Słychać metaliczny dźwięk sierpów. Mocne, ciemne dłonie żniwiare wiążą złociste snopy zboża. Biegam już nieco starsza, w sukience jak elfowe skrzydła. Stroję się w wianki chabrów, maków i kąkoli przetykane gdzieniegdzie kłosami zbóż. Gonisz mnie po skoszonej łące , przewracasz i razem staczamy się do strumienia u stóp naszego Parnasu. Rozczesuję z twą pomocą swoje czarne, gęste loki. Rodzice przyglądają się nam z pobłażaniem. Młodość. Na niebie króluje Miłość w słomianej letniej sukni. Twe złote włosy i serce są dla mnie wachlarzem.
Za oknem deszcz i nieprzenikniona szarość. – Czy pamiętasz wczorajszy spacer, bukiet kolorowych liści? – szepcą usta czerwone od żaru kominka. Drżysz... Narzucam ci pled na ramiona. Twa mocna, ciemna dłoń gładzi mnie po lekko posiwiałych włosach. Moi Rodzice już nieżyją, pozostały po nich obrazy i fotografie. Zostałeś mi ty i dziecko. Dojrzałość. Twe złote włosy i serce grzeją mnie i równocześnie przyświecają jak najlepsza lampka.
Na parapecie okna, czerwone jak krople krwi, uwijają się gile a nad dachem krążą smoliste kruki. Na palenisku gaśnie żar, czuję że jestem jak ten popiół: siwa i drobna. Otulona w ciepły sweter wspomnień drzemię w wielkim fotelu. Nasze dziecko już dorosło i mieszka gdzie indziej. Mam więc tylko ciebie i swoje myśli. Starość. Podajesz mi spracowaną dłoń a ja budzę się i razem wychodzimy z domu. Otoczeni jesteśmy szpalerem ostrokrzewu. Twe niezmiennie złote włosy i serce otulają nas ciepłym szalem i rozświetlają ciemność zimowego dnia. Czuję zbliżającą się z przeciwka, otuloną w skrzącą się opończę, Śmierć. Nie boję się jej. Jej zniewalająco lodowate ręce usuwają z naszych ciał jakiekolwiek ślady doczesnej egzystencji. Łagodnie otacza nas mleczna, nieprzejrzysta mgła. Słyszę dźwięk harf. Zasypiam..
Mrr.
Shaera (2008-01-14 10:40)
Bardzo ładnie napisane, tak prawdziwie... tylko pogratulować ^.-