Zamrozić w woreczkach po kawałku albo z boczkiem i cebulką zrobić smarowidło na chlebek i jeszcze koniecznie podzielić się z głodnymi ptaszkami :-) - może troszkę na drut i na gałązkę ja tak zawsze robię w zimie.
Nie robiłam , ale jadłam kiedyś coś podobnego, było pyszne:)
Bardzo polecam ten przepis...słonina wychodzi przepysznie.
Ja podałam tylko jeden z wielu przepisów na sało. Ten znam akurat i mam wypróbowany. Zreszta taki w papryce to Rosjanie nazywają nie sało, a szpik węgierski(Węgrzy robią to podobnie).Ja podałam nazwę "sało", bo nam się najszybciej tak kojarzy. Ale takich sposobów na słonine sa dziesiątki. I po białorusku i po ukraińsku i po litewsku...Jest ten tzw suchy sposób, który ja znam, ale sa też w zalewie solnej. Konserwowane, mrożone, chłodzone, różne...od wyboru do koloru. Wszystkie smaczne, ale nieco inne.Polecam poszperać w necie, np na Youtube.
Mam jeszcze w zanadrzu jeden przepis...na stroganinę. ale tego chyba sie nie odważę podać na WŻ. Poszczulibyście mnie chyba psami potem))) Az taka odważna to nie jestem)))
A poważnie to stroganina w warunkach domowych polskich. Bez mrozu poniżej -30, kiedy bakterie nie mają szans, jest po prostu niebezpieczna.Ale jeśli przywożą do nas krewetki, homary, to czemu nie zamrożone syberyjskie ryby, których nazwy nawet w Europie nikt nie zna, a są najszlachetniejsze ze szlachetnych i tak smaczne, że nie do porównania z innymi.
Poszukałam w necie przepisu. Nie poszczułabym Cię psami, dlaczego? W Polsce ludzie zajadają się tatarem, zupełnie nie zmrożonym, a na imprezach leżącym po kilka godzin na stole (bleeeee). Taki zamrożony w wiórkach sandacz jest na pewno dużo mniej niebezpieczny . Tylko trzeba lubić sushi :)
Podaj, podaj...ja Cię przed psami obronię
PS. Twoje przepisy się czyta jak doskonałe felietony kulinarne. Pisz jak najwięcej.
Nie zawstydzaj mnie. Walę straszne literówki, czasem błędy gramatyczne, pisząc np. pod natchnieniem chwili, a nie powinnam))Jestem z pierwszego fakultetu filologiem)) A zdolności literackie mam. Czasem je nawet wykorzystuję))Pozdrawiam.
...rodzice robili kiedys taka faszerowana miesem mielonym, podobnie jak tutaj: http://wedlinydomowe.pl/wedzonki/inne-wedzonki/1586-slonina-faszerowana-autorstwa-dziadka ,mozna tez zawinac skorka do srodka, nazywalo sie "sloneczko", pozdrawiam.
Zrób smarowidło z jabłkami i cebulą do chleba. Jeśli masz kamionkowy duży garniec, to wytop smalec ze słoniny i możesz go garncu takim przechowywać. Właśnie niedawno dowiedziałam się ,że najlepsza ryba smażona właśnie jest na smalcu a nie oliwie. Od niedawna znowu ludzie zachwycają się smalcem.
Dodam od siebie,że jak już wytopisz ze słoniny smalczyk to ze skwarków możesz zrobić ciasteczka.
Od dawna wiadomo, że smalec jest najlepszym tłuszczem do smażenia. Ja zawsze; do oleju (lub margaryny) na patelnię dodaję łyżkę smalcu. Polepsza to nie tylko smak przyrządzanych potraw ale i podwyższa temperaturę smażenia, co skutkuje efektywniejszym przebiegiem obróbki termicznej. Na samym smalcu ze względów dietetycznych nie smażę, choć byłoby to dla efektu końcowego najbardziej korzystne.
PS. Kuchnia węgierska opiera się przede wszystkim na smalcu.
