ok...nigdy nie zrobilam drozdzowki...NIGDY! Czytajac ten przepis pomyslalam sobie ze sprobowac raz musze. Skladniki wszystkie przygotowalam o polnocy (dodalam INSTANT drozdze bo swiezych u nas nie mozna dostac...2 paczuszki ktore maja po 7g...czyli w sumie 14g suchych/instant drozdzy) i okolo 9 nad ranem przesypalam make przez sitko i dodalam do reszty skladnikow. Musze powiedziec ze moje ciasto nie bylo lejace ale nawet dosyc geste. Dlatego pomyslalam sobie ze nic z tego nie wyjdzie. Wsadzilam do zimnego piekarnika, zapalilam zaroweczke i czekalam okolo 1 godzine az w knocu ciasto mi pieknie podroslo. Wyciagnelam ciasto, dodalam kurszonke, i wsadzilam spowrotem do zimnego piekarnia i nastawilam na 340 stopni Faranhajta (jestem w Stanach). U mnie ciasto pieklo sie przez okolo 45 minut. Moj maz nie mogl uwierzyc jak pieknie wyroslo i ten zapach...ah...ten zapach! Moja mamusia juz nie zyje i bardzo uwielbialam jak za zycia robila nam ciasto drozdzowe. Byl to dla mnie bardzo wzruszajacy moment jak zobaczylam moja pierwsza drozdzowke i zaraz myslalam o mamie....tak bardzo bym ja chciala poczestowac tym ciastem...byla by ze mnie dumna! :) Dziekuje za wspanialy przepis!