Do tego typu ciasteczek, a także do innych wypieków, a już szczególnie do polew czekoladowych, najchętniej używam czekolady cukierniczej - kupuję ją w dużych tabliczkach, takich po około 300g. Niestety swoje kuwertury ciągnę z Austrii lub zamawiam je u znajomych, żeby stamtąd przywozili - są dostępne w byle jakich supermarketach i są naprawdę świetne - mam wrażenie, jakby miały więcej czekolady w czekoladzie i ładniej się rozpuszczają niż nasze zwykłe wedlowawlopodobne :)
Jeśli nie masz dostępu do kuwertur cukierniczych, śmiało sięgaj po zwykłą dowolną czekoladę, byle nie tani produkt czekoladopodobny - ale to już nie tylko ze względu na efekt smakowy, ale tez i na to, co się z taki czekopodobnym dzieje podczas podgrzania :)
O, jak stroików, to te z giełdy towarowo-kwiatowej nadają się wyśmienicie - po prostu sztywniejsze, gęściej tkane, mniej "siepiące się" podczas cięcia czy po prostu lepszej jakości tekstylnej nie są potrzebne. Lepiej kupić tyle samo metrów za 12 zł niż za 18,90 :) Ale do karczochów, do niczego, śliskie, nie chciały się zginać, nie trzymały kształtu. Polecam jednak sprawdzone źródło, żeby potem się nie rozczarować - macać trzeba, mówiąc kolokwialnie, macać
Ja wstążki na giełdzie kupiłam tylko raz, i niestety zamiast na bombki karczochy mogłam ich używać wyłącznie jako kokardy do ozdabiania prezentów i stroików - były za miękkie i nie układały się ładnie podczas prób misternego ich zaginania i zwijania. Pewnie były to tasiemki florystyczne, a nie stricte pasmanteryjne, skusiłam się na cenę, nie było do końca warto, choć muszę przyznać, że niemal wszystkie zakupione już wykorzystałam :)
Teraz korci mnie, żeby jeszcze przed świętami podjechać na drugą giełdę, większą, która z roku na rok coraz bardziej się rozrasta. Może tam znajdę rzeczy, których na pierwszej giełdzie zabrakło :)
Piękne to sushi - może to pora, żeby zacząć robić samodzielnie zamiast kupować. Uwielbiam sushi!
Żadne tam paszki, tylko ciuszki
Uuu, do herbaty idealne!
Będziecie chrupać i się zasładzać, yennefer, już Wam zazdroszczę, bo do soboty po moich śladu nie będzie :(
No dzięki dziewczyny, to taka prościzna :)
Wyjdzie coś trochę innego. Pamiętam krupnik, który jadłam u znajomych w Luxemburgu, ugotowany z braku możliwości zakupienia selera bulwiastego na selerze naciowym. Wyszło słodkawe i nieco mdłe - smak na innym biegunie. Ale próbować można, może przyprawienie poprawi charakterek pasztetu. Z drugiej strony jest to pasztet mieszany, a nie oparty w 100% na selerze, więc... do dzieła! Może ta soczewica, cebula i por będą grały pierwsze smyczki. I napisz, co wyszło.
Ja kiedyś robiłam takie guziki z przepisu na ciastka kruche - wykonywałam dodatkowy wzorek po okręgu, odciskając go lekko mniejszą o pół centymetra metalową foremką - też wychodzi fajny efekt :)
Oooo, ale ładne! Moje trafiły w ubiegłym roku na cmentarze - trzymały się dzielnie aż do Wielkanocy, a i wtedy szkoda było wyrzucać.
W tym roku ceny gotowych wieńców coś do góry poszły, średnica, która kosztowała w ubiegłym roku na giełdzie towarowej 9 zł, w tym nagle 18 :( W dodatku ta sama średnica w ogrodnictwie, do którego pojechałam po agrowłókninę, o zgrozo - 35 zł! I bądź tu człowieku mądry :/
Hihi, to jeden z lepszych komentarzy, jakie kiedykolwiek otrzymałam
Ja Ci dam w parę godzin zagościć Toż ono musi się przegryźć nieco!
Dziękuję za pozytywną opinię - też bardzo lubię ten wegetariański pasztet. Muszę się przyznać do pewnej słabości - czasem wcinam go z kropkami keczupu :) Jest super propozycją wigilijną (oczywiście bez keczupu :))
No, z tą kalorycznością to bym nie przechwalała, też ładuję majonez, najczęściej pomieszany z gęstym jogurtem :)