Wbrew rodzinnej tradycji, ciasta piekę na ostatnią chwilę, najczęściej w Wigilię tuż przed wyjściem na uroczystą kolację. To jest piernik, który rządził u nas rok temu. Dla spóźnialskich i niecierpliwych. Wlej szklankę mleka do garnuszka, dodaj marmoladę, miód, olej (i cukier jeśli trzeba) - podgrzej na małym ogniu i mieszaj do rozpuszczenia składników. W tym samym czasie wymieszaj siemię lniane z wodą i odstaw.
Osobno wymieszaj mąki z kakao, przyprawą do piernika (używam swojej) i sodą.
Połącz wszystkie składniki - masa będzie dość gęsta. To jest porcja na małą blaszkę lub na blaszkę do chleba - w tej wersji może czasem wyjść zakalec, ale nadal bardzo smaczny :)
Piecz 25-30 minut, 170 stopni, do suchego patyczka.
Po przestudzeniu zrób polewę z gorzkiej czekolady i mleka kokosowego, posyp solą gruboziarnistą.
Piernik można też przełożyć konfiturą i odstawić na dzień - dwa.
Baw się dobrze