8 szkl mąki
2,5 - 3 płaskie łyżeczki soli
1/4 łyżeczki mielonego kminku
2 i 1/2 szkl wody
2 - 3 płaskie łyżki cukru ( zależnie od wielkości )
5 dkg drożdży ( można dac 8 dkg będzie wyższy ale ja czuję później drożdże w chlebie więc daję 5 )
opcjonalnie nie więcej niż 3/4 szkl dowolnych dodatków np: len, pestki dyni, słonecznik, żurawina czy co nam jeszcze przyjdzie do głowy.
Możemy również wzbogacić smak o odrobinę dowolnych ziół np prwansalskie i czarnuszkę.
szklanka o pojemności 250 ml
Z drożdżami długo byłam na bakier i obchodziłam je " szerokim łukiem".
Na WŻ znalazłam przepis Majka2, której będę za niego wdzięczna dozgonnie na "
Gdy ciasto nam już wyrośnie przekładamy je na stolnicę i powtórnie wyrabiamy 2 - 3 minuty, formujemy płaskie placki i wkładamy do blaszek. Proponuję 3 keksówki, choć w dużej też się upiecze ale będzie to trwało chwilę dłużej.
Przygotowane ciasto wkładamy ponownie do piekarnika i dajemy mu nieco podrosnąć tak mniej więcej troszkę ponad połowę keksówki.
Raz spróbowałam co się stanie gdy ciasto urośnie do pełnej formy, wyrosło pięknie, jednak w pieczeniu opadło i zrobił się gniot, więc przestrzegam byście nie popełnili tego błędu.:)
Włączamy piekarnik na 180" - 200" i pieczemy ok. 1 godz. zależnie od piekarnika.
Po ok 40 min obracam formy z chlebem, ale mój piekarnik tak ma że bardziej piecze przy tylnej ściance, więc go "przechytrzam",być może u Was nie będzie takiej potrzeby.
Pod koniec pieczenia kiedy chcę sprawdzić czy chleb się upiekł po prostu wyjmuję z jednej foremki i sprawdzam spód , jeśli jest miękki wkładam jeszcze na chwilę wyłączając górną grzałkę i dopiekam spód. Upieczony chleb powinien " pukany w spód" dudnić i być "twardy".
Wyjmuję chleb z foremek , układam na rancie stolnicy by miał przewiew od spodu, można również na kratce i smaruję wierzch 1/3 szkl zimnej wody ( na 3 sztuki ).
Gdy wystygnie jest gotowy do degustacji.
Życzę miłego pieczenia, mimo nieco przydługiego opisu chleb nie jest jakoś specjalnie absorbujący.
Smacznego.
Crisen jeśli chodzi o przepis Majki to po raz pierwszy i drugi robiłam tak jak pisze.
Jak już " załapałam drożdżowego bakcylka " zaczęłam inaczej, całe mleko lekko podgrzewałam, mieszałam z wszystkim cukrem i dodawałam drożdże, gdy się zaczęły rozpulchniać i podchodzić do wierzchu wbijałam jajka i ubijałam mikserem by wszystko było jednolite i wlewałam do mąki wymieszanej z solą, masło dawałam albo i nie, czasem dolałam 2 - 3 " gule" oleju, czasem aromat cytrynowy lub śmietankowy i cukier waniliowy do rozczynu. Wyrabiałam na stolnicy bo tak mi łatwiej i wygodniej i odstawiałam do rośnięcia, później przerabiałam delikatnie by tylko odgazować, formowałam co tam chciałam, znów rosło i piekłam. Ten przepis jest dla mnie do dziś bazą do wielu wypieków drożdżowych, w sensie że porównuję proporcje z innych przepisów i przez jego pryzmat układam w głowie co i jak, czy mi pasuje, czy nie, tak się jakoś skrzywiłam hihihi. Robię z niego też bułkę pszenną i babkę wielkanocną do koszyczka, taką jak kiedyś babcia robiła, daję jedynie tylko 3 płaskie łyżki cukru i nie dodaję tłuszczu.
Co się zaś tyczy chleba. Trochę mąki przez moje ręce się przewinęło, próbowałam różnie, raz było lepiej, raz gorzej w końcu doszłam do tego przepisu, który widać powyżej i póki co piekę 2 - 3 razy w tygodniu. Czy to będzie ten ostateczny też jeszcze nie wiem, ale wiem na pewno że kiedyś się zmierzę z chlebem na zakwasie. Powoli dojrzewam, wiem że może być różnie, początki zawsze bywają trudne. ale czytam, szukam, dumam i może wyjdzie z tego coś dobrego.
Jako anegdotę przytoczę przykład z początków mojej wątpliwej wówczas przyjaźni z drożdżami.
Byłam w 7 kl. szkoły podstawowej, czasem coś mi się już wtedy udało z sensem sklecić i raz mama zasugerowała mi pieczenie pączków. Cała happy zabrałam się do dzieła. Przepis rozłożyłam na stole i zaczęłam robić. Wszystko było ok, ciasto choć twardawe dało się uformować na kształt pączków nawet pozwoliło się upiec o dziwo. Jednak gdy przyszło do degustacji okazało się że prędzej by nimi kwokę z kurczętami zabił niż zjadł, wyszły twarde jak kamienie. Cała duma uleciała jak powietrze z przebitego balonika i sporo czasu musiało upłynąć zanim kolejny raz wzięłam do ręki drożdże.
Chlebek pyszny i bardzo łatwy w wykonaniu.Wczoraj zrobiłam i zjedliśmy jeszcze ciepły,jedną szkłankę mąki zastąpiłam otrębami.
Pa1982 cieszę się, że wykorzystałaś przepis a jeszcze bardziej, że wszystko się fajnie udało i smakowało
Jasia, ale wywód, my dziewczyny ze wsi chyba wszystkie na początku kariery kuchennej o mało ptactwa domowego nie pozbawiłyśmy życia przed czasem, ja pierwszą babką ziemniaczaną o mało nie utłukłam drobiu, hehehhe, twarde to było jak beton.
Chlebek dobry ale strasznie twarda skóra nie wiem dlaczego
Skórka na tym chlebie wychodzi twarda, dlatego właśnie tuż po wyjęciu z piekarnika smaruję ją wodą i wtedy trochę " oddaje" ale i tak nie będzie tak miękka jak na kupnym chlebie.
Jeśli wyszła jednak bardzo twarda to może po prostu za długo się piekła i zbyt mocno wyschła.