Zupka yez wydaje się niczego sobie.No No to chyba menu obiadowe na jutro mam skomponowane
Ta zupka smakuje najbardziej ze świeżych, ogrodowych, własnych warzyw..Te kupione w warzywniakach lepiej zawsze troszkę odmoczyć-nie za długo. Stracą trochę witamin, ale straca o wiele więcej azotynów.Poza tym należy zawsze odciąć kawałek od jednej i drugiej strony. Tam naogół zbiera się najwięcej związków azo(ty)towych.
Do tej zupy przymierzałam się od zeszłego roku i podchodziłam jak do jeża, choć rzodkiewkę uwielbiam! Nie przekonywały mnie jednak te gotowane, a później blendowane liście. Dziś zaryzykowałam i wykonałam nie mając bladego pojęcia jak może smakować taka zupa.. I powiem krótko - głupia ja, że nie zrobiłam jej wtedy, gdy wpadła mi w oko! Jedyną moją modyfikacją było to, że starłam rzodkiewki i ogórka na tarce, a także już po ugotowaniu (chwilę, żeby warzywa zostały al dente) dorzuciłam garść posiekanego koperku i trochę soku z cytryny. Wiosenna lekkość na talerzu! Pyszna (choć nie wygląda pięknie) i warta spróbowania. Szczerze polecam!
Zrobiłam. Bardzo ciekawy smak. Czekam na syna, żeby wydał opinię, bo Najlepszy popróbował i orzekł,, no co, kalafiorowa". Nic finezji. Oczywiście smakuje inaczej. Zrobiłam trochę po swojemu- wywar z młodą włoszczyzną i liściami zmiksowałam, potem dałam młode ziemniaki, i na końcu startą rzodkiewkę i dwa małe ogórki gruntowe (ze skórą). Na koniec odrobina przypraw, chilli i słodka śmietanka. Dla mnie na medal!