Miałam kiedyś za sasiada takiego pana, co był jednym z dowódców akcji Ostra Brama(powstanie w Wilnie, nieudane, jak Warszawskie) Cudem ocalał.Zaliczył Kołymę. Przeżył. Znał cudowne przepisy.Opowiadał, że na Litwie onegdaj na miesiąc przed ubojem karmiło się tuczniki samą najlepszą pszenicą- dla smaku mięsa i sała. Jadł tłusto i ostro. Czasem pił mocną, karaimską.Dożył prawie setki w dobrym zdrowiu. Bardzo tego pana lubiłam.Ciekawy i mądry człowiek był z niego. I był kopalnią przepisów kulinarnych litewskich. Sporo mnie nauczył)))Czasem warto podglądać przepisy sąsiadów))
PS. To nawet nie o to chodzi, że to śmieszne i zbereźne. Ale o to, jak to jest napisane. To klasyczny trzynastozgłoskowiec.Klasyczny jamb.Tylko najwięksi z największych potrafili tak pisać. My możemy tylko podziwiać ich kunszt.
a co do Hrabiego A Fredry...Swojego czasu pracował jako nauczyciel w jakbysmy to teraz nazwali...liceum, mniejsze studia, cos takiego? Był bardzo fajnym, wesołym człowiekiem i miał młoda zonę.Serio.Złosliwi studenci kiedys napisali my na tablicy taki tekst:
"..stary Fredro w książkach grzebie, ktoś mu jego żonę...je...tralalala.."
Na drugi dzień studenci przychodzą na zajęcia, a tu na drzwiach kartka. Czytają, a tam napisane....
"...je..cie, je..cie, moje dziatki, ja je...ałem wasze matki. no i własnie z tej przyczyny wy jesteście sk...syny.."" AUTENTYK!!!
Stary hrabia Aleksander Fredro był nie do pobicia)))
Wbrew pozorom wielu polskich i światowych pisarzy i poetów pisywało czasem(dla żartu) takie sprosne kawałki. Nawet Kochanowski, Mickiewicz, Tuwim, czy Brzechwa itd. Mnie osobiście do łez ze smiechu doprowadził Tuwim, który kiedys sprowokowany przez jakiegoś endeka w prasie odpowiedział mu na lamach gazety w ten sposób...
"...Próżno riposty się spodziewasz Nie dam ci prztyczka, ani klapsa Nie powiem nawet pies cie je...ał bo to mezalians byłby dla psa.."
Wspaniała odpowiedź.Rymowana. Klasyczna i ...bezkonkurencyjna)))
Co śmieszniejsze, ten jeden krzak zniósł nawet mrozy i po wniesieniu do domu z doniczką dalej rośnie, jak szalony))Chyba mi sie jakiś mutant trafił, albo mnie mocno polubił)) A kupiłam sobie na próbę jeden malutki krzaczek na wiosennych targach ogrodniczych))
A Fredro wielkim poetą był i koniec, a że czasem trochę niepolitycznym...no cóż...każdemu się czasem zdarza)))
W Polsce są inne gatunki, inny sposób karmienia i krócej się tuczy. Jednak czasem, rzadko można kupić odpowiednią słoninę. ważne, żeby była jak to mawia się za naszą wschodnią granicą- co najmniej na trzy palce. Liczy się też jakość słoniny. Powinna być biała. Nie mieć czerwonych plam w ś odku i być mieciutka. Skóra powinna być cienka. Polecam Ci popatrzeć na filmy na YT o sale. Jest ich mnóstwo. Można podejrzeć inne sposoby jego maceracji, np w zalewie solnej i przygotowywania. To jest naprawdę dobre. Oglądałam filmiki na których wypowiadali się naukowcy, że nawet prozdrowotne. Oczywiście w rozsądnych ilościach. Acha, wążny jest też sposób karmienia tuczników. Karmi się je tradycyjnie.Bez paszy z dodatkami chemicznymi. Od tego zależy jakość i smak sała.
Dokładnie.Sorry za późną odpowiedź.
Jagodzianko45. Ja pamiętam jeszcze Jaroty, kiedy nie były wielkim osiedlem, a podolsztyńską wsią na trasie z Butryn. Chodziliśmy tam na sanki))) Czasami jak tam jestem uśmiecham się, bo pamietam tę górkę))))
No to cała trudność tego przepisu. U nas już nie hoduje się takich wieprzków. Inne, bardziej mięsne gatunki są. Ale w Rosji, na Ukrainie dalej hoduje się tuczniki po 200kg z odpowiednia słoniną i skórą do "sała". Niestety cieńsza słonina nie osiąga tego smaku i parametrów, choć można próbować...
No patrzcie, a ja myślałam, że to tylko ja taki dziwak, że to lubię))) Powiem wprost-to jest smaczniejsze od tych wszystkich "wymodków" w sklepach)) A jak ludzi łączy, hahaha))).A najważniejsze- to dziekuję za te wspaniałe komentarze.M
Tak, już poprawiam, choć nie wszędzie jadłam w knajpkach z kiełkami. Ja czasem robię też bez, jak nie mam, ale fakt, Wietnamczycy na ogół je podają.
Żeby dobrze przechowała się przez zimę -warto ją po zakończeniu kiszenia krótko przepasteryzować. Ja np wolę taką "małosolną" wiec kończę kieszenie po dwóch dniach. Jesli nie pasteryzujecie-wynieście ja potem do chłodnego miejsca. Ważne też jest(jak w przypadku ogórków), żeby papryka nie była zbytnio nawożona, bo inaczej rozpaćka się w przechowywaniu. Na koniec dodam, że uważam ten przepis za genialny. Szkoda, że Uretana nie ma już dziś z nami((
Myślę, że można(przecież pieczonki też można przygotować w piekarniku), ale urok tego danka polega właśnie na tym, że każdy "bawi się" swoim garnuszkiem)).Pozdrawiam.
Bardzo lubię potrawy z dodatkiem quinoa.Na pewno wypróbuję. Pozdrawiam)