Dopijam kawę, patrząc na psa. Własnego. Dużego. Uśmiecha się do mnie sennym pyskiem z drugiej części pokoju, a ja do niego. Wystarczy odwzajemnić ten psi uśmiech, a już wysokie cielsko zrywa się i merdając całą pupą leci przymilać się i wylizać ucho. Taki fetysz. Łagodnej rasy. Bo Morel jest owczarkiem collie. Daje po sobie skakać dzieciom. Wchodzi na kolana tym których kocha (czy wszystkim, którzy dadzą na siebie wleźć), hopsa radośnie z otwartą gębą za rowerami. Merda ogonem do agresywnych psów sąsiadów.
Ale to pies. Spory. Sprytny. Znający swoją siłę. Wiem, że przyparty do muru przez agresywnego psa albo człowieka, który będzie chciał zrobić krzywdę jego ludziom, będzie walczył. Chociaż kompletnie się do tej walki nie nadaje, nie do tych celów jego rasa została stworzona. To pasterze i towarzysz, ale walczyłby w naszej obronie. Wiem to.
Więc patrzę tak na tego swojego Morelka dupowatego uśmiechniętego, a w wiadomościach podają wieści o pogryzieniu 9-letniej Marysi. Gdyby nie odwaga sąsiada, być może byłoby to śmiertelne pogryzienie. Przez 3 duże psy. Które wylazły z teoretycznie świetnie ogrodzonej posesji.
No i teraz... zastanawiam się nad całą resztą. Tej reszty jest bardzo dużo:
- czy gdybym miała posesję, kupiłabym wielkie psy do jej obrony, a gdybym kupiła, czy nie żyłabym w obawie, że ktoś mnie będzie sądził, bo go pogryzły (słusznie lub niesłusznie)
- dlaczego ludzie na osiedlach kupują wielkie psy ras potencjalnie niebezpiecznych (kocham boksery i podhalany, ale jakoś nie zdecydowałam się straszych moich biednych psychicznie niestabilnych sąsiadów tymi psiakami, wystarczy że głupolka Morelka się boją, bo liże i atakuje wypadającą sierścią :D)
- czy faktycznie jest tak, że np. amstafy, kaukazy, akity spokojnie mogą trafić do domu z małymi dziećmi
- co by było, gdyby mój pies (załóżmy, że kupiłam jednak jakiegoś pitbula lub choćby bojaźliwego agresywnie dobermana czy beaucerona) jednak wykazuje oznaki agresji w stosunku do domowników
i tak dalej i tak dalej...
Bo przyznam, że ciarki mnie przechodziły i słabo się robiło na samo wyobrażenie, co przechodziła ta 9-letnia Marysia, gdy psy zwaliły ją z roweru, zaczęły kąsać po twarzyczce i odgryzły palec.
ufff, ale mi się narozmyślało, teraz Wy, bo nie wierzę, żeby Was te dzisiejsze wiadomości też nie ruszyły
Cóż słyszałam o sprawie ale do końca nie znam szczegółów i chyba nie chcę znać.
Psy wyszły ze źle strzezonej posesji........złe psy........
Ale kto jest gorszy ?
Ponoć pies upodabnia się do właściciela. To fakt choć są psy, które mają złe geny..........wystarczy je obudzić.
Nawet dobry pies, który bedzie nękany, bity i podżegany do walki przez właściciela w końcu stanie się okrutny.
Może i na odwrót amstaff kochany i głaskany będzie milusim przytulaskiem.
Wszystko zależy jakie mamy podejście do psa - czy to nasz przyjaciel czy tylko nastepna rzecz do pilnowania domu + alarm.
Swego czasu założyłam tutaj wątek ponieważ również zostałam ugryziona przez psa - na szczęście tak źle nie było (nie jest). Rana jak cięta szablą do kości bez naruszenia mięśni. Ale zły "krawiec" był i mam brzydką bliznę na ręce:))
Ugryzł mnie pies sąsiadów - wilczur długowłosy - piękna "bestia". Pies, który przeszedł szkolenie na agresywność gdyż takie cechy wykazywał. Pies, który był przy nodze Pana w momencie ataku.......
a ja chciałam tylko pogłaskać.....
Nie wiem co o tym sądzić. Pies przechodzi szkolenie bo jest agresywny. Pies może jest agresywny bo całe dnie siedzi zamknięty w domu, samiutki. A przecież to wilczur - energia go rozpiera..........
Sama mam 2 psy huskiego i wilczurkę. Takie sieroty, że jak co puknie chowaja sie pod stół.
