W koncu pojelas ze jestes tu nie mile widziana,jak i u wielu innych ...
Będzie bez zdjęcia, bo mój "przyjaciel" zdechł. Miałam dwie golonki... duże golonki. Na raz do szynkowaru zmieściła się tylko jedna. Po dwóch godzinach gotowania, urządzenie powędrowało do lodówki. Na drugi dzień... golonka taka, że można sobie zęby połamać. Wzięłam się na sposób (albo tak tylko mi się wydawało) i drugą gotowałam trzy razy po godzinie, z przerwami na stygnięcie. Potem do lodówki. Na drugi dzień ... zęby można sobie połamać. Według mnie golonki musiały być ze starego bydlęcia, które odeszło z tego świata w baaardzo sędziwym wieku. Wniosek - trzeba kupić naprawdę fajne młode goloneczki. Przykro mi za ten komentarz, nie jestem w stanie właściwie ocenić przepisu. :/
To chyba z konia bylo te golonko....ja robie i jest ok....masz racje moglo byc ze statego wiepszka....bo tyle gotowac to powinna sie rozpasc na kawaleczki...
Niom, moje też ładnie wyglądają ale co z tego. :)
Nic to - pójdą na zupkę.