alman ! Do dobrych wniosków dochodzisz. Sernik wysoki, puszysty słowem udany tylko w tortownicy. Nawet sernik upieczony w małej kwadratowej formie..lubi trochę klapnąć ot ''złośliwość sernikos'' jak mawia iwcia
Jeżeli zdecydujesz się zwiększyć porcje ciasta to trzeba i zwiększyć tortownicę do 32 cm. Przynajmniej ja tak zrobiłabym...
Powodzenia
Będę się zastanawiać jeszcze... mam przekonanie, że w okrągłych formach /tortownicach/ serniki wychodzą super, a w prostokątnych już nie to samo. Ale pomyślę jeszcze co zrobić. Dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam.
Nadiu, bardzo mi miło, że Tobie smakuje moja kompozycja :))
Niestety nie piekłam w większej formie, chyba postawiłabym na podwójną porcję... (patrząc oczywiście, czy bez problemu wejdzie i zostanie nieco miejsca wolnego). To sernik prościuch i myślę, że jak nawet kształt nieco pofalowany wyjdzie, to mu zupełnie nie zaszkodzi..... Rób próbę ;))
Iwciu, a piekłaś kiedyś w blaszce prostokątnej i z większej ilości sera /oczywiście wszystkiego też więcej/? pytam, bo chciałabym upiec, ale np. z 1,5 porcji, ale niektóre serniki są bardzo udane z tortownicy, a już mniej z foremek prostokątnych. A może ktoś inny piekł w większej formie? Będę wdzięczna za odpowiedź.
Vegata rewelacja! Dzieki za przepis :)
Iwett, cieszę się bardzo, że wypiek udany ;)) Polecam się na przyszłość
Chlebuś 1 klasa. Bardzo dobry. Urósł wielgachny:) Ale musiałam troszke płynów dolać.
Dałam orzechy i siemie lniane. I bardzo treściwy. Dziękuję za przepis.
Hahaha Rzymianko....no właśnie ta gotowana ryba przez lata była mi ,,straszydłem", a nazwa taka, bo wtedy Makłowicz o Habsburgach opowiadał i tak sobie zapamiętaliśmy i nazwaliśmy przepis. Rzecz jasna może być po Otmuchowsku i nawet po Trzcielsku, bo i w tych okolicach szupaczki się trafiają hihi. A Otmuchów, to dawniej stałe rejony biwakowo- wędkarskie teściów ;)
Też nie lubię gotowanej ryby, ale jak już, to "po otmuchowsku", chociaż w oryginale to sandacz. Otmuchów to miejscowość na Opolszczyźnie, stąd ta nazwa. Jak mnie moi synowie i wnuczka wędkarze obdarują szczupakiem, to spróbuję Twojej wersji. :)
Pati miło mi bardzo, że skorzystałaś z przepisu, a zupa smakowała. Te kluseczki, to może być fajny pomysł i żeby nie podawać pieczywa wtedy, choć ja uwielbiam maczać kromala w takiej, pikantnej zupie.....;)) Twoja miseczka wygląda mega apetycznie :)
Zapomniałam dodać, że zrobiłam z kluskami :)))
Iwcia, jak groziłam, tak zrobiłam. Zjadłam talerz, A. zjadł dwa, hmm...Dla gości zostanie, bo zrobiłam "na zapas" hihi. U mnie dodatkowo mała marchewka i bez ogórków (nie przepadamy za ogórkiem gotowanym, nawet w storganowie). Do smażonej cebuli wsypałam papryki, również wędzoną dla podkręcenia smaku i lekko przesmażyłam (oczywiście paprykę sypałam na przestudzoną patelnię, żeby nie "dostała" wysokiej temp, przez co staje się gorzka). Pycha!!! Dzięki za przepis:))
U mnie zawsze wszystko jednogarnkowo. Najpierw mięso i cebula, która ma się rozgotować. A potem po kolei warzywa, według czasu "dochodzenia" - najpierw te, które muszą być przesmażone, potem woda i dopiero te do gotowania. Ile kucharek, tyle sposobów...
Dziewczyny, a ja robię jeszcze inaczej. Na dużej patelni przesmażam pokrojone mięsko i przerzucam je do garnka. Wrzucam tam listki, ziele, dolewam wody i mięsko sobie wolniutko pyrczy. Na patelni przesmażam oddzielnie kolejno pieczarki, cebulę, czosnek i warzywka pokrojone w większą kostkę lub talarki albo półtalarki. I jak mięsko jest już prawie gotowe, to wtedy dorzucam wszystkie wcześniej podsmażone warzywka i koncentrat, a na samym końcu przyprawy i jeszcze kilka minutek wszystko razem się gotuje. Tak to jest, że ile kucharek, to też i tyle różnych sposobów przyrządzania. A najważniejsze jest to, że zawsze wszystkim wychodzą z tego aromatyczne i smakowite potrawy:))