Mazurek jest wyjątkowy w smaku. Wiśnie + trufle to duet idealny...:))) Mój mazurek nie wyszedł taki efektowny ale smakował wyśmienicie.
A tak wyglądał:
Malbec...:))) Potrzeba matką wynalazków... foremkę miałam kiedyś piękną, glinianą, baaardzo starą ale przez nieuwagę pękła.
Teraz jako foremki używam jednej z wyższych misek do miksowania ale żeby pascha nie była taka toporna w kształcie i zyskała na urodzie, wymyśliłam taki oto sposób : . Między ścianki pojemnika a gazę wkładam rurki plastikowe
i w ten sposób widoczne są rowki. Można też na dno położyć jakiś spodek lub talerzyk z dekoracyjnym, szlifowanym dnem.
Pozdrawiam...:)))
Ola, Twoje skojarzenie z baraniną było słuszne... tyle, że chodziło Ci chyba o comber (mięso z kością z części lędżwiowej).
Bardzo smaczna ale robiłam ją na mleku wiejskim i w takim wypadku należało zmniejszyć ilość masła. Dzięki temu byłaby lżejsza.
Nie dodawałam też orzechów i migdałów do środka bo "twarde" bakalie to dla mnie zbyt duży kontrast w połączeniu z aksamitną gładkością paschy...Mimo wielu innych słodkości na stole pascha bardzo skutecznie kusiła...:)))
A tak wyglądała:
Te mazurki zrobiłam od początku do końca zgodnie z przepisem, włącznie z ciastem...:)))
I kajmak , i ciasto mięciutkie, smaczne i znika nie wiadomo kiedy...:)))
Ciasto na spody do mazurków robiłam z własnego przepisu , natomiast cała reszta Twoja. Kruchy spód posmarowałam cienko konfiturą malinową wzmocnioną odrobiną nalewki. Mazurek wyszedł naprawdę smaczny. Pozdrawiam autorkę i dziękuję za fajny przepis...:)))
Mazurki zrobione - tak wyglądają a jak smakują, okaże się niebawem...:)))
Wesołych Świąt Irenko...:)))
Rybko, ja na formę do pieczenia wykładam papier , smaruję tłuszczem i tak piekę. Sernik, jak już zupełnie wystygnie wyjmuję z formy na deskę i dopiero robię lukier. Uważam, że ciasta zostawione w formie, w której się piekły przechodzą brzydko zapachem blachy.
Jamajko, muszę kiedyś i ja spróbować w takiej wersji jak Ty zrobiłaś.
Dziewczyny, wesołych świąt Wam życzę w towarzystwie serników i nie tylko...:)))
Bergamotko, do sera dodajemy 5 żółtek+2 całe jaja a na koniec pianę ubitą z 5 białek (tak jak do każdego sernika).
Rybko, ja piekę ten sernik ponad godzinę na termoobiegu , w temp. ok.160 - 170 C. Potem zostawiam jeszcze w piekarniku aż trochę wystygnie. Ciasto natomiast jak każde kruche robię w ten sposób, że tłuszcz siekam z mąką nożem, dodaję żółtka, resztę składników i zagniatam pamiętając o tym, że zbyt długi kontakt z dłońmi nie służy takim ciastom. Pozdrawiam i również życzę wesołych świąt....:)))
Izabela29 - odwracanie nie jest takie straszne...jeden zdecydowany ruch tzw. 'fik-mik" i gotowe...:)))
Dzięki tej czynności sernik jest prawie równy a poza tym szybciej odparuje odwrócony i spód nie będzie mokry.
Appetito, pieczenie bab wielkanocnych to temat - rzeka. Przepisów mnóstwo a brak tego jednego doskonałego...:)))
Myślę, że zwyczajne brak nam czasu i nie możemy sobie pracująć co najmniej na dwa etaty pozwolić na taki rytuał jaki zalecały nasze babcie lub prababcie...:))) Ja pamiętam takie baby , robione przez moją Babcię, pamiętam przygotowania i mam do dzisiaj zachowane receptury ale mimo prób nie udało mi się nawet w części osiągnąć takiego efektu...
Pamiętam baby parzone i baby tiulowe, te ostatnie były bardzo drobno dziurkowane, delikatne jak...muślin. Żóltka do nich Babcia mierzyła nie na sztuki ale na garnuszki i takie surowe przecierała przez sito a potem w wysokim garnku w ciepłej kąpieli wodnej te żółtka były ucierane na puch chyba przez godzinę...
Do bab drożdżowych zawsze dodawane było sklarowane świeże masło, natomiast do chałek trochę masła i trochę ciepłej oliwy, dzięki której chałki dłużej zachowywały świeżość.
Baby po wyjęciu z pieca stały w formach kwadrans, po tym czasie należało je wyjąć , bo jak Babcia mówiła : ciasto jak dłużej stoi w formie to czerwienieje... Pamiętam czasy, kiedy 'znałam się już na zegarku" i mogłam siedzieć cicho i mierzyć ten magiczny kwadrans.
Potem na baby czekały dwa potężne łózka z pierzynami zaścielonymi kapą, na kapach były rozłożone zwykłe obrusy i tak baby delikatnie położone odpoczywały do całkowitego ostudzenia.....:)))
Bardzo ciekawa i delikatna w smaku zawartość tej koperty...:))) Następnym razem kupię jednak bardziej kwaśną gruszkę.
A to moje koperty:
Tort właśnie powędrował do piekarnika.
Ciasto zrobiłam trzymając się ściśle przepisu. Do konfitury malinowej dodałam łyżkę soku z cytryny i kieliszek domowej nalewki z malin. Kratkę z ciasta posypałam pokruszonymi płatkami migdałów. Po wystudzeniu gotowe ciasto zawinięte w folię pójdzie odpocząć a degustacja dopiero na Święta...:)))