KLOPSY
pół kilo mielonego mięsa- najlepsza cielęcina, ale można mieszane- wieprzowo- wołowe, wieprzowe+ indyk
1 bułka namoczona w mleku, dobrze odciśnięta
1 średnia cebula bardzo drobno posiekana
1 słoiczek(puszka) filetów anchois, lub 1 wymoczony śledż solony- drobno posiekane
2 jaja
duża łyżka słodkawej musztardy
delikatny bulion: drobiowy, cielęcy lub warzywny
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
drobno posiekana natka pietruszki
SOS
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
śmietana
1 słoiczek kaparów w zalewie naturalnej
sok z cytryny+ starta skórka z cytryny
sól, pieprz, gałka muszkatołowa, natka pietruszki, odrobina cukru
KLOPSY KRÓLEWIECKIE- Königsberger Klopse
Klopsy Królewieckie to jedno z najbardziej znanych dań kuchni niemieckiej, choć pochodzi z Prus Wschodnich z Królewca(dziś Kaliningrad). Do dziś jest jednym z najbardziej lubianych dań na Mazurach, Warmii, czy Pomorzu. Wbrew pozorom takie dodatki, jak anchois lub kapary były dawniej dostępne w sklepach tzw kolonialnych, a ci biedniejsi robili klopsy ze śledziem, a zamiast kaparów dodawali tzw oszukane kapary-czyli nasiona nasturcji, lub pączki mniszka lekarskiego w zalewie naturalnej, które sami przygotowywali.Bardzo polecam tę potrawę, bo jest bardzo smaczna, pożywna i oryginalna w smaku.
KLOPSY
Mięso mieszamy z cebulą, bułką, jajami, musztardą, natką pietruszki, połową filetów anchois(opcjonalnie śledziowych). Doprawiamy pieprzem, solą- z tą ostrożnie, bo filety słone-, gałką muszkatołową. Wyrabiamy dobrze na kleistą, zwartą masę. Formujemy klopsy rękami zwilżonymi w wodzie.Mają być duże, solidne.Gotujemy ok 15-20 minut w bulionie.
SOS
Z mąki i masła przygotowujemy zasmażkę. Rozprowadzamy ją wywarem spod klopsów. Wsypujemy kapary. Można dodać również wodę z kaparów- wtedy smak sosu będzie bardziej wyrazisty. Dodajemy resztę drobniutko posiekanych sardeli lub śledzia. Sos zaprawiamy zahartowaną śmietaną. Doprawiamy sokiem z cytryny i skórką z cytryny. Dosmaczamy pieprzem, gałką muszkatołową, soli oszczędnie, bo dodatki były słone.Smak regulujemy odrobiną cukru- sos powinien być słono-słodko-kwaśny.
Serwujemy klopsy z ziemniakami(mogą być puree), polane obficie sosem. Dekorujemy natką pietruszki, wiórkami skórki cytrynowej i kilkoma kaparami z zalewy. Są autentycznie pyszne- mięciutkie, wprost rozpływające się w ustach, we wspaniałym sosie-sosu daje się na talerz dużo. Kto raz ich spróbuje-na zawsze pozostanie ich wielbicielem.
Smacznego.
Nauczyła mnie przygotowywania tych klopsów moja ś.p. ciocia, która była wywieziona w czasie IIWŚ do Królewca na tzw. "roboty". Pracowała, jako kucharka w junkierskim dworze. Z robót bezczelnie uciekła, a na historii tej ucieczki można by nakręcić film sensacyjny i chyba już 5 te pokolenie kuzynów wspomina ten jej zawadiacki wyczyn)))) Ale jako zdobycz wojenną przywiozła ten przepis(i jeszcze kilka), którymi się z nami- młodszym pokoleniem- podzieliła. Dzięki, ciociu...
W czasie IIWŚ moja mama była dzieckiem. Mimo dziecięcego wieku musiała iść na roboty.Nie wywieźli jej, jak starsze trochę ciotki. Musiała palić w piecach w lokalnym gestapo.Jej starsze siostry, moje ciotki wywieźli na roboty do Koningsberga i aż pod aż pod francuską granicę. Każda z nic nawiała, hahaha. Potem do końca wojny ukrywały się na wsi.Kochałam moje ciotki,.Wesołe, odważne kobiety z nich były..Za to groziła kula w łeb, a ciotki uciekły brawurowo poprzez dwie granice(Raich i Generalna Gubernia). Jedna z nic po drodze natułkła jakiegoś szwaba)) Blachami z piekarni, hahahaha. A co się miała zastanawiać-walnęła z całej siły i w nogi.Czasem jadę na jej grób i gratuluje odwagi.To były silne, polskie kobiety.chciałabym mieć taki charakter, jak one...
Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że ciotki nie uciekały dlatego, ze było im tam źle, ale z tęsknoty za Polską, domem, mamą, rodziną. Były wtedy bardzo młode, miały po 16-17 lat. Po latach wspominały i opowiadały nam o tym - młodszemu pokoleniu. I najważniejsze, co nam wtedy powiedziały to, to że wojna jest straszna i uderza w obydwie strony.Czasem nawet bardziej w agresora.
Ja centrum- osiedle Kormoran się kłania!
Zaintrygowałaś mnie tymi pączkami mniszka lekarskiego w zalewie naturalnej
Mieszkała swego czasu z nami Greczynka, która raczyła nas pysznymi surówkami z wiosennych mleczy-stąd sentyment do niby "chwastów". Zdradzisz coś więcej, kiedy zbierać pączki i co dołozyć do zalewy?
Ja często również używam mniszka do sałatek(hoduję nawet w skrzynce kilka krzaczków tzw bielonego mniszka na sałatki) , smażyłam też jego pączki, kwiaty w cieście.Są pyszne.Mniszek jest bardzo zdrowy i oczyszczający.Ma ciekawy , lekko gorzkawy smak. W zalewie nie robiłam sama, ale próbowałam na jakimś jarmarku. Poprosiłam i gdzieś mam ten przepis. Wstawię go, jak znajdę)) Przyznaję się bez bicia, że uwielbiam odgrzebywać takie dawne, zapomniane potrawy i smaki.
Jagodzianko45. Ja pamiętam jeszcze Jaroty, kiedy nie były wielkim osiedlem, a podolsztyńską wsią na trasie z Butryn. Chodziliśmy tam na sanki))) Czasami jak tam jestem uśmiecham się, bo pamietam tę górkę))))
Do tego sosu dodaje sie przed kaparami iprzyprawami jeszcze jedno zöltko rozbecone z 2 malymi lyzkami wody..i garnek mösi byc odstawiony z ognia..w ten sposöb sos bedzie jeszcze kremisty...pozdrawiam z Dortmund.Ela
Dziękuję Elżbietko z Dortmund. A nie zwarzy się taki sos?