Dzieci głaszczą, obcy głaszczą i ja WIEM, że nic nie zrobią. Nie zaatakują.
Choć nie wiem jakby to było jak piszesz gdyby nam coś się miało przytrafić.
Więc apeluję........kochajmy zwierzeta jakby to były nasze dzieci (no bez siadania przy stole i wspólnym spaniu w łóżeczku :)).
A wtedy mam nadzieje nie będzie tak drastycznych sytuacji.
Ps. Pan Morelek jest cudowny!
Na swiezo, bo mnie zlosc jeszcze trzyma... Moja bestia, podobno wielka niczym slon zostala zgloszona na policje. Ok...jest sredni, nie duzy. Nie jest agresywny. Nie zaczepia ludzi, nie zaczepia zwierzat, zazwyczaj po prostu sie boi. Tak samo jak boi sie zamkniętych przestrzeni, bram, sklepów, nowych miejsc. Ot, odważny jak cholera, dobrze, ze ma nas, my go obronimy. Mniejsza z tym. Problem stanowi to, ze Stefan skacze. No cholera, mlody jest, chce sie bawic i skacze. Z tym, ze skacze jesli ktos na niego cmoka, zaczepia, wystawia do niego lapy...slowem przeszkadza. Nie skacze zeby dziebnąć, chce sie bawic. Rozumiem, ze nie kazdemu to pasuje, sama bym sie wsciekla, gdyby na mnie wskoczylo czyjes zwierze. Dlatego nie zaczepiam cudzych zwierzat!!! To samo dotyczy psow. Jesli ktos swojego jamnika, yorka inne male stworzenie tego typu specjalnie spuszcza ze smyczy i kaze biec do Stefana, to po cholere sie dziwi, ze male zostanie ostatecznie w wyniku chceci zabawy pacniete ciezka, stefanowa lapa?! Juz powiedzialam, ze zeby pies nie mial problemow ja, zeby on nie musial sie znizac do takich zachowan, bede idiotow gryzla w dupe.
Psy nie powinny nigdy byc pusczane luzem, zeby paletaly sie po okolicy. Mialam kiedys psa, ktory po prostu byl zly. 15 lat, mimo szkolenia, kochania go, dbania itp nie udalo sie sprawic, by byl madrym, milym psem. Rzucal sie na inne psy, nienawidzil dzieci, a dzieci na rowerze doprowadzaly go do szalu. W zwiazku z tym, kazdy spacer z nim to byl koszmar. Zawsze przy nodze, omijanie innych zwierzat, omijanie ludzi...nigdy w zyciu nie pozwolilabym mu swobodnie biegac po okolicy, to byl moj pies i bylam odpowiedzialna za niego, za jego zachowanie. Oj, trudne to byly lata. Nie byl to poes duzy, rasowy, to pies z akcji "adoptuj, nie kupuj". Nie zaryzykowalabym wiecej przyniesienia do domu takiego niewinnie wygladajacego kundelka, nie przynioslabym tez psa z ras,,uwazanych za agresywne. Kazde zwierze moze stac sie agresywne, ale nie ma co kusic losu i chciec udawadniac swiatu, ze te konkretne rasy moga byc najslodszymi przyjaciolmi rodziny, bo moga, ale nie musza. Po co ryzykowac?
Współczuję :( I weź tu tłumacz, że czarne jest białe a białe czarne, tfu... białe jest białe, a czarne też białe
Pies jest duży, na pewno potffffór. Ludzie to ludzie, można tylko mieć więcej albo mniej szczęścia do spotykania tych normalniejszych.
Kiedyś miałam sąsiadkę. Nie znosiła Parówka (masywny czarny labrador). Jej pies nie znosił Parówka. Atakował go z werwą, nienawiścią i hałasem zalewającym okolicę jak szwedzki potop. Parówek w kaszę dmuchać sobie nie dał, ale karny był, więc dumnie paradował obok wrednej paskudy burcząc pod nosem. A że sąsiadka była z tych, które rozmowne są, więc cała okolica wiedziała, że mam agresywnego psa, który rzuca się na ludzi, psy i robi okropne zamieszanie Sąsiadka niestety już nie żyje (w tym miejscu wtrącę, że nie została pożarta przez Parówka), ale jest już nowe wcielenie (takie deja vue, ale ta poprzednia przynajmniej odpowiadała na dzień dobry). Deja vue właśnie rozpuszcza wieści, że jestem okropną złośliwą babą z wielkim, agresywnym psem, nad którym nie umiem zapanować i który się rzuca na ludzi i psy, hihi hau!
