Schab umyc, obsuszyc, natrzec majerankiem, startym czosnkiem, sola i pieprzem (najlepiej ziolowym!), obsmazyc ze wszystkich stron na goracym tluszczu (tylko po to, zeby zamknac pory), po czym podpiec w piekarniku mniej wiecej trzy czwarte normalnego czasu (potrzebnego do calkowitego upieczenia). W razie zbytniego przypiekania, przykryc folia aluminiowa (nie powinien wyschnac!).
W czasie, gdy miesko sie piecze, rozpuscic kostke bulionu (wolowy najlepszy) w 250 ml wody (lub uzyc bulionu domowego), pozwolic by sobie "mrugal".
Teraz czesc osobista :) - stad w skladnikach "chrzan ze sloiczka" i nic wiecej. Ja dodaje trzy lyzki chrzanu, jesli ktos lubi bardziej ostre, dodac wiecej, jesli mniej - to mniej :))) Rozmieszac z bulionem, dolac smietane, zagotowac. Zagescic maka rozmieszana w bardzo malej ilosci zimnej wody (albo, jak ktos ma duzo czasu, ostudzic troche bulionu i rozmerdac z maka) - wlac do sosiku, jeszcze raz zagotowac, mieszajac i wylaczyc gaz. Uwaga, lubi przywierac!
Wyjac schab z piecyka (moge sie zalozyc, ze juz zapomnieliscie, ze tam jest!). Poczekac moment, zeby troche ostygl, pokroic na dosc grube plastry, ulozyc na powrot w brytfance, zalac sosem i hop! z powrotem do pieca! Dopiec, tu juz bedzie latwo wyliczyc czas, wystarczy, zeby sosik zaczal byc ladnie przypieczony na zloto i juz mozna wyjmowac.
Najlepsze z ziemniakami purée i zwykla zielona salata z sosem czosnkowym.
Przepis wyglada na bardzo dlugi, ale w sumie wszystko trwa dokladnie tyle czasu, ile trzeba do upieczenia kilograma schabu... no, moze z mala przerwa na przestygniecie, ale jak ktos lubi sobie przypiekac palce, to moze nawet i na tym zaoszczedzic... :)))