3 tabliczki gorzkiej czekolady ( im więcej czekolady w czekoladzie tym lepiej )
6 jaj
Kostka masła
300 g cukru
100 g mąki
Kilka cukierków krówka albo toffi
Myślałam sobie – spokojnie, to ciasto z zasady jest „popsute” więc nie da się go bardziej zepsuć. Ale pieczenie nie jest moją najmocniejszą stroną. Zdecydowanie wolę gotować, na tym polu czuję się znacznie pewniej. Tylko ta moja ambicja – pokazać, że potrafię.
Podobno wyszło - komisja skłądająca się z męża i znajomych oceniła je na ocenę pt "niebo w gębie"
zrobiłam je tak:
2 tabliczki czekolady i masło należy rozpuścić (podobno najlepiej w łaźni wodnej ale ja to robię w kuchence mikrofalowej), lekko przestudzić
W tak zwanym międzyczasie ubić jaja z cukrem, dodać rozpuszczoną, lekko przestudzoną czekoladę z tłuszczem i przesianą mąkę. Wymieszać wszystko dokładnie. Ja to ciasto piekę w kwadratowej teflonowej tortownicy o boku ok. 25 cm. Normalną blachę trzeba wyłożyć papierem do pieczenia bo ciasto jest dość ciężkie i lubi przywierać. W elektrycznym piekarniku z termoobiegiem piekę je 35 – 40 min w temperaturze 180 stopni ( do suchego patyczka). Po upieczeniu jeszcze ciepłe ostrożnie wyjmuję, przewracam do góry nogami” i z pozostałej roztopionej czekolady robię polewę, którą smaruje ciasto ( boki też). Na samym końcu roztapiam krówki albo toffi i na powierzchni ciasta robię ozdobne „mazaki”. Ciasto musi dobrze wystygnąć, najlepsze jest drugiego dnia. Ponoć można je jeść na gorąco z lodami i bitą śmietaną ale ja nigdy nie próbowałam. Przygotowanie ciasta zajmuje około godziny.