U mnie podobna baba!!! Ma takie male cos. Chyba pies, bez lupy trudno powiedziec, moze chomik, nie wiem. Biale to. Glosne. Pani podobna. Przesiaduje z tym zwierzakiem na przystanku, moze wietrzy, nie mam pojecia. Na widok mnie z psem zrywa sie, cos piszczy i ucieka!!! Doslownie, ucieka. Wlazi za swoje ogrodzenie, tym razem ona siedzi w samochodzie a zwierzak wietrzy sie na parkingu i pani z samochodu robi mi zdjecia... No coz, jesli dzis sytuacja sie powtorzy do kolekcji dolaczy fote z moim radosnie wystawionym w gescie przyjazni srodkowym palcem. Jakby co bede sie tlumaczyc, ze psu samolot wskazywalam. :D
No, ale od razu widac, ze to bestia krwiozercza, podla i zlosliwa... A nie, to Rys. To najspokojniejsze z tych tu na zdjeciu to Stefan, to wlochate, biale. ;)
Fajnie, że dziewczynki mają przyjaciela. Widac, że wszyscy szczęśliwi. Dzieci muszą mieć jakieś zwierzątko do opieki. Inaczej się rozwijają. Pomijam szczury - co niektórzy też to mają jako pupilek domowy brrrr.....
Bahati ale u Ciebie w rodzinie to Ty blond i Stefan no męża nie widzialam ale podejrzewam, że czarny :))
Moj blond tleniony, zebym w razie zrobienia czegos glupiego mogla powolac sie na kolor wlosow. :D Tusce tez sie wlosy zaraz rozjasnia, naturalna blondynka. Zeby bylo sprawiedliwie mala ma wlosy jak Miska ale oczy niebieskie jak Tuska. Ojciec...hmmm podobno Tuska jest do niego bardzo podobna, podobno jej sie na pewno nie wyprze... Gdyby jeszcze byl jej biologicznym ojcem... :D M.byl brunetem, poki nie osiwial :)
Ale w zasadzie wszystkie podobne do siebie. Zresztą rysy jeszcze sie wyklarują z czasem.
Dziękuję w imieniu Pana Morelka
Pamiętam ten Twój przypadek, zastanawiałam się nawet, czy nie będziesz jedną z pierwszych osób, która zabierze głos w wątku. Tak a propos, córka też została ugryziona przez psa, na szczęście bezzębnego. Też pieska sąsiadów, niewielkiego. Od lat chodzi sobie po osiedlu, zawsze na smyczy.
Zaczął merdać ogonkiem do dziecka - niestety było to merdanie nerwowe połączona z delikatnym oblizywaniem pyska, co jest jednoznacznym komunikatem "czuję się niepewnie, zostawcie mnie w spokoju". I zaczęło się.
"Jaki miły piesek!"
ja: "nno tak, ale nie głaszcz, wystraszysz..." (tylko nie po główce!)
właściciel: "on nie gryzie, pogłaszcz, bardzo lubi dzieci..."
piesek wzmógł nerwowe machanie ogonkiem i oblizywanie się, dołączył zez rozbieżny
no i wiadomo, jak to się skończyło, idiotyczne głaskanie po główce - pięknym szybkim chapnięciem bez ostrzeżenia, po chwilowej pozornej aprobacie dotyku - w sumie dobrze się stało, nauczka cudna, dla dziecka o charakterze "co mi tu będziesz gadać, ja wiem lepiej" - musi wyciągnąć wnioski z własnych błędów (tylko strach myśleć o kalibrze tych błędów w przyszłości :/).
Pomyślałam sobie wtedy, że nie pierwszym i nie ostatnim właścicielem psa jest taki sąsiad mający znikowe pojęcie o sygnałach, jakie wysyła ciało jego zwierzaka. A przecież to wcale nietrudne choć w podstawowej wersji poznać język psa.
ps. Morelek zrobił przeprowadzkę kocykowi, zrobił sobie z niego poduszkę i zapadł w przedpołudniowy sen w swoim ukochanym pontonie. Ale uszy strzygą :D
Hi, hi ........jak to mówią - na głupotę ludzką nie ma rady. Każdy pies jak i człowiek ma swój charakter.
Okropne jest gdy trafi się nam taki co to nie mozna go żadną siłą ułożyć. No ale co zrobic - zabić?
wyrzucić.
Dobrze jest np. znać rodziców szczeniaczka - po nim odziedziczy geny.
