CIASTO
3 szklanki mąki pszennej
1 jajo
1 łyżka oleju rzepakowego
wrzątek do zaparzania ciasta
odrobina soli
FARSZ
1 szklanka ugotowanej na sypko kaszy gryczanej(hreczka)
2 posiekane jaja na twardo
1 szklanka posiekanego drobno wędzonego boczku
1 drobniutko posiekana cebula
sól, pieprz, kminek mielony
OKRASA= "SKRZECZKI"- prawda, że to ładnie brzmi?
ok 20 centymetrowy płat surowego boczku
1 główka czosnku- tak jadano onegdaj na Warmii i Mazurach, ale radzę mniej))))
majeranek-sporo
sól, pieprz
To autentyczne danie ludowe- warmińskie i mazurskie. Nazwa też autentyczna. Hreczki to kasza gryczana, a skrzeczki to skwarki. Skąd się wzięła nazwa "dzyndzałki"- nawet najstarsi warmiacy nie pamiętają, ale taka jest i już, choć w dzisiejszych czasach brzmi nieco zabawnie.Ale to danie "warmzińsko"-mazurskie i "warmzioki" tak je właśnie przygotowywali.Mazurskie dzyndzałki są nieco inne- na tłustej wołowinie, bez skrzeczek.
SKRZECZKI
Zaczynamy od przygotowania "skrzeczek", które posłużą nam do okrasy. Dzień wcześniej surowy boczek w całości solimy, pieprzymy i nacieramy pastą z utartego czosnku z majerankiem Odkładamy na noc do lodówki. Na drugi dzień kroimy go w kostkę lub-tradycyjnie- w słupki. i wysmażamy na skwarki= po warmińsku skrzeczki)))
CIASTO
Jest to klasyczne ciasto zaparzane z dodatkiem jajka, czyli: mąkę zaparzamy wrzątkiem.Wyrabiamy najpierw łyżką, bo gorące!Wody niedużo, bo wiele się wgniecie.Dodajemy jajo, olej, odrobinę soli i dokładnie wyrabiamy.Odstawiamy na 1/2 godz. do odpoczęcia(rozklejenia glutenu).Wałkujemy podsypując mąką i wykrawamy nieduże kółeczka, które nastepnie nadziewamy farszem.
FARSZ
Wędzony boczek wytapiamy na małym ogniu, dodajemy cebulę, szklimy.Odstudzamy.Łączymy z pokrojonymi w kostkę jajami na twardo i odstudzoną kaszą(kasza gryczana to po warmińsku hreczka/ hreczki, zresztą w innych gwarach też! To słówko ma rodowód staropolski).Doprawiamy solą i pieprzem i mielonym kminkiem. Z solą ostrożnie, bo boczek słony!
Lepimy nieduże pierogi nadziewając je farszem. Gotujemy ok 5 minut w osolonej wodzie.
Podajemy gorące posypane skrzeczkami.Świetnie smakuje z kwaszonym ogórkiem lub sałatką z kwaszeniaków i cebuli z pieprzem ziołowym.
SMACZNEGO.
To danie to tradycyjne ludowe danie z Warmii i Mazur. Nie jest dietetyczne, ale służyło, jako strawa dla cięzko pracujących ludzi. Jest bardzo oryginalne w smaku i smaczne. Nic się nie stanie jeśli zjemy je od czasu do czasu.
PS.Do szukania trufli tresuje się świnki, to może wytresujemy jakąś świnkę, zeby nam poszukała "świnek" carskich?)))I te i te znajduje się pod dębami! Nota bebe onegdaj na rynku widzialam pana, który sprzedawał z worka białe trufle.To znaczy, że gdzieś tu są!a ja(głupia) nie kupiłam((( Może w tej dąbrowie tam, gdzie Skarb Generała Samsonowa?))))
No, no, poczytałam o tym Samsonowie, jeśli te kasy jeszcze tam są, to łatwo nie będzie je odnaleźć. Podobno nawet pomnika upamiętniającego miejsce śmierci generała nie jest łatwo odnaleźć, a ludzie tam mieszkający też nie są za bardzo zorientowani. Kasy rzekomo są ukryte pod najbrdziej rozłożystym dębem, hahahaa, ale tam rośnie ich kilka. Myślę, że jedna kasa by nam wystarczyła.
Już sobie wyobraziłam jak tam grzebiemy łopatami pod tymi dębami, a plataninę korzeni tniemy piłami ręcznymi (dla cichości akcji) i udaje nam się unikać spotkania trzeciegi stopnie ze strażą leśną. Ale wyprawa byłaby świetną przygodą. Tylko trzeba by się zaopatrzyć w sprzęt. Marzy mi się taka wyprawa, jakie odbywali odkrywcy miast Majów i Inków, albo źrodeł Nilu lub Amazonki. Ta karawana ludzi i zwierząt objuczonych pakunkami. No i my w mundurkach w stylu safari, albo też kupionych w sklepie Milit.... .pl.
Widzisz się w takiej ekspedycji? Bo jak nam się powiedzie, to Bursztynowa Komnata czeka.
A może jednak taniej będzie zainwestować w świnki poszukujące trufli, chyba to byłby taki sam interes jak poszukiwanie tych kas Samsonowa
Bogdziu, a cóż jest wart świat bez marzeń?A' propos trufli-podbno w Polsce występują!Sama widziałam kilka lat temu jak fracet sprzedawał na ryneczku w Olsztynie woreczek białych trufli!Serio!że ja-głupia- nie kupilam!do dzis pluje se w brode!Ale to znaczy, że są!Nietety w Polsce trufle są pod ochroną(((a skarbu generała Samsonowa poszukamy koniecznie!Przyda sie troche złota, nie?
Hehe, nie wiem jak ty, ale ja w nastepne lato grzeje w okolice Wielbarka i szukam złota))A to nie byle jakie złoto.Carskie "świnki" to była najwyzszej próby złoto,było tak miękkie(bez domieszek), że gięło sie w zębach!Ale ja taka uczciwa do bólu że oddam to, nawet jak znajdę))Wg prawa w Polsce to co w ziemi jest własnością Państwa.Ale na splendor i nagrode licze)))Hehehe.
majolika zapraszam,ja z okolic Wielbarka,możemy wybrac się na to złoto
No to "jadziem" szukać złota, skarbu generała Samsonowa.)))Hej przygodo!A przy okazji połowimy rybki, pozbieramy grzybków.Połazimy po lesie, pokapiemy sie w lesnych bajorkach,jeziorach,pooddychamy czystym powietrzem....I może to cenniesze od skarbu?