- Nie jedz, bo zachorujesz na straszną chorobę! - starsza pani przestrzega wnuczka, pchającego garść dojrzałych jagód zerwanych prosto z krzaczka.
- A jaką, babciu? - wnuczek nie dowierza, jagody są smaczne, słoneczko świeci, jakieś strachy na lachy mu opowiadają...
- Straszną, można od niej umrzeć! - stawia na swoim babcia, sama nie bardzo wiedząc, o czym mówi, ale skoro w "internetach" piszą, żeby myć, to myć... i zabiera wnuczka do domu, skoro taki niegrzeczny.
Podobno w każdej opowieści jest ziarno prawdy. Również i w medialnych przestrogach, które nakazują myć zebrane w lesie lub w sadzie owoce, w obawie przed... bąblowicą.
Choć prawdopodobieństwo zachorowania jest niewielkie, lepiej nie ryzykować, ponieważ corocznie odnotowuje się śmiertelne przypadki tej choroby.
Czym jest bąblowica
Bąblowicę wywołuje inwazja pasożytów (tasiemców-bąblowców), które niepostrzeżenie dostają się do naszego ciała, w postaci jaj złożonych na owocach, np. na jagodach lub borówkach. Na runo leśne jaja trafiają wraz z kałem dzikich zwierząt. Gdy jaja dostaną się do naszego organizmu, atakują narządy wewnętrzne, najczęściej wątrobę, płuca, nerki, a także mózg. Przez kolejne lata, w okresie od kilku do nawet kilkunastu lat, powoli powstają pojedyncze cysty, które z biegiem czasu dochodzą nawet do 20 cm średnicy i wagi jednego kilograma! Diagnozowanie jest niezwykle trudne. Tasiemiec przez lata pozostaje w ukryciu, a gdy już dojdzie do zauważenia pierwszych objawów choroby, bywa, że są one mylone z rakiem! Cysta przyrasta rocznie od jednego do trzech centymetrów i na początku nie wywołuje żadnych dolegliwości. Dopiero w końcowej fazie chory cierpi. Dzieje się tak, kiedy pasożyt osiągnie już pokaźne rozmiary, i zaczyna mechanicznie zaburzać pracę narządu wewnętrznego, który zaatakował. U chorego pojawiają się coraz częstsze mdłości, zawroty głowy, bóle oraz reakcje alergiczne. Bywa też, że cysta w końcu pęka i dochodzi do wstrząsu anafilaktycznego.
Z bąblowicą walczy się operacyjnie. Niestety nie jest to stuprocentowo skuteczna metoda. Bywa, że chory musi przejść 5 lub 6 operacji, zanim zostaną usunięte widoczne cysty. Larwy bąblowca migrują w wątrobie, płucach i innych narządach. Po jakimś czasie mamy do czynienia z nawrotową postacią cysty i walka zaczyna się na nowo. Leczenie nieoperacyjne wciąż jest w fazie badań, a efekty obecnie stosowanych metod są niezadowalające. Stosowana w przypadku zarażenia bąblowcem chemioterapia, nie dość że niosła wiele efektów ubocznych, to w dodatku nie była skuteczna bez jednoczesnego stosowania metody operacyjnej.
Wniosek jest jeden. Jagody i inne owoce lasu, a także owoce i warzywa z przydomowych ogródków i te zakupione na targu, należy bezwzględnie myć przed spożyciem!