Z przyjemnością. Pierwszą techniką jest nacięcie ciasta na 1 cm w głąb dookoła brzegów, na środkowej wysokości za pomocą dość ostrego noża (mniej więcej , gdyż ciasto jest dość kapryśne, lubi sobie gdzie nie gdzie urosnąć) . Następnie biorę nitkę, wkładam ją w wykonane nacięcia i na końcu robię pętelkę. Zacieśniając pętelkę, nić będzie rozcinać prosto i równiutko ciasto na dwie części. Gdy tylko mam pomocną dłoń, stosuję drugą technikę, również nacinam ciasto na głębokość 1 cm dookoła. Z węższego brzegu (ja to nazywam górą blaszki), wkładam nić. Pociągając nitkę w jedną i drugą stronę, jak piłą, dzięki temu wykonamy precyzyjne cięcie. Nie jest to trudne, wszak odrobina praktyki się przyda ;). Nie zniechęcaj się, gdy za pierwszym razem Ci się nie uda. To kwestia zaufania sobie. Ja stosuję ją z powodzeniem, a że piekę duuużo tortów mam, na czym ćwiczyć. Postaram się zrobić ilustrowany poradnik, jak to wygląda w praktyce.
Możesz podać sposób cięcia ciasta za pomocą nitki?
Tak, masz rację. Istotnie ideą kotleta "de volaille" jest nadzienie tylko z masła (roztartego często z pietruszką i schłodzonego przed nadzieniem piersi) wykonane z całego kawałka piersi drobiowej, nie mniej jednak powszechne jest urozmaicanie podstawowej wersji i mimo wszelakich zmian, zwyczajowo przyjęło się stosowanie tradycyjnego nazewnictwa o nazwie " devolay". Wszak główną cechą kotleta szwajcarskiego jest dodanie szynki, sera, a nawet i pieczarek, to znacznie częściej jest on robiony na kotlecie schabowym, lub z rozdrobnionego mięsa (zmielonego) z piersi drobiowej. Ponieważ, ja wykonałam mój a'la devolay z całego kawałka piersi, postanowiłam mu nadać takową nazwę nadciągając nieco oryginalną, przedwojenną recepturę ;). Pozdrawiam, Corin
Dziękuję :)
A czy devolay to nie jest tylko z masłem w środku ? To to chyba kotlet po szwajcarsku bardziej.