Dziękuję za komentarz z cudnym zdjęciem :)
Myślę, że tym optymistycznym artykułem przywołujesz już spóźnioną zimę. Ja co roku czymś dokarmiam, na początku wisząca słoninka i luźno wrzucone do karmnika ziarna. Ale zawsze był bałagan wokoło karmnika. Więc teraz wcześniej przygotowuję sobie mieszankę ziaren i mieszam misternie z niesolonym smalcem. To wykładam do karmnika i nic nie ląduje już na ziemi, wszystko do miniaturowych brzuszków okolicznego ptactwa...
O tym, że zupa jest wykwintna przekonałam się kilka lat temu, gdy na Sylwestra zaserwowała ją moja koleżanka. Wtedy po raz pierwszy ją jadłam. Twój przepis zapewne od dawna siedział już w ulubionych, a natknęłam się na niego dopiero dziś z rana i mając większość składników w lodówce, postanowiłam zrobić zupkę na obiad. Pyszna, delikatna, prosta i dość szybka w przygotowaniu. Polecam wszystkim z całego serducha:)
Dziękuję za przepis!
Przepis może fajny ale barwnik w przepisach dla dzieci jakoś nie zachęca. No i ta ilość cukru - sam syrop jest mega słodki...
Tam jeden z tyłu zamiast sera w środku między warstwami bakłażana ma panierkę serową - po usmażeniu chrupiącą - możesz sobie wybrać :)
Jest z nim trochę zabawy, ale warto! :)
Wirtualnie bardzo chętnie się poczęstuję
Oj! to prawdziwa symfonia smaków Beethoven by się nie powstydził
Patelnia doskonała. Naleśniki udadzą się na pewno :) Miłego smażenia i oczywiście smacznego - liczę na apetyczną fotkę :)
Spadłaś mi z nieba z tymi naleśnikami, wyglądają rewelacyjnie i nie są kaloryczne, jak te tradycyjne. Mam zamrożone białka i własnie dzisiaj, kupiłam sobie teflonową patelnie do naleśników, w sobotę będzie próba:)
E tam smaczne, jest gorzej - bo jak nazwać stan pożądliwej euforii, gdy dziecko odmawia zjedzenia, bo już najedzone, a mąż wścieka się, bo zjeść nie może na diecie będąc - i w efekcie kucharka pożera radośnie cała porcję?! No jak?!
Proste, a jakie smaczne:)
Naprawdę pyszne :) zostaje w ulubionych :)
Z tym mrożeniem to rzeczywiście bywa różnie - u mnie najlepiej sprawdza się jednak wyjadanie pyz na bieżąco, niezjedzonych na świeżo (wtedy są najpyszniejsze!) przechowywanie w lodówce, a potem odgrzewanie na parze pod przykryciem :)
Nie zdarzyło mi się co prawda rozpadanie gotowanych mrożonych pyz, ale mrożę nie ugotowane, lecz podgotowane, najpierw podmrażam luźno rozłożone na tacce lub na woreczkach/folii, potem zsypuję do worka do mrożenia i domrażam. Wrzucam na wrzątek i gotuję do momentu, gdy są całe cieplutkie i odpowiednio miękkie oraz szkliste - jedną pyzę trzeba wyjąć, przeciąć i sprawdzić, czy proces obróbki cieplnej jest zakończony :)
Powodzenia!