E tam, to jest przepis "dla leniuchów"? Ja wam napiszę jak to robi jeden znajomy leniuszek:
Wsypuje wszystko od razu do miski, zostawia tylko rodzynki i tak z połowę mąki, bo jej się mikserek grzeje jak ciasto jest za gęste. Miksuje dosypując po trochu resztę mąki i nie brudząc rączek, przez ok. 10 minut, bo to jest max jakie fabryka ustanowiła na jednorazowe miksowanie :) Potem mikserek i ona idą odpocząć.
Potem albo wyrabia dalej, jeśli musi nad czymś pomyśleć i potrzebuje bezmyślnej pracy, albo dosypuje resztę mąki, do której wsypała wcześniej rodzynki, miesza lekko łyżką i wylewa do silikonowej czystej formy. Żadnego tłuszczenia czy sypania przesianej bułki tartej! ble!
Wkłada do zimnego piekarnika i nastawia na powolne grzanie, tak, żeby mniej więcej w godzinę piec doszedł do temp. ok. 160 stopni, czyli temperatury jaką lubi ciasto drożdżowe. I trzyma tam ciasto nadal. Pozwala aby ciasto nabrało ładnego koloru, czasem pod koniec pieczenia musi zwiększyć grzanie, żeby się ładnie zarumieniło. W zbyt niskiej temperaturze ciasto się upiecze ale nie zazłoci.W sumie wg tego przepisu ciasto powinno się piec w temp.160 stopni przez jakieś 10-20 minut. I to jest najtrudniejsza część dla niefachowych leniuszków. Nasz leniuszek już się nauczył jaki zrobić płomień w piecu alby w godzinę miał 160 st.C.