Wyglądałam tego komentarza od Ciebie :) Strasznie się cieszę, że danie podpasowało :)
Na zdjęciu rochę zniknęły pod pierzyną z cukru pudru, ale pod względem smaku zapowiadają się znakomicie.
Cześć, ja wrzucam zawartość puszek na sito i przelewem wodą. Jakoś bardziej mi smakuje niż z tymi zalewami z puszki.
Super, trzymam kciuki. Ciekawa jestem, która wersja bardziej przypadnie Ci do gustu: wege w kawałkach, czy z kiełbaską z rozgniecioną dynią, której smak równomiernie rozchodzi się po całym daniu :)
Bardzo piękny kolor!
Takie niby nic, a cieszy, to dobrze, cieszę się bardzo. I fajnie, że można ją w dwóch wersjach podawać - wege i z okrasą :)
Super, cieszę się! Co do mojej wielgachnej dyni, mam pewne podejrzenia, że też była makaronowa - chyba tylko ta odmiana skrobana widelcem lub łyżką rozwarstwia się i ciągnie jak spaghetti :)
Ha! To prawie tak samo jak u mnie było - mienszczyzna jadł i kręcił głową z niedowierzaniem, że tam dynia jest, obrzydliwa, wstrętna, brzydko pachnąca i zupełnie niejadalna dynia Następnego dnia, porcję zostawioną do odgrzania dla całej rodziny... zjadł sam
Też bardzo je lubię. Dziękuję za komentarz :)
Oj, zjadłabym.
Świetna rodzinna opowieść - fajnie było takiego wuja mieć :) Lubię czytać Twoje przepisy i opowiastki.
Jedną z przyczyn rzeczywiście może być zbyt gorąca woda - ciepła i letnia pobudzają drożdże, które szybciej się namnażają, zbyt ciepła, gorąca, niestety drożdże zabija i wychodzi... sklejka.
No to już wiemy, że z mielonymi bez skórki migdałami też jest smaczne :)
A to dobre może być :)
Cudnie to ciasto wygląda :)