Uwielbiam borówki, żurawinę lub chrzan z nimi połączony podane do świątecznych mięs pieczonych. A jarzębinę wręcz kocham. Dla mnie jest to najlepszy dodatek ever. :) Wykorzystajmy ten dar jesieni, jeśli mamy możliwość nazrywać jej gdzieś daleko od dróg. Przepis jest pieruńsko czasochłonny... bo rozłożony na kilka dni, ale roboty nie ma znowu z nim tak wiele. A jest okazja zabłysnąć przy/na świątecznym stole.
A dzikim ptaszkom zrekompensujmy tę kradzież, bogato zaopatrując zimowy karmnik.
1. Jarzębinę obieramy z szypułek, przebieramy, myjemy i bardzo dokładnie suszymy. Wsypujemy do woreczka i wkładamy do zamrażarki na 2-3 doby.
W ciągu tych dni:
2. Gruszki i jabłka obieramy ze skórek, wycinamy gniazda i kroimy na ćwiartki.
3. Z cukru, wody i przypraw gotujemy syrop.
4. Syrop dzielimy na dwa garnki. Do gotującego wsypujemy jabłka, do drugiego gruszki. Zagotowujemy, gotujemy 4-5 minut starając się nie mieszać bez potrzeby, żeby owoce się nie rozpadały. Wyłączamy i zostawiamy w spokoju do następnego dnia.
5. Proces zagotowywania owoców powtarzamy przez 2-3 dni.
6. Po 2-3 dniach wyjmujemy z zamrażarki jarzębinę i rozmrażamy/ocieplamy. Wrzucamy ją na wrzątek, gotujemy (od zagotowania) 4-5 minut, 2-3 razy mieszając ją w tym czasie. Wylewamy ją na sito i jeszcze raz porządnie przepłukujemy wrzątkiem albo... odcedzoną wrzucamy do gara, zalewamy wrzątkiem, mieszamy i odcedzamy znowu (ja wolę ten sposób).
7. Łączymy w garnku wszystko razem - owoce w syropie i jarzębinę. Gotujemy ok. 1-1.5 godz., mieszając co jakiś czas. Jabłka się nam rozpadną, gruszki i jarzębina zostaną w całości.
Smacznego!