Oj chodziło, chodziło za mną takie kruche, rozpływające się w ustach ciasto z kwaśnym rabarbarem. Udało się !!
Wyprzedzam już pytanie... tak smalec musi być! I to przedni, żadna ''świeczka w kostce''. To ona daje tę kruchość. Reszta smalcu przyda się w kuchni. To nie trucizna :) Warto usmażyć na nim dla odmiany schaboszczaka albo dodać do gotowanej kapusty kiszonej.
Wracamy do ciasta.
Przesiane mąki wsypujemy do misy lub na stolnicę. Dodajemy cukier puder, tłuszcze, proszek do pieczenia i sól. Białka oddzielamy od żółtek i dodajemy do ciasta tylko żółtka . Zarabiamy ciasto, tworząc kulę. W razie kiedy będzie kleiło się łapki, wsypujemy trochę mąki (obojętnie której). Zarabiamy kulę i dzielimy na 3 części. Jedna - podstawa ciasta - spora, a dwie mniejsze jak piłeczki do golfa (będą starte na górę ciasta, nie musi być dużo, bo beza nam klapnie pod ciężarem).
Do jednej małej kulki ciasta dodajemy kakao.
Kule schładzamy albo nawet zamrażamy, aby dobrze się ścierało na tarce (tiaaa wyjątkowo dzisiaj ścierałam), ale można spokojnie skubać paluszkami na dno formy.
Najpierw wykładamy dużą białą kulę ciasta, na to owoc (u mnie rabarbar z borówkami posypany cukrem waniliowym).
Następnie ubijamy ze szklanką cukru 5 białek i dodajemy sypki budyń lub mąkę ziemniaczaną.
Pianę wykładamy na owoce.
Na pianę delikatne starte kule ciasta, jasną i ciemną.
Wkładamy do nagrzanego piekarnika do 180 C i pieczemy ok. 40 min (kiedy beza pięknie wypiętrzy się). Można sprawdzić patyczkiem suchość ciasta.
Ciasto zostawiamy w piekarniku na ok. 15 min i dopiero wtedy wyciągamy.
Smacznego :)