Jak tu się odnieść do takiego "artykułu"...? Słowo "artykuł" nie przez przypadek "ubrałam" w cudzysłów. Czemu? No bo jak tu czytać taki tekst pełen szczerości i prywatnych emocji i myśleć o tym, jak o "czytadełku". Chyba bym musiała nie umieć czuć. A może przemawia przeze mnie moja prywatna sympatia do Marengo...? Już dawno nie rozmawiałam z tak inteligentną osobą, która by jednocześnie była tak niezwykle skromna.
Marengo, wybacz, że powyżej nie zwracałam się bezpośrednio do Ciebie, ale...po prostu tak to miało wyglądać, bo właśnie tak w tej chwili odbudowałeś w mojej głowie wspomnienie z Otomina.
Swoim "artykułem" przypomniałeś mi, że miałam okazję spotkać na swojej drodze bardzo wartościowego człowieka. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny tekst. - Emila.
Dziecięciem będąc zastanawiałam się, czy rośliny wiedzą ...? Wiedzą...
Marengo, ciesze sie, ze Cie poznalam osobiscie:) Wspanialy tekst, koniecznie musisz go opublikowac!! Bulwa mac:))
Bahus szaleju sie najadles? ;) Marengo faktycznie pieknie napisal ta mowe powitalna, ale to co Ty napisales to nijak do Ciebie nie pasuje...Mimo wszystko oprawie sobie to w ramke,bedzie dla potomnych ;)))
Ciekawe co byś napisał o Bahusie...gdybym mógł być na zlocie ?.
A teraz poważnie.
Jedno Ci powiem.... masz we mnie fana Twojego pióra....lekkiego, dynamicznego a zarazem tak łatwo "przyswajalnego". Twoje dokonania czyta się naprawdę z dużą satysfakcją i niedosytem...Masz niebywały talent do specyficznego, filozoficznego (nieraz) spojrzenia na nurtujące nas wszystkich problemy teraźniejszości, zakropionego świetnym wypośrodkowaniem emocji wynikających z naszego jakże rozchwianego bytu. Gratuluję i czekam na dalsze wykwintne a zarazem tak doskonałe w kształcie i formie dokonania literackie.
aj, aj, aj i nawet jarzyn juz nie bede mogla gotowac:) to co mam jesc, trawe? Ona tez bedzie ze mna rozmawiac:((( Super napisane, daje do pomyslenia, ale czy tlen tez odczuwa bol, jak go wdychamy???:)
hahahahaahahahaahahahha uśmiałam się do łez! hahahaha
Brawo Marengo !!! Świetnie napisane, dynamiczne i dowcipne. Pozdrawiam cieplutko, Aleex.
Fajnie opisane, najpierw wrazenia Marylki a potem Marengo - super! :)
Marengo, ciesze sie, ze znalazles chwile czasu, zeby opisac swoje wrazenia z NY. To prawda, ten moloch jest brudny, paskudny i piekielnie goracy, czego miales okazje doswiadczyc na wlasnej skorze, ale ma swoj urok, jakos wrosl we mnie, w moje serce juz tak gleboko, ze chyba nie wyobrazam sobie zycia gdzies indziej. Sama juz nie pamietam co jedlismy w tej tajskiej knajpce, a szkoda, bo trzeba bylo zapisac ;) tylko kto mial na to czas ?? Wiem ze napewno jedlismy wlasnie smazone w glebokim tluszczu tofu, ale tak mistrzowsko osaczone, ze nawet nie ma posmaku tluszczu i z dodatkiem pysznego sosu z orzeszkami ziemnymi, bylo tez chyba satay, czyli waskie paski miesa nadziane na dlugie patyki, byly smazone kalamary z dodatkiem slodko ostrego sosu z ogorkiem, chyba jeszcze jakies cudaczne kulki z mielonych krewetek w ciescie .... Ale wiem, ze zdecydowanie byla tez kaczka w czerwonym sosie curry (bo to moje ulubione danie :))) I na deser .... chyba smazone w ciescie lody z zielonej herbaty z sosem malinowym.... Nie jestem pewna, ale jakos tak mi sie zdaje, ze jak zwykle zrobilam klasyczna powtorke z moich ulubionych dan ;))) taka jestem, a co ???
A co do moich urodzin ?? no coz spotkanie z nieznajomym, ktorego tak szybko mozna nazwac przyjacielem (to prawda) jest chyba najlepszym prezentem... Masz racje, jesli chodzi o mojego meza :) jedyne co kiedykolwiek skrzywdzil a nawet zabil to komar, bo te diably rogate gryza, ale wszelkie inne robactwo moze po Nim chodzic do woli i wcale mu to nie przeszkadza :))) Ogromnie sie ciesze, na kolejna mozliwosc spotkania z Toba i tym razem z Twoja Zona w Otominie :))) A moze jeszcze kiedys w Nowym Yorku??? moze pogoda bedzie nieco laskawsza niz tym razem. Pozdrawiam - maryla
he he- dopiero dzis dotarlem do tego artykulu.
Mi tam sie podoba, choc oczywistym jest, ze calosc jest mocno przerysowana, a ta pomidorowa nie moze byc ani polska ani ameryklanska pomidorowa. Inna sprawa, ze dobra kuchnia jest przeciez tez inna w kazdej restauracji, w kazdym domu i u kazdego kucharza. Moja pomidorowa musi byc slodkawa, choc czesto ludzie patrza na mnie z obrzydzeniem jak ja dosmaczam.
Bardzo dobry artykul.Czytalam go z zapartym tchem.Kwintesencja tego co naprawde wazne.Jako uzytkowniczka Wielkiego Zarcia niewiele kupuje gotowych potraaw.Lubie gotowac i bardzo duzo kozystam z zamieszczonych tu przepisow.Jeszcze raz Marengo-gratulacje