Po usunięciu skóry, kroimy boczek na kawałki (dość duże i niekoniecznie symetryczne - i tak wszystko powędruje do maszynki do mielenia;), wrzucamy do garnka, dodajemy przyprawy: liście laurowe i ziele angielskie, podlewamy odrobiną wrzącej wody i dusimy (ok. 5 minut).
Do boczku i przypraw dorzucamy pokrojoną w ćwiartki cebulę i podduszamy wszystko przez następne 5 minut.
Przenosimy zawartość naszego garnka na talerzyk, pozostawiając aromatyczny tłuszczyk, który wytopił się z boczku. To właśnie na nim ścinamy (dosłownie: tylko ścinamy) wątróbkę, która po chwili również powędruje na talerzyk z boczkiem.
Na koniec do garnka wrzucamy pokrojoną na kawałki bułkę i uciskamy tak, aby wchłonęła wytworzony sosik.
Mielimy naprzemiennie: boczek, wątróbka, cebulka i bułka (oczywiście pozbywamy się ziela i liści...;)
Do zmielonej masy dodajemy jajko i przyprawiamy do smaku (ja nigdy przypraw nie żałuję - rezultaty są rozmaite...;)
Pasztet pieczemy w naczyniu żaroodpornym, pod przykryciem, przez ok. pół h w temp. 180 stopni (długość pieczenia może się wydłużyć - wszystko zależy od piekarnika).
Naprawdę pyszny pasztet:) Kiedyś coś mnie napadło i zrobiłam wersję z boczkiem wędzonym...;) Naprawdę nie wiem, jak na to wpadłam..;) Znalazł swoich amatorów, ale ja osobiście nie polecam. Wolę sprawdzone, tradycyjne przepisy mojej Mamy. Są niezawodne i zawsze sprawdzają się na przyjęciach rodzinnych.:)