Mleko zagotowujemy z torebkami miety, odstawiamy do wystygniecia.
Maslo ubijamy, dodajemy partiami cukier i dalej ubijamy. Po tym dodajemy cale jajka, caly czas ubijajac.
Make mieszamy z proszkiem do pieczenia, soda i sola i dodajemy do ubijanego masla. Wlewamy tez mleko. Wszystko razem ubijamy. Na koncu dodajemy czekolade i mieszamy.
Forme do muffinkow wykladamy papilotkami i podgrzewamy piekarnik do 180 st. C. (350 F).
Gotowe ciasto nakladamy najlepiej lyzka do lodow - mamy wtedy rowne porcje.
Zachecam do wyprobowania i oczekuje na komentarze.
Super - może pieczenie z racji upału nie było zbyt wielką przyjemnością - ale ten lekki, orzeźwiający smak. Piekłam dzisiaj - i prawie wszystko zostało skonsumowane. Wyszło mi 18 mufinek (tyle mam gniazd w formach) - ale spokojnie wyszłoby 20.
Dałam mniej cukru (3/4 szklanki) i całość - z racji lenistwa - zmiksowałam w blenderze.
Trzy torebki mięty to w sam raz - leciutko orzeźwia a nie smakuje pastą do zębów czy kroplami żołądkowymi.
Ciesze sie, ze muffinki smakowaly. Dziekuje za bardzo mily komentarz i to od kogo: od Ekkore! :)
Nesstea: bardzo dziekuje za komentarz i ciesze sie, ze muffinki smakowaly:) Pozdrawiam!
Dzisiaj upiekłam w formie babki - zwiększając o połowę proporcje (tylko cukru dałam szklankę). Super - tylko trzeba dłużej piec- u mnie pełna godzina, po 45 minutach środek był nadal płynny.
Na pewno mniej bawienia się niż z mufinkami. Będę do tego wracać.
Bardzo lubię takie przepisy gdzie większość pracy robi mikser ;)
Wyrosły bardziej niż forma na muffinki przewiduje a do tego smakują świetnie. Następnym razem faktycznie zrobię bardziej miętowe. Pozdrawiam i dziękuję za przepis
Ciesze sie, ze smakowaly i dziekuje za komentarz:)