Wspaniała jest taka potrawa warzywno-mięsna w żeliwnym garze... :) Na moim terenie nikt takiego smakowitego żarełka nie robił, ale ja zamierzam kupić sobie taki duży żeliwny gar i często go używać, bo bardzo mi się podoba takie gotowanie w plenerze... :)
U nas nazywają się prażone , bez buraka
Fajne tradycje :) Oby więcej takich na WZ :)
Mary ja do dziś mieszkam w Chrzanowie w "stolicy" pieczonego ziemniaka, nadal jak tylko możliwe robię je tak jak mnie babcia nauczyła ... garnek przykryty darniem ...
U nas nosza nazwe ziemniaki po cabansku ,jako ze mieszkalam w"cabanowie" czyli w Chrzanowie.
W okresie letnim pieklismy bardzo czesto.W sklad wchodzily:ziemniaki,cebula,pietruszka zielona,marchew,burak dla koloru/dawal piekne zabarwienie ziemniakom/boczek,kielbasa I oczywiscie sol I pieprz do smaku.Pieklo sie w latach 60-tych w garnku glinianym przykrytym darniem .Jadli sie na lisciach kapusty ,dzidkami czyli wystruganymi patykami.To wspomnienie.Teraz garnek zeliwny ale w srodku ten sam wklad.Poniewaz mieszkam na drugiej polkuli tez podtrzymujetradycje I przynajmniej raz w roku robie ziemniaki wtedy przychodza znajomi z Chrzanowa.Jest wyzerka.Pozdrawiam.Jutro pieke w kamionce w piekarniku bo na zewnatrz +30 C.
Uwielbiamy ;)) Mamy dwie wielkości gara żeliwnego (4,5 i 8 litrów). Nigdy nie dodawaliśmy buraka, ale nakoniecznie musi być poza wędzonymi (boczkiem i kiełbasą) mięsiwo. Najczęściej i najlepsze do tego jest golonka obrana ze skóry i kości, a czasem z braku golonki karczek, zawsze wcześniej zamarynowane. Ten mniejszy gar wchodzi bez problemu do naszego kominka, więc nawet gdy pogoda odstrasza my pieczone w domowym ognisku robimy hihi. Pyszne zdjęcia....Mmmmm
Wstaje rano, głodna lekko, zaglądam na WŻ myśląc....spoko i tak każdy śpi. A tu proszę pwyso spać nie może i od rana wkleja taaaakie zdjęcia. Ty to chyba serca nie masz! Teraz siedzę i zastanawiam się jak pohamować ten ślinotok, który spowodowany został przez to boskie żarełko. Gdyby tak został choćby garnek do wylizania to ja nieśmiało czekam w kąciku z blagalnym wzrokiem. Juz szklaneczkę kefiru sama sobie zorganizuję
masz rację, majeranek staje się pomału zapomnianą przyprawą, u mnie najczęściej jedynie używaną do flaków ... chociaż do wielu dań używam oregano nazywane czasami dzikim majerankiem ...
Mimo to ..... mimo że ..... tak sie w jednym zdaniu mimo napisało :D
Zdjęcie grochówki w tej kamionce prezentuje się tak pięknie, że mogłoby być okładką książki kucharskiej. Ale "aż mnie ręka swędzi " żeby dosypać szczyptę (dwie szczypty) majeranku, bo u mnie 4 zupy - grochowa, fasolowa, żurek i krupnik - to zioło mieć muszą. Mimo to zjadłabym kubek Twojej, mimo że właśnie wybiła północ.
można i tak
Nie ma potrzeby gotować aż 5 godz. zupy. Wystarczy dzień wcześniej wieczorem wypłukać groszek i osączyć na sicie, po czym zalać zimną wodą i odstawić na całą noc. Następnego dnia ugotuje się bardzo szybko, razem z innymi składnikami /ja dodaję go nawet nieco później, czyli razem z ziemniakami/.
Pięknie u Ciebie w ogródku i warzywka dojrzewają, to są ciągle zbiory. Miło poleżeć na leżakach w zacienionym zakątku. Wspaniały i spokojny wypoczynek w tak urokliwym miejscu... :)