Wkładamy do zaprawy o tem. pokojowej.
Ja też robię podobnie, tylko daję 4,5 szklanki wody na 1 szklankę octu 10% bo nas wykręca kwas w drugą stronę:))
Uwielbiam lubczyk, dodaję go prawie do każdej zupy:)Mam 2 duże krzaczki i jeden mniejszy, właśnie część już ściełam, do jesieni odrosną nowe.
Grube łodygi tnę na kawałki i mrożę, dodaję do pomidorowej i rosołu, bo mają najwięcej aromatu, drobne listki można zmiksować i zrobić tak jak radzisz masełko lub dodać trochę soli, oliwy, potraktować blenderem i wyjdzie nam pasta ala pesto, którą możemy dodawać do zup i sosów. Tak wygląda zamrożony mój lubczyk, rodzinka też obdzielona.
Wstawiłam rosół z młodymi warzywami, po dodaniu lubczyku pachnie w całym domu:)
Dyta, a ja polecam blender:)
Dzięki aggusiu że czuwasz:) zapomniałam o tej soli peklowej, tak, dałam 2 czubate łyżeczki, więcej się bałam dać, żeby nie było goryczki.Już edytowałam i poprawiłam:)
Aggusiu,szynki nie robiłam, ale mam zamiar spróbować:) Tym Twoim pytaniem o szynkę, uświadomiłam sobie właśnie, że za 5 miesięcy Boże Narodzenie, matko kochana, przecież niedawno zima się skończyła:(
To zależy jaki gatunek miesa, nie pisałam ile piec, bo sprawdzałam patyczkiem , ale coś mi się zdaje że moja karkówa piekła się jeszcze około 40 min.:)
Olcia, dobrze myślałaś:)
U nas się robi 2 wersje placków ziemniaczanych, jedne na ostro z cebulą i pieprzem i takie się je ze śmietaną, ale bez cukru, drugie bez pieprzu i cebuli i takie jemy z cukrem.
Jako dziecko, widziałam jak dzieciaki naszych sąsiadów jadły chleb ze smalcem, posypany cukrem, więc mnie już nic nie zdziwi.:)Pierogi ruskie tylko polane skwareczkami z przesmażoną cebulą, a truskawki ze śmietaną, wolałabym zjeść oddzielnie jako deser lub z makaronem.
Dopiero teraz spojrzałam na datę Twojej rejestracji i zrozumiałam że to reklama tej wspaniałej zupy, w takim razie zwracam honor:)
Nie potrzebuje tutaj zabłysnąć, ale wystarczy sobie obejrzeć filmik, co się dzieje w żołądku po zjedzeniu tego czegoś, jeżeli bym miała już wybierać, to wybrałabym polskie zupy bez konserwantów:)I nie ma się naprawdę o co obrażać, Sowiczku, przeczytaj sobie skład tych zupek, na samą myśł już człowieka mdli, a wiem że niektóre mamy karmią tym swoje dzieci:(
Ewa, ja też używałam vegety, teraz też używam, ale tylko swojej roboty z przepisu Wkn.Napisałam tak dlatego, żeby przestrzec przed tą trucizną innych.Wczoraj mój mąż był na rybach i przeszedł taką nerwówkę że szok. Jego kolega zrobił sobie nad wodą, właśnie taką zupę vifona, mąż go ostrzegał żeby tego nie jadł, ale nie posłuchał go.Dostał po tej zupie takich boleści , że trzeba było wzywać pogotowie, które zabrało go do szpitala.:(
Więcej będę wiedziała później.
Jak można jeść te zupy vifona, przecież to trucizna i jeszcze polecać innym.
Dobrze że w składzie nie ma jajek, to salmonella z głowy:)