Powidła śliwkowe to nie dżem. Nie marketowa papka z domieszką mąki. Nie zupa śliwkowa, która ucieka z pieczywa. Powidła śliwkowe muszą być gęste i pachnące schyłkiem lata i początkiem jesieni. Zmuszać łyżeczkę, żeby sięgała po kolejne i jeszcze następne porcje. Aż w końcu, na dnie słoiczka zostaną tylko małe smuteczki, że to co dobre, zbyt szybko się kończy.
Czy istnieje idealny przepis na powidła, który gwarantuje sukces?
Żelaznego przepisu na idealne powidła moim zdaniem nie ma. Są za to żelazne zasady, których podczas przygotowania łamać nie wolno. Naczelną jest cierpliwość. Najlepsze powidła to te gotowane niespiesznie, na małym, niemal gasnącym ogniu, najlepiej oddzielonym od dna garnka, metalową płytką, która zapobiega przypaleniu owoców. Kuchenkę elektryczną nastawiamy na najniższą temperaturę i wybieramy garnek o jak najgrubszym dnie.
Czy wszystkie gatunki śliwek nadają się na powidła?
Nie wszystkie gatunki śliwek nadają się na powidła. Ja ulubiłam węgierki i śliwkę dubrowicką, o miąższu cudnie odchodzącym od pestek, który po ugotowaniu pozostaje wybarwiony na lekko śliwkowy kolor. Nie przemienia się w burą, brązową masę, z której barwę trzeba wyciągać cytrynowym sokiem lub co gorsza kwaskiem cytrynowym.
Jak długo należy gotować powidła?
Powidła gotuję najczęściej przez 2 lub 3 dni. W tym czasie sok odparowuje, masa ulega powolnemu zagęszczeniu. Śliwki pyrkają w olbrzymim garnku nawet po 4-5 godzin dziennie. Cukier dosypuję dopiero ostatniego dnia. Nie stosuję zasad rządzących dżemami i konfiturami, gdzie na kilogram owoców przypada nawet kilogram cukru. Do powideł trafia symboliczna ilość słodyczy. 3 kilogramy węgierek wymagają czasem zaledwie 300, no może 500 gram białych drobinek.
Powidła nie chcą zgęstnieć - co wtedy?
Na mniej więcej godzinę-dwie przed zakończeniem procesu gotowania, zwiększam odrobinę ogień i odparowuję powidła. Jeśli odrobinę się przypalą, nie przejmuję się, nabiorą tylko charakteru. Nie można jednak pozwolić, żeby przypalił się garnek. Jego dno powinno pokryć się cienką warstwą ciemniejszych owoców, którą później po namoczeniu bez większego trudu usuniemy.
Warto dodać, że powideł nie odparowujemy do konsystencji docelowej. Zimna masa będzie znacznie gęstsza niż gorąca. Może się zdarzyć, że nawet po 3 dniach gotowania powideł, nadal będą rzadkie. W takim przypadku można uciec się do małego oszustwa i dodać nieco żel-fiksu. Uzyskany w ten sposób powidło-dżem na pewno będzie bardzo smaczny, a część poczęstowanych nim osób w ogóle nie zorientuje się, że do naszego przetworu trafił zagęszczacz.
I na koniec. Śliwki różnie zachowują się podczas gotowania. Jedne rozpadają się, tworząc dość jednolitą masę. W innych miąższ oddziela się od skórek, które wyglądają nieapetycznie. W tym drugim przypadku powidła krótko i niedokładnie miksuję za pomocą malaksera ustawionego na najniższe obroty.
Pyszne dodatki
A co z dodatkami do powideł? A jakże, bardzo je lubię! Choć nie każdego roku po nie sięgam. Czasem powidła wychodzą tak pyszne, że rezygnuję z dodatkowych fajerwerków smakowych. Zdarza się jednak, że nachodzi mnie ochota na lekki "powidłowy tunning". W wersji dla dorosłych czasem pojawia się śliwowica. Wlewam kilka kieliszków niedługo przed końcem gotowania, tyle, żeby smak i zapach alkoholu był wyczuwalny, lecz nie nazbyt intensywny. Jeśli powidła wyjdą lekko mdłe w smaku, co też się zdarza, wciskam do nich świeży sok z cytryny. Można użyć kilku lasek wanilii. Albo czekoladę lub drobno starte ziarna kakaowca, uzyskując fantastyczną czekośliwkę.
Dekalog powidłomaniaka:
1. Powidła gotować długo na ogniu niewielkim.
2. Śliwek byle jakich nie kupować.
3. Niewolnikiem żelaznych proporcji składników nie być!
4. Cukru skąpić.
5. Masę śliwkową odparować, a nawet lekko przypalić.
6. Kolor sokiem z cytryny ratować.
7. Jeśli trzeba masę miksować.
8. Pamiętać, że zimne powidła są gęstsze niż gorące.
9. Czekoladą gorzką zagęścić, czekośliwkę wspaniałą uzyskując.
10. Pijana śliwka to nie grzech, rum lub śliwowicę dodać i dorosłym radość przynieść.