Szpiczasta górka styropianu, niewielka, taka na półtorej szklanki, kupka sizalu (może być z kwiaciarni) oraz co w rękę w drobiazgów wleci... taki był skład mojej mini choineczki, która wskoczyła do prezentowego pudła z domowymi przetworami jako dodatkowy gadżet, który cieszył oko. Bardzo szybko się takie choineczki produkuje, tylko trzeba uważać, żeby palców nie poparzyć, ponieważ do klejenia używamy rozgrzanego silikonowego kleju wyciskanego wcześniej podłączonym do prądu pistoletem. Tu może poparzyć, tam może popieścić, oj marna to perspektywa. Ale, przy odrobinie szczęścia, taka choinka krzywdy człowiekowi nie zrobi, a oko pieścić przez całą zimę będzie.
Zabieramy się do pracy! Na styropianowy stożek nakładamy cienkie warstwy płynnego kleju, zaczynając od podstawy, po okręgach. Ostrożnie przyklejamy przygotowane wcześniej pasma białego sizalu. Lekko dociskamy. Gdy okręcimy już całą choinkę sizalem, odcinamy nadmiar niteczek. Miejsce odcięcia maskujemy, przyklejając, również za pomocą glue guna wybraną ozdobę na czubku. Może się przydać fragment białej wełny z połyskiem, którym owiniemy choinkę, aby udawał delikatny łańcuch. Szybko przyklejamy pozostałe ozdoby (ja lubię to co naturalne - gwiazdki anyżu, krótkie laski cynamonu, goździki)... i gotowe. Choineczka może trafić na półkę lub do koszyka prezentowego. Można ją też ozdobnie zawinąć w przezroczystą folię związaną kokardą.