Cieszę się, ze zupa jest w miare "popularna" :) motywuje to do większego działania- na pewno :)
coś pięknego!! ja dzisiaj też robiłam pierniki, hehe ale raczej nie będę ich wystawiać, chowają się przy takim dziele sztuki !:)
Ja we własnej osobie :)
Każdy ma swoje wpadki kulinarne ;)
U mnie też było ich trochę, ale staram się powoli rozwijać kulinarnie. Niestety nie lubię kuchni polskiej, więc mój mąż je oklepane pospolite potrawy, ale zazwyczaj jest to i tak kuchnia chińska lub meksykańska ;)
Za to u mojej mamy króluje głównie kuchnia polska, dlatego niestety ja zawsze musze jechać ze swoim prowiantem, bo potem ze względu na ociekające tłuszczem potrawy czuję się bardzo źle. Czasami się pokuszę, ale musi być to na prawdę coś mega dobrego :)
Nie mogę się za to oprzeć szarlotce w wykonaniu mojej mamy, którą pochłaniam zazwyczaj w największej ilości :)
Szczytem mojego łakomstwa co do tego ciasta było to, że gdy wróciłam z makijażu w dniu ślubu, musiałam zjeść kawałek! a że nie było czasu to mama mnie ubierała z moją świadkową a ja się zajadałam:) potem żałowałam, bo ledwo oddychałam w sukni. :)
To moja pierwsza zupa jaką ugotowałam :) i jestem z niej strasznie dumna!! Aczkolwiek, za żadne skarby nie mogę ugotować normalnej zupy.. tzn już mam opanowane, ale przez telefon przepis od mamusi :) mam nadzieję, że wejdzie mi to w końcu w krew :)
Gdyby nie ten kaloryczny sos:( to pewnie bym się pokusiła, może kiedyś pobawię się i zrobię z zamiennikami :)
Nie trzeba, bo to nie jest zupa której bazą jest wywar:) Ta "woda"- zalewa która jest w puszkach w fasolce i kukurydzy jest tą "podstawą" ;)
Jak pięknie podane!!
Sama bym chciała mieć taki dar..
wyszukuję w internecie różnych pomysłów i chyba Ty będziesz moją inspiracją w podawaniu potraw, bo z tego co widzę, to nie tylko ta potrawa pięknie wygląda na talerzu.
Niestety fakt jest jeden, że moja rodzina przyzwyczajona jest do dużych ilości, a nie do jakości i stylu podania :)
Może kiedyś wszystkich ich zaskocze:) i wypróbuję ten i nie jeden przepis z tego źródła :)
oj tak :)
robiłam pierwszy raz na przyjazd rodziców- wcześniej u mnie nie byli, więc zaskoczenie było:) i talerz pozostał pusty :)
sama nie jadam bo dbam o linię a to dość duża bomba kaloryczna, ale satysfakcję chociaż miałam, został jeden kawałek i schowałam w kuchni, w razie gdyby mąż miał ochotę bo ja patrzeć na snicersa nie mogę bo dostaję ślinotoku :P
Nie mogę teraz zmienic zdjęcia:( doppiero po zakończeniu oceniania;/
Nie na moim. Moja dieta i styl życia należy do tych "prawidłowych". Zdrowe odżywianie, dużo ruchu, fitness, siłownia, spacery. Kuchnia w moim domu to głównie śródziemnomorska.
u moich rodziców schabowe, pierogi ruskie, tłuszcze zwierzęce- boczek, słoninka, zupki na śmietanie. Narzeczony nigdy nie miał skłonności do tycia, po miesiącu żywienia "u mamusi" przybyło parę kilogramów. Pomimo, że chodzi systematycznie od kilku lat na siłownię. Ja niestety musiałam sie odciąc i w lodówce rodziców na czas pobytu mam osobą półkę z jedzeniem.
W przepisie napisałam, że nie wyrośnie chleb na zakwasie tak jak na drożdżach. A do wypieku używam mąki razowej stąd typ 2000, myślę że rodzaj przemiału jak i zakwas mają dużo wspólnego co do wyrośnięcia chleba.
proponuję przykryć, wtedy gdy warzywa puszczają soki, szaszłyczki mogą się fajnie udusić. Można 10min przed wyjęciem z piekarnika zdjąć pokrywkę, aby trochę odparowały. Czas pieczenia tak do 50 minut. Najlepiej po 40minutach sprawdzić czy są miękkie czy nie, jeśli nie to dopiec jeszcze 10minut.
dpisałam ;]