Pod taka nazwa mam ja w starej ksiazce kucharskiej,ale moze miec wiele nazw.Od wielu lat ja robie,jest bardzo smaczna i malo pracochlonna.W oryginale daje sie platy sledzia bez oleju, kazda warstwe oprocz soli i pieprzu skrapiamy jeszcze sokiem z cytryny(lub kwaskiem cytrynowym ew.bialym winnym lub jablkowym octem). Majonez stanowi tam przedostatnia warstwe,posypujemy go ugotowanymi na twardo siekanymi jajkami.Nie wiem,czy wyprobowalas osobiscie zamieszczony przez siebie przepis,ale wg mnie,ta salatka bylaby zbyt mdla bez zakwaszenia.Z sola ostroznie,zalezy jak wymoczymy sledzie.
Nie,nie wkladam do wody.Gorzki jest jedynie glab,ktory oczywiscie wykrajam.Wazne,zeby kupic jasna cykorie,bo te z zazielenionymi koncowkami listkow sa wlasnie gorzkawe.Prawie nigdy nie trafilam na gorzka,a kupuje ja od ponad 30 lat,czyli od moich pierwszych lat kucharzenia.Kilkakrotnie sama ja hodowalam,nie jest to zbyt pracochlonne.