W moim przypadku jak już wtedy pisałam była ewidentna moja wina. Sąsiadka mnie ostrzegała - nie ruszaj. Raz pogłaskałam - udało sie (był już po spacerze :)).
Drugi raz - niestety nie.
Dopiero wychodzili wieczorem na spacer. Więc był już poddenerwowany.
Na starym miejscu zamieszkania obok w uliczce mieszka gościu, który miał psa - potwora.
Historia zasłyszana. Potwor pogryzł dziewczynkę. Do tego stopnia, że zamiast twarzy miała miazgę.
Gościu miał wszystko w d.....e. Sprawa sądowa. Niezliczone operacje plastyczne dziewczynki.
Psa uśpili.
Za naszych czasów gościu sprawił sobie nastepnego psa. Czegoś takiego w zyciu niewidziałam.
Nie wiem jak tamten wyglądał ale ten był jak z piekła rodem. Wielki, czarny, ohydny.
Na sam widok kolana sie uginały. I ponoć wszystkie jego psy takie były.
Na szczęście jego nie widziałam....
Już z samego opisu "nie lubię tego gościu", brrr
Morel to synuś tatusia, podobno wykapany, również z urody, ale charakter tatusia można by opisać tak:
"Achacha, hihihi, kocham pieseły, kocham człowieki, pobiegamy razem, teraz tu, a teraz tam, o coś się rusza, gonimy, i pacamy łapą, a teraz trącamy nosem i zalizujemy na śmierć. Ojej, następne człowieki do kochania, może mają też coś dobrego do jedzenia? Nie mają? To może chociaż pobiegają. Achacha, a hihi. Ojej zmęczyłem się. Muszę odpocząć, bo coś mi język pod łapami się plącze. A jednak nie, przypomniałem sobie, że zapomniałem, że jakoś szybko się regeneruję. To jeszcze pobiegam. Tylko ten język... może jakoś go sobie przymocuję, bo trochę w lataniu przeszkadza :D"
Iwett, też kiedyś byłam pewna swojego psa, ale...
Rudolf - labrador , wielki, łagodny , leniwy. Sarenka koło niego przechodzi i on d... nie ruszy. Fakt Pan Sarenka zaprzyjaźniony, przychodzi na kapustę włoską.
Kilka lat temu w sobotę po popołudniu piłam kawę z rodzicami w domu , Rudolf leżał przed domem. Nagle usłyszeliśmy wielki skowyt . Otóż sąsiadka przypomniała sobie , że nie ma jajek , a tu sobota, trzeba ciasto upiec. Przyszła , otworzyła sobie bramkę i w ręku miała smycz, na smyczy mały biały piesek . Zaznaczam , że była z tym pieskiem nie raz i nic nigdy nie zapowiadało , że coś może się stać.
Ja tego nie widziałam, ale ponoć Rudolf nagle podniósł swój tłusty tyłek i rzucił się na tego pieska. Tak mówiła sąsiadka. Pies został mocno gryziony , był operowany .
Zdarzyło się coś, co teoretycznie nie powinno się zdarzyć . Rudolf ma teraz 11 lat skończone i poza tym jednym razem , nic takiego nie miało miejsca. Ale to jest o ten jeden raz za dużo.
To była sobota po pracy, mój czas wolny , teren ogrodzony . Tak mogłabym się tłumaczyć. Ale się nie tłumacze, tylko do dziś zastanawiam się , co takiego się zdarzyło , że nastąpiła taka reakcja mojego psa.
Sąsiadce zwróciłam pieniądze za leczenie psa .
Nooo faktycznie przykre. Ale sąsiadce nic się nie stało?
Ja pisałam o relacji moje psy a ludzie. Choc to prawda do końca nie możemy byc pewni reakcji psa.
Bo jesli chodzi o inne psy to niestety mój husky to morderca. Dlatego tez zawsze chodzą na smyczy no oprócz ogrodu.
Niestety ta rasa tak ma - rzuca sie bez powodu na inne, nawet suczki co mu się nie zdarzało. Małe, duże stare, młode. Też miałam przykre sytuacje z tego powodu.
Ale zwiazane są z tym historie:
Kiedyś jako szczeniaczkiem był ,jeździliśmy z nim na wybieg dla psow. I pewnego dnia zaatakował go amstaff. Wsadził go prawie połówkę jego do pyska (wiadomo jakie mają paszcze) i go prawie udusił. Żeby nie właścicielka to byłoby juz po nim.
