Kopytka po włosku, czyli inaczej gnocchi (czyt. nioki) występują w najrozmaitszych wersjach smakowych, wg mnie jedna z najszybszych to te z sosem pomidorowym. Oczywiście domowej roboty. Przyznam się od razu - choć mi się to zdarza, strasznie nie lubię robić dań z mąki typu kopytka, czy pierogi...bo kosztują moc pracy. Przynajmniej mnie. Ale znam wiele osób, dla których to czysta przyjemność. Wtedy tym bardziej zachęcam do zrobienia kopytek nieco inaczej niż zwykle :) Pragnę jednak podkreślić - samo ciasto jest tutaj dokładnie to samo.
Kartofle obrać, pokroić na względnie równe niezbyt duże kawałki i ugotować do miękkości. Dobrze jest zrobić to dzień wcześniej, bo kartofle muszą być zimne. W związku z tym, po ugotowaniu koniecznie wystudzić.
Zimne ziemniaki przepuścić przez maszynkę do mielenia mięsa. Dodać przesianą mąkę, jajka oraz sól i zagnieść ciasto - ja zaczynam w misie, żeby najpierw wszystko dobrze wymieszać, a potem zacząć zagniatać. Mąką, którą mam opodal, co jakiś czas sobie podsypuję, aż ciasto nabierze odpowiedniej konsystencji. Przy intensywnym zagniataniu będzie nam się wydawać, że co chwilę znowu jest zbyt kleiste, dlatego z czasem, kiedy już będzie można z niego "lepić", zaprzestajemy wyrabiania. Mąkę jednak zostawiamy do użycia przy formowaniu kluseczek. Ciasto dzielimy na kilka mniejszych części, z każdej z nich formujemy rękami wałeczek, który następnie kroimy nożem i odsuwamy na bok. Kiedy już pokroimy taki wałeczek na małe kluseczki, każdą z nich dłońmi formujemy w owalne "jajeczko", które układamy na oprószonej mąką oddzielnej desce. Na koniec wszystkie kluseczki delikatnie spłaszczamy widelcem.
W dużym garnku stawiamy osoloną wodę z 2 łyżkami oleju, a kiedy się zagotuje wrzucamy do niej kopytka porcjami - natychmiast mieszamy drewnianą kopystką, żeby kluski się nie posklejały. Kiedy wypłyną gotujemy jeszcze 3 minuty i wyciągamy łyżką cedzakową do durszlaka. Kiedy obciekną wrzucamy do miski. Miskę możemy ustawić w piekarniku nastawionym na 50 st. C i trzymać ją w nim do końca gotowania kopytek. Dzięki temu odparują i pozostaną ciepłe. W tej samej wodzie gotujemy wszystkie kopytka.
Przygotowanie sosu trwa chwilę. (Jest to ten sam sos, który używam do pizzy - więc jeśli wcześniej robiliśmy pizzę, to możemy sięgnąć po to, co nie wykorzystane.) W rondlu rozgrzać oliwę. Wrzucić na nią posiekany ząbek czosnku, wylać pomidory z puszki, wsypać cukier, roztarte w palcach oregano. Przykryć i dusić na średnim ogniu. Kiedy pomidory zmiękną, zmiksować za pomocą blendera, posolić i popieprzyć do smaku. Można dodać inne przyprawy, jeśli nie przepadamy za oregano - bazylię, tymianek. Uwaga, cukier jest istotny, gdyż niewiele dostępnych u nas pomidorów jest naprawdę słodka, a charakterystyczna słodycz tego owocu jest podstawą smacznego sosu. Ta odrobina ładnie podkreśli pomidorowy aromat i nada mu głębi. Jeśli wolimy wyraźniejsze kawałki pomidorów w sosie, nie miksujemy.
Kopytka przeznaczone do podania wrzucamy do miski, zalewamy sosem (nie bardzo dużą ilością, kluski mają być oklejone sosem, a nie w nim pływać) i dokładnie mieszamy.
Wykładamy na talerze, każdą porcję posypujemy startym parmezanem.
Uwagi:Jako alternatywę do parmezanu gorąco polecam żółty ser kozi. Ma wyśmienity wyrazisty smak.
Kopytek z niniejszego przepisu wychodzi dość dużo. Dla dwóch osób - jest to jedzenie na 2-3 dni. Na szczęście można przechowywać w lodówce :)