Znowu postój , a już była nadzieja,że dziś dotrą na miejsce. Ale może to i lepiej, dzisiejszy dzień był taki monotonny i nużący, a te słońce tak wytęskonione dało się we znaki. Jazda konna też przez tyle dni się znudziła. Jedyne co było w tym ciekawe ,że im bliżej było się celu tym więcej ludzi się spotykało. Więc jeszcze jeden postój i będziemy na miejscu. Zastanawiała się jaką suknię jutro ma nałożyc, jaki pasek podkreśli najlepiej jej figurę. Chciała oczywiście przysłuchiwac sie naradom, ale miała nadzieję ,że pozna nowych przyjaciół. Nagle zauważyła ,że przygląda się jej jakiś mężczyzna. Jej uwagę przykuły jego piekne zielone oczy, takie marzycielskie i obce zarazem. Ubrany był także dośc dostojnie. On usmiechnął się do niej. Ciekawe kim on jest , może Bolli będzie go znał? On przecież znał wiele ludzi. Tylko,żeby zaraz sobie czegoś nie pomyślał.Jeszcze jej tylko tego brakowało,żeby znowu sobie z niej żartował, jak to miał w swoim zwyczaju. Postanowiła nie ryzykowac , jesli los będzie jej przychylny pozna go w inny sposób.
Kiedy w następny dzień dotarła na miejsce i mogła obejrzec ojca stanowisko i z przyjemnościa stwierdziła,że jego położenie jest bardzo dobre, bo niezbyt daleko od miejsca gdzie spotykają się wodzowie, ale przedewszystkim z widoku jaki rozpościerał się wokół. Bała się zbytnio oddalac , aby się nie zagubic , wokół było mnóstwo obcych ludzi .Panował zgiełk , każdy rozpakowywał się, poprawiał swoje stanowisko, kobiety krzątały się przy kociołkach z jedzeniem. Słychac było ciągłe nawoływania. Usiadła na trawie i zaciekawieniem , przyglądała się wszystkiemu wokół, . Ojciec z resztą poszli przywitac się ze swoimi znajomymi , których dawno już nie widzieli. Nagle poczuła dotyk ręki na swoim ramieniu, obejrzała się . To był ten nieznajomy , którego widziała dzień wcześniej. Z bliska wydał się jeszcze bardziej urokliwy, miał w sobie jakąś magię. Zagadnął ją o ojca, Jakoś tak od słowa do słowa rozwineła się rozmowa.Jego głos był taki subtelny, miał piękną barwę. dobierał słowa z pewnym przymyśleniem, Co dodawało mu wiele uroku. Kiedy odszedł poczuła dziwną pustkę , nie ma co zaintrygował ją. Szkoda ,że nie jest jej sąsiadem z chęcią by się z nim zaprzyjazniła. Zamyśliła się, ale już usłyszała głos swego ojca. No oczywiscie, on wszędzie czuje się dobrze i swoisko. Opowiadał widocznie coś wesołego , bo słychac było smiech jego towarzyszy. Po wieczerzy nieznajomy znowu się zjawił, tak faktycznie nie był już taki nieznajomy , bo przedtem przedstawil się już jej jako Thorvald , syn kapłana Haldor Garpdale. Miło było spędzac czas w jego towarzystwie, umiał słuchac z uwagą, był taki inny od jej dotychczasowych znajomych, był taki dystyngowany i taki jakiś ulotny. Lubiła kiedy przychodził do niej. ale trochę była tym onieśmielona, bo większośc czasu spedzał z nią zamiast uczestniczyc w obradach. Czas szybko minął i trzeba było wybierac się w drogę powrotną.
Nie minął miesiąc jak Thorvald w towarzystwie swego ojca odwiedził Gudrun w Laugar. W czasie gdy Gudrun oprowadzała swego znajomego po okolicy , ojcowie obojga rozmawiali o ewentualnym małżeństwie swoich dzieci. Ojciec Gudrun Osvif, był nieco zdziwiony całą wizytą i tą propozycją małżeństwa. Wiedział,że są oni bardzo majętni i za bardzo nie rozumiał , dlaczego jego córka została wybrana na kandydatkę .Drugi z ojców mu wyjaśnił,że akurat pieniądze nie mają tu większego znaczenia, bo jego córka jest tak piękną i mądrą młodą kobietą,że w pelni zasługuje na taki zaszczyt. Osvif, który bardzo kochał swoją córkę, bał się jednak o jej losy. Coś mu podpowiadało,że to nie jest cała prawda. Postanowił więc zabezpieczyc jej przyszlośc i sporządzic umowę małżeńską, . Według tej umowy, Gudrun jako żona mogła sama zarządzac swoimi sprawami pieniężnymi. A w razie ewentualnego rozwodu ma prawo do połowy majątku wspólnego, nawet jeśli małżeństwo mogło by trwac bardzo krótko. Mąż skoro ją tak uwielbia powinien jej kupowac piekne stroje i biżuterię , ale pod warunkiem,że nie uszczerbi to ich majątku wspólnego. I tak więc kiedy Gudrun wróciła ze spaceru z Thorvaldem nie wiedziała ,że to jej przyszły mąż.
Trudno by było nam uwierzyc , ale ci wikingowie , którzy wzbudzali taką trwogę wśród innych narodów w czasach kiedy grasowali po morzach i innych ziemiach sami uznawali rozwody, intercyzy przedmałżeńskie i inne zdawałoby się tak dzisiejsze prawa. Ale o tym opowiem w następnej części.