Na tyle, co szlajałam się po Europie nigdy nie targałam ze sobą słoików.
Jadąc z dziećmi, gdy były małe - starałam się wybierać oferty tanie - z obiadokolacją (żeby nie być uwiązanym do stołówki). Zazwyczaj były tak skomponowane - ze wyżywienie wychodziło gratis. Moje ostatnie wczasy w Austrii - z pełnym wyżywieniem (śniadanie, wieczorem ciepła kolacja i lunch pakiety na cały dzień) na dwie osoby kosztowały 270 euro za dwie osoby na 10 dni. Znajomi, z którymi jechaliśmy pytali się - kiedy dopłacić drugą ratę. Było naprawdę super. Jedzenia do bólu, pyszne - i do tego przecudne miejsce - w maleńkim pensjonacie, z balkonem, z widokiem na Alpy.
Jadąc bez wyżywienia - wybierałam opcję zakupów na miejscu - bo skoro jest to samo, w zbliżonej cenie - to po co targać ze sobą? I nie mówię, że jedliśmy na "mieście" - bo na dwutygodniowy wyjazd wyjścia zdarzały się raz, może dwa razy.
A wielki bagażnik daci - i tak wypełniony był po brzegi.
Z jedzenia zawsze zabieraliśmy zapas na drogę (żeby nie tracić czasu na jedzenie w lokalach) plus ewentualnie na pierwsze dni - kilka pasztetów, suszone kabanosy, może pomidorki koktajlowe, łatwe do jedzenia - żeby nie być zdziwionym w razie czego. Kabanosy, pomidorki i tak się zje -a pasztety mogą wrócić (i zazwyczaj wracały).
Poza tym zgrzewka wody - nauczona doświadczeniem, gdy jak potrzeba zawsze się kończy -a jak na złość po drodze nigdzie sklepu wtedy, zgrzewkę papieru toaletowego oraz ręczniki papierowe.
Przy aktywnym trybie wypoczynku na gotowanie nie ma czasu. Kanapki w plecak - i w drogę. Poza tym jest tyle serów i innych pyszności lokalnych do wypróbowania - że okres urlopu bez ciepłego obiadu codziennie nie stanowi problemu.
Fajny pomysł podania z sosem pieczarkowym :)
Ja bym ryżyk z sosem samym pochłonęła znowu :)
To ja będę skromniejsza, na widelczyk raszponkę i zabieram na wynos marchewkę, cycuś dla spragnionych miąska .
No tak, bez talerzyka ciężko uciekać z zawartością w garści :D
Porywam, razem z talerzykiem :)
Ale fajnie :)
Zrobione i zjedzone.Pyszne.!
Oj tak, oj tak! Wiesz, że wahałam się pomiędzy nadaniem nazwy "raz dwa" i "razy dwa" bo i to i to prawda :)
Fajne, dla mnie ważne, że są nie tylko "razy dwa", ale i raz dwa - ideał dla kucharki takiej jak ja. Za pierwszym razem nawet przeczytałam 'raz dwa' - podświadomość leniwca robi swoje :))).
Już mam na jutro obiad.:) To będzie pyszne, już czuję smak tych placuszków.
O, z duszoną z groszkiem marchewką też wygląda super smakowicie! Dobry pomysł to połączenie - też uwielbiam :) Mój sos do gulaszu też był bez mąki, co zresztą widać na zdjęciu :) Dziękuję za ten błyskawiczny komentarz - miód na serce :D
Proste,ale wyśmienite,a że rozmaryn jest jednym z moich ulubionych ziół(dodaję go nawet do rosołu)postanowiłam zrobić ten gulasz.Użyłam papryki ostrej,bez zagęszczania mąką.Z kluskami śląskimi i duszoną marchewką z groszkiem.Polecam:)