Paprykarz rewelacyjny. Dodałam dwie czerwone papryki - zyskał na kolorze. W przyszłym roku muszę zrobić zdecydowanie więcej, bo nawet zimy nie doczekało to, co zrobiłam.
Pomidorków już zachwalać nie muszę, po tylu pozytywnych opiniach wcześniej :-) Ale czy ktoś próbował jeść ten czosnek? Rewelacja po prostu, zastanawiam się co lepsze ;-)
No i mam problem. Spotkał się ktoś z tym, że wisienki w ogóle nie "produkują pianki"? Wczoraj drugi raz grzały się na wolnym ogniu. Dopuściłam do tego, żeby przez króciutką chwilę pokipiały, a i tak nie było czego szumować. Syrop zrobił się dość rzadki, a wiśnie dość mocno się pomarszczyły. Mam nadzieję, że mimo tego wyjdzie mi pyszna konfiturka. W końcu zrobiłam wszystko tak, jak w przepisie. No chyba, że zaszkodziło tym moim wiśniom kilka godzin w lodówce. Postały trochę w temperaturze pokojowej po zasypaniu ich cukrem, a potem na wszelki wypadek, żeby nie sfermentowały, wylądowały w lodówce, bo już nie miałam czasu na podgrzewanie.
Bardzo ciekawa odmiana w spożywaniu kalafiora. Zamiast koperku dałam natkę pietruszki w nadziei, że dziecko da się namówić (a koperku "nie trawi"). Nie dało się, niestety, więc następnym razem będzie z koperkiem. Polecam, koniecznie z sałatką z pomidora - widzę, że nie tylko ja lubię taki zestaw :-) Dziękuje za przepis i pozdrawiam.
Od dość dawna syn serwuje nam koktajl bananowy. Przepyszny. Wczoraj dopiero zobaczyłam, że korzysta z tego przepisu. Dzięki za super przepis.
Jedna rzecz mimo wszystko chyba jest do poprawienia. Bo pewnie nie chodziło o "czrnolas", tylko o "czarnolas". No chyba, że się mylę i nazwa jest tak bardziej z czeskiego ;-) A przepis ląduje w ulubionych.
Błyskawiczna i pyszna odmiana obiadków. Super przepis, dzięki za pomysł :-)
Zrobiłam. Faktycznie ciekawe urozmaicenie wigilijnego stołu - jeśli chodzi o walory wizualne. Ciasto nie wyszło mi chrupiące, tylko twarde, niestety. Rodzinka zgodnie uznała, że wolą tradycyjne pierogi, mimo że te naprawdę ładnie wyglądają.
Taaa... szczególnie, że tutaj jest już prawie 3 lata...
Niektórzy inkwizytorzy to jednak powinni pohamować swoje inkwizytorskie zapędy, myślę... ;-)
Mój piernik też upieczony. I też popełniłam ten sam "błąd", co Dorota... Tyle, że u mnie to dokładnie odwrotnie zadziałało. Podzieliłam ciasto na 4 części - jedną z nich przeznaczyłam na pierniczki, pozostałe trzy miałam upiec w blasze każdą oddzielnie, żeby później nie musieć przekrajać. No i uznałam, że na blachę to chyba jednak będzie za cienkie i wzięłam keksówkę. Jedna część ciasta wypełniła tak mniej więcej 1/4 wysokości keksówki. No i mało, że na całą wysokość ten mój piernik wyrósł, uznał, że on się wzniesie ponad poziom!! I jeszcze na dodatek pięknie się "wypiął" do góry... Bo co z tego, że piernik to mi się kojarzy z kształtną prostokątną bryłą, a nie zaokrąglonym u góry "bochenkiem". Czemu nikt mnie nie ostrzegł, że to tak wyrasta??!! W sumie mam trzy takie "bochenki", dwa piernikowe mikołajki (upieczone w małej foremce) i tak ze 30 pierniczków. Zapach był obłędny, wygląda super, jak będzie tak smakował, to... mmmm....
No a że jednak będę musiała przekrajać, okrawać... przeżyję :-) Tylko zastanawiam się do czego wykorzystać później te okrojone po doprowadzeniu "bochenków" do piernikowego kształtu ścinki.
Kolejny komentarz - pozytywny oczywiście!! Przepis rewelacyjny w swej prostocie, a efekt... niebo w gębie!! Pół szarlotki zniknęło w 15 minut od wyjęcia z piekarnika, a późno już było... Obawiam się, że po powrocie z pracy zobaczę tylko pustą tackę. Ale co tam, zrobi się znowu :-)
Bób zawsze mi służył do podjadania. Tym razem postanowiłam zrobić pełne danie obiadowe z bobem w roli głównej. Nie żałuję, bardzo dobre jest. Mam tylko kilka uwag odnośnie przepisu - w składnikach nie ma cebuli (zaskoczona byłam jak przeczytałam "zeszklić cebulę" ;-) ). Poza tym może dałoby się odrobinę doprecyzować ile tego czosnku ma być. Zasugerowałam się zdaniem "obieramy cały czosnek", uznałam, że dużo wobec tego i dość mocno zdominował smak potrawy (na szczęście lubimy, więc nam nie przeszkadzało). No i jeszcze jedno - te podprażone pestki (w naszym przypadku słonecznik) nadają całej potrawie charakteru! Jak ktoś jadł bez, następnym razem powinien spróbować z, naprawdę warto!