Zdjęcie przedstawia dokładnie te śledziki, które robiłam w zalewie z powyższego przepisu. Tylko do zdjęcia wybrałam co kształtniejsze egzemplarze :)
Bardzo się cieszę, że smakowały!
Przeczytałam i domyślam się, że musi być doskonały do dań kuchni chińskiej lub a'la chińskiej. Zakup planowany :)
Ja ze swojej strony polecam olej z pestek dyni - zielonkawy w kolorze, bardzo aromatyczny, wyczuwalny w smaku, doskonały do smażenia drobiu w niekoniecznie wysokiej temperaturze.
Właśnie dzisiaj zakupiłam kaczkę - rzeczywiście może być pyszna, ale też można ją najzwyczajniej w świecie sknocić. Cenne uwagi, szczególnie przed Świętami!
Troszkę podobnie robię pierś w sosie kaparowo-śmietanowym. Jak znajdę chwilę czasu, to też dodam przepis - takie dania przygotowuje się błyskawicznie i są naprawdę pyszne!
O matko, ale to musi mieć kopa. Rzeczywiście dla twardzieli. Amatorom łagodnych w smaku longdrinków pewnie stanęłoby w gardle niezłym okoniem :)
Bardzo się cieszę, Shanno. Pamiętaj tylko, że najsmaczniejsze są pierwszego dnia. Odgrzewane na różne sposoby tracą na "ciągutkowatości", która według mnie jest kluczowa w ich smaku :) Jeszcze nie udało mi się opracować metody doskonałego odgrzewania - mikrofala z oczywistych względów odpada - nawet pod przykryciem wysuszają się, z wody też jakby bardziej kartoflane się robią, na parze wcale nie lepiej. Wniosek z tego jeden - trzeba wszystkie pochłonąć od razu po ugotowaniu!
Bardzo lubię czyste klopiki :) Ilość etapów brzmi groźnie, ale jeśli się myje toaletę regularnie, to w efekcie zajmuje to tylko chwilę i nie trzeba szorować i cudować.
Ja miałam minę "Ooooo, ale jestem pod wrażeniem", gdy w Tyrolu, w jakiejś zwyczajnej knajpie przypominającej rustykalny acz nowoczesnie wyposażony bar szybkiej obsługi trafiłam na toalety, do których:
a) oprócz schodów prowadziła winda
b) zbudowania użyto najnowszej technologii, pozwalającej na automatyczne czyszczenie deski klozetowej - po każdorazowym użyciu i przed każdorazowym użyciem decha obracała się naokooło, będąc jednocześnie opryskiwaną środkiem dezynfekującym, przecieraną czyścidełkiem i suszoną suszareczką
Przy okazji dodam, że jedzenie podawano w knajpie całkiem przeciętne :D
Bardzo apetycznie wygląda! Ja właśnie coś podobnego gotowałam wczoraj na dwa kolejne obiady :) W wersji bez boczku w postaci zupy fasolowej z kiełbasą oraz w wersji gęściejszej z suszonymi podgrzybkami. Zima nie chce nas opuścić, więc takie syte rozgrzewające tradycyjne dania są bardzo na miejscu :)
Rzeczywiście będą bardzo dobrze pasować do dań z grilla. Też zatęskniłam za ciepełkiem - a tu mamy drugą połowę marca pod śniegiem i z mrozem.
Wiesz co? Ja kiedyś coś podobnego piekłam. Ale nie nazywało się bandytki, tylko chyba po prostu "przekładaniec cynamonowy" czy coś w tym stylu. Takie ciasto bez nazwy jakich wiele. Zamiast syropu miało brązowy cukier albo miód - już słabo pamiętam. Pyszne było i bardzo łatwe :)
Zatem ja też spróbuję, Laugasel :)
Cześć Patrycjo, to oczywiści ostatni etap, czyli przetarcie już czystej muszli i deski gąbeczką/ściereczką nasączoną odrobiną płynu do mycia naczyń - będzie się ładnie świeciła. Sprawdza się w przypadku niektórych muszli należących do grona "trudniejszych" - większości wystarczy zwykłe przemycie gąbeczką nasączoną kapką uniwersalnego płynu do mycia - też się delikatnie błyszczą. Trick z płynem do mycia naczyń jest dla perfekcjonistów lub też przydaje się od święta :)
O, jak mi miło, że ciasteczka brały udział w konkursie :) Kolorowe i apetyczne! Dzięki za komentarz :)
Bardzo się cieszę, że smakowało i że przepis się przydał :) To były takie moje muffiny "ratunkowe" - pomysł na ciastka powstał na wieść, że ktoś zaraz zapuka do moich drzwi :)