Cos mu z tego zostało bo jak atakował to tez tak próbował robić.
Po nastepne - rok jeździł w zaprzegach. A tam nie ma zlituj sie - psy sie ustawiaja. I drastycznie bywało.
Teraz żałuje, że pozwoliłam na ten rodzaj "sportu". Ludziska mówia, że huskie tak mają , one muszą ciągnąć. Guzik prawda - człowiek je do tego zmusza. I ma radochę.
Wilczurka jest łagodna ale też jak spotka inna sunie to "nadaje" jak durna.
Ostatnio tutaj została zaatakowana przez 2 owczarki - suczki sąsiada. Oj też to niewesoło wyglądało.
Myslę, że psy juz tak mają. Rywalizacja nie tylko w świecie ludzi się odbywa.
No właśnie , tak o końca nie możemy być pewni , że na pewno nie ugryzie.
Jak ktoś się mnie pyta, czy piesek gryzie, mówię zawsze , że zęby ma.
Sąsiadce nic się nie stało .
Mój Bruno /wyżeł/ ma trzy lata. Bardzo lubi zabawy,skacze do ludzi na przywitanie, co nie każdego musi cieszyć. Był bardzo łagodny do czasu jak go lekarka weterynarz, obcinając pazury - skaleczyła. Teraz na jej widok dostaje szału, mało tego, mogłam z nim robić co chciałam, czyszczenie uszu to była frajda, a po tym zdarzeniu pokazuje mi zęby, wyraźnie strach mu z oczu patrzy.
Na spacery wychodzi z mężem, bo mnie traktuje jak kumpelkę do zabawy i mnie nie słucha. Natomiast na działce ja się nim zajmuję, bo jako pies myśliwski bardzo lubi współpracę z człowiekiem, więc przynoszenie patyków to jego ulubione zajęcie.
Jednym słowem ma charakter, z którym należy się liczyć, "w kaszę sobie nie da napluć " :))
Zawsze kiedy widzę wyżła albo o nim czytam przypominam sobie rysunek z "Psich sucharków": wyżeł, niżeł, dłużeł, króceł, chudeł, grubeł :D
Kilka razy chcialam pobawic sie z Głąbaczowem, rzucajac mu patyk... Spojrzal na mnie z mina: skoro chcialas ten patyk, to na cholere wyrzucilas?!" i pobiegl sobie w druga strone...
Rzuć mu mięsko, przynajmniej po nie pobiegnie
Mój pies jak mu rzucę patyk patrzy na mnie z jawną pogardą i idzie dalej.
Smutno mi jest to pisać ,ale sama niedawno byłam zmuszona uśpić swoją sunie , właśnie z powodu agresji ? , nie ona nie była agresywna tylko miała w sobie cos takiego dzikiego. Juz zawsze będę sie czuć jak morderca , ale z drugiej strony czy nie byłabym nim gdyby pies zagryzł dziecko ? Przecież to nie pies jest winny a jego nieodpowiedzialny wlasciciel. Zaznaczę tylko ,ze do pogryzienia nie doszło , wiec pewnie sie zastanawiacie dlaczego uśpiono psa? . Chętnie opowiem jak ktos ma ochotę .
Ja mogę powiedzieć , że okazałaś się odpowiedzialnym właścicielem . Na pewno zrobiłaś to po dłuższym zastanowieniu . Opowiedz , ale tylko jeżeli masz ochotę . Jest to trudny temat dla Ciebie.
Ja chętnie posłucham......jestem psiara i pomimo, że jeden mnie ugryzł a mój własny o mało nie zabił (do tej pory ponoszę skutki) to kocham psiaki. Więc jak masz chwilkę to skrabnij.
Pisz kobieto, pewnie - czasem trzeba takie rzeczy wyrzucić z siebie!
Napisze,napisze ale nie dzisiaj. Dzisiaj sobie poplacze
Szczerze współczuję. Podjęcie takiej decyzji wymagało wielkiej odwagi, siły. Być może Twoja obecna rozpacz oszczędziła łez komuś innemu w przyszłości. Trzymaj się, miłość do zwierząt nie może być 'ślepa', lecz właśnie odpowiedzialna - jak Twoja.
Pozdrawiam i życzę spokoju.
Moja córka, która mieszka w Danii twierdzi, że tam w ogóle jest zabronione posiadanie psów ras uznanych za agresywne.
Tak więc tym samym zmniejsza się ryzyko ataków.
A zresztą po diabła tworzyc sztucznie jakies rasy. Czy człowiek to musi we wszystko ingerować?