Brokatowa świąteczna gwiazdka miała być ozdobą chwilową. Ot taką jednoroczną zapchajdziurą... wykonaną wyłącznie dlatego, że niepełnoletni rezydent nalegał, mimo że na komodzie stało już stado choinek, a pod żyrandolem chwiała się dumnie cała gromada cekinowych bombek. No, ale dobra... zrobimy jeszcze coś. Tylko muszę poszperać w szufladach, czy zostało nieco brokatu w odpowiednim odcieniu (istniała obawa, że z kąta postraszy mnie brokatowa żarówiasta zieleń albo wściekły pomarańcz).
Na szczęście znalazł się bezpieczny, świąteczno-sylwestrowy srebrny pył, który na pewno doskonale zaprezentuje się na choince. Tylko czy znajdę gdzieś resztkę wikolu... zaglądam do antycznej tuby, z której czerpano w ubiegłym roku przy okazji jakiegoś remontu. Trochę zgęstniał, ale nie szkodzi, rozcieńczymy odrobinę wodą. Ozdobna czerwona rafia jest, zawieszka kupiona (wiem, wiem, straszny rękodzielniczy chomik ze mnie), pędzelki ma przecież każdy z nas. No to zaczynamy.
W jedno z ramion styropianowej gwiazdki wbijamy metalową zawieszkę (najlepiej w kolorze brokatu). Jak najdokładniej smarujemy jedną stronę gwiazdki klejem (zamiast wikolu możemy użyć dowolnego rodzaju kleju magicznego dostępnego w sklepach z papierniczym asortymentem dla dzieci), oprószamy brokatem i pozostawiamy do wyschnięcia. Powtarzamy smarowanie klejem i posypywanie brokatem po drugiej stronie. Aby utrwalić efekt spryskujemy naszą bombkę podwójną warstwą lakieru do włosów. Przymocowujemy zawieszkę z kawałka rafii, wstążeczki, sznurka lub zwykłej nitki i... voila... nasze dzieło jest gotowe.
Moje, gdy skończył się karnawał, zamiast do śmietnika, powędrowało do osobnego pudełeczka, w którym poczeka do kolejnej zimy.