Gołąbki ziemniaczane - smak tych nie grzeszących urodą cudeniek znany mi jest od zawsze...:)
Różnica jest taka, że w "moich" gołąbkach nie ma kaszy. Farsz to tylko starte ziemniaki, boczek i ewentualnie dodatek kiełbasy wiejskiej+cebulka.
Stefanka60 - Twój "bałabuch" u mnie nazywał się dźwięcznie i wdzięcznie : "bubały"...i też smakował najbardziej dawno temu...:)
Moja babcia też robiła takie gołąbki, tylko kaszę parzyła i do takiej dodawała pozostałe składniki, piekła je w piekarniku. Jadło się ze skwarkami. To jest niezapomniany smak i zapach, są naprawdę pyszne! Robiła też wspaniałego bałabucha czyli babkę ziemniaczaną. Ja też robię te przysmaki i domownikom bardzo smakują, ale to nie jest już to, pozdrawiam
Pyszne są te gołąbki!
Musztarda, zwykła albo wymyślna, jak kto woli. Dla mnie nieodzowna do mięs i sosów.
Myślę, że jeśli się rozpadnie nie będzie katastrofy. Ja lubię jak mięso rozpada się w takich daniach. Uwielbiam paseczki mięsa w całym daniu.
nie koniecznie musi byc to lopatka,lecz nalezy pamietac aby bylo to miesko ze tak nazwe "silne" i nie rozpadlo sie w procesie obrobki termicznej tylko w ustach
Tak, przecier pomidorowy musze miec zawsze pod reka, bo albo dodaje do zupy pomidorowej,albo do pizzy,spaghetti a w sytuacjach,gdy sie skonczy ketchup tez moge wykorzystac w minimalnej ilosci ;)
Piękne, pyszne, proste i wyrafinowane zarazem.
A mi średnio smakowały.
:)Myślałam, że tylko ja z uporem maniaka uzupełniam takie zapasy w kuchni. Ja jeszcze zawsze mam przecier pomidorowy w kartoniku. Faktycznie lista niezbędnych produktów rośnie wraz z umiejętnościami kulinarnymi.
Co do piwa - w zupełności się zgadzam:).
donata...;) nawet mi nie mów. u mnie mam nadzieję nigdy się nie pojawi. a jeśli tak, to wydam na pastwę trzech drapieżców. i będę im kibicować. oczywiście nie oglądając rzezi :)))
Podstawowy zestaw faktycznie wyczerpany, chociaż ja bym jeszcze do tego dadał śmietane kremówkę! Czy do sosów, czy do deserów. Nie wyobrażam sobie kuchni bez tego podstawowego wyposażenia, a którym napisałaś. Już w akademiku miałem zapchaną cała szafkę rozmaitościami, których uzywałem do pichcenia. Zawsze wszyscy mi się dziwili po co mi to wszytsko,ale pozniej sie dziwili, że takie smaczności potrafię zrobic z "niczego". Oczywiście teraz mam o wiele więcej pochowane po kuchennych szafkach. Moje niezbędne minimum sie rozrasta wraz z doświadczeniem kulinarnym :)
;) Ja też miewiam znacznie więcej rzeczy. Ale jest pewne minimum, które przydaje się przy gotowaniu.