- 340 g mąki pszennej (2 szklanki),
- łyżka masła,
- 2 łyżki miodu,
- 100 g brązowego cukru,
- 1 łyżka przyprawy do piernika (np. kompozycji: cynamonu, imbiru, goździków, gałki muszkatołowej, kolendry, kardamonu, pieprzu, ziela angielskiego) i dodatkowo - pół laski cynamonowca, łyżeczka sproszkowanego imbiru, 1 gwiazdka anyżu, pół łyżeczki całych goździków,
- 2 jajka,
- ok. 2 łyżki ciepłego mleka,
- pół łyżeczki sody oczyszczonej.
Do dekoracji (propozycje):
- lukier cytrynowy (50 g cukru pudru + sok z połowy cytryny),
- rozpuszczona gorzka/biała/mleczna czekolada,
- wiórki kokosowe/cukrowa posypka/"złote perły"/cukrowe śnieżynki...,
- cukrowe kolorowe pisaki.
Przygotowywanie świątecznych pierniczków to niemal rytuał, obciążony o tyle niewzruszonymi regułami tradycji, o ile niepohamowanym artyzmem. Choć raz w roku, zupełnie bezkarnie, można pofolgować, drzemiącej gdzieś głęboko albo całkiem płytko, najszczerszej miłości do kiczu (bo co idealnie wystylizowane pierniczki, to nie ja). Nieład, estetyczne pomieszanie i poziom słodyczy nieprzyzwoicie przekroczony - mile widziane, a niepoprawna mnogość korzennych rozkoszy - wręcz obowiązkowa. No i pomoc najmłodszych - o niewyczerpalnej wyobraźni, niesłabnącej chęci wykrawania kolejnych, zdających się nie kończyć w swych "wariantach", bałwanków, choinek, gwiazdek...
W rondelku rozgrzewamy lekko miód. Do dużej miski przesiewamy mąkę, sodę, przyprawową kompozycję piernikową, imbir oraz rozgniecione w moździerzu - cynamon, anyż, goździki. W pachnącym mącznym piasku robimy dołek, do którego wlewamy miód. Nieznacznie mieszamy (np. łyżką drewnianą, nożem). Po chwili dodajemy cukier, masło, 1 jajko. Zaczynamy powoli dolewać mleka, zagniatając ciasto w jednolitą kulę (staramy się nie wyrabiać ciasta zbyt długo, by pierniczki nie były po upieczeniu gumowate). Piernikową kulę rozwałkowujemy na grubość ok. 1 cm (nie za cienko, by uzyskać odpowiednią miękkość), wykrawamy za pomocą foremek i/lub fantazji ciasteczka, które następnie przekładamy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę (pamiętając, że ciasto jest prawie nieskończone, chętne do kolejnych rozwałkowań), smarujemy za pomocą pędzelka rozbełtanym jajkiem. Pierniczki pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez 8 - 10 minut (tak, by po wyjęciu były miękkie), studzimy.
Od tej pory pierniczki stają się naszymi płótnami, które koniecznie trzeba abstrakcyjnie zapełnić.
* Po udekorowaniu pierniczków i zastygnięciu lukru/czekolady wkładamy ciasteczka do szczelnego pojemnika, wyłożonego, np. serwetką, i wkładamy w różnych miejscach - między ową serwetkę a ścianką naczynia (by zapach jabłka nie zdominował korzenności ciastek) - kilka cząstek jabłka. Dzięki temu pierniczki już na drugi dzień staną się miękkie (tak jak tuż po upieczeniu). "Zabieg" ten możemy pominąć, jeśli przygotowujemy pierniczki dużo wcześniej (np. tydzień przed podaniem) - wtedy powinno wystarczyć samo szczelne zamknięcie ciasteczek.
* By móc zawiesić gotowe pierniczki na choince, musimy podziurkować je jeszcze przed pieczeniem. Potem pozostaje przewleczenie nitką i wygrana bitwa z choinkowymi gałązkami.
Najsmaczniejszych Świąt!!!