Potwierdzam i podpisuję się pod tym dwoma rękami,ja jeszcze trochę smalcu dodaję do ciasta piernikowego.I w lodówce zawsze mam smalec w słoiczku-taki wytopiony ze słoninki.Smalcem smaruję też blaszki gdy piekę chleb-praktycznie co drugi dzień. .
To jest szczera prawda ,że na smalcu ( ja dodaję czasem 1/3 całości ) wszystko się super smaży .
Ale ...kiedyś w dawnych ,zamierzchłych , czasach ,u schyłku prl jadłam frytki smażone na smalcu ......wierz mi błeeeee takie były czasy :)
Teraz troszkę"mię" odrzuca, aczkolwiek kostkę smalcu w lodówce posiadam :)
PS.
Przez Węgry przejeżdżam 2 razy w roku ( w tę i z powrotem do Bułgarii) i oni chyba zapomnieli o smalcu w restauracjach ( w barach czasem czuć smalec )dla turystów z całego świata .Olej , olej króluje nawet w tych drogich :(
W dzieciństwie jadłam frytki smażone na smalcu bardzo często. Były pyszne.
Może Ty jadłaś właśnie jakieś robione z sercem ,ziemniaki na smalcu ,w rodzinie .Ja zjadłam 2 razy "frytki z budki " i mi było dosyć .Sama teraz nie raz robię i robiłam frytki domowe na oleju z domieszką smalcu i są git .
Te które jadłam były robione jako nowość tak ze 35 lat temu więc się nie dziw na samym smalcu :) To były inne czasy .I inne dziwne smaki np ja pamiętam jeszcze saturatory z dzieciństwa .....Najbardziej lubiłam z sokiem malinowym ....
Smalec nie był kupny tylko przez rodziców z własnej świnki topiony.
To nie ważne czy był ze swojej świnki ! Ja też takie frytki jadłam u swojej ciotki Stefanowej ze swojej świnki na swojej słoninie ,ale czy to były frytki ? Nie ! To były nasze krajowe (swoje ) ziemniaki ,smażone na tłuszczu naturalnym ( ze swojej świni ) oleju . Mi chodzi o to ,że niewiele osób pamięta jak w latach 80 dopasowywaliśmy się do zachodu . I czasem to było obrzydliwe .Przykład te frytki na zimnym oleju ze świni !
Prawdziwe frytki smażone były na łoju wołowym
A z czego robi się smalec roślinny? ostatnio takowy pojawił się w sprzedaży - jako smalczyk do chleba za, moim zdaniem, niebotyczną kasę (ponad 30 zł za kilogram).
Tak poza tematem - ale w związku z tym wątkiem, przypomniało mi się.
dziękuję wszystkim za odpowiedz jak tylko się zaopatrzymy w sól kamienną to zabieramy się za robotę :)
Często podglądam przepisy z tej strony :http://wedlinydomowe.pl/index.php
Mają fajne przepisy na wędliny domowe w tym na słoninkę :) Podejrzewam ,że wielu z nich zajmuje się zawodowo masarstwem i nie tylko :) Wpisz słowo "słonina" a sama zobaczysz .
PS
Nie reklamuję tej strony specjalnie ,warta jest jednak Naszej uwagi :)
Często podglądam przepisy z tej strony
:http://wedlinydomowe.pl/index.php Mają fajne przepisy na wędliny
domowe w tym na słoninkę :) Podejrzewam ,że wielu z nich zajmuje się
zawodowo masarstwem i nie tylko :) Wpisz słowo "słonina" a sama zobaczysz
. PS Nie reklamuję tej strony specjalnie ,warta jest jednak Naszej
uwagi :)
mam trochę słoniny z dzisiejszego świniobicia jak można ją jeszcze
przetworzyć oprócz smalcu? będę wdzięczna za każdą
podpowiedź
Jeśli słonina jest ze świnki domowego chowu, a nie z tuczarni, to możesz spróbować zrobić sało - obsypać obficie solą i wstawić w chłodne i zaciemnione miejsce na miesiąc. Mam wprawdzie bardziej skomplikowaną recepturę wytwarzania sała, ale jako że sało produkuję, tzn. wytwarza je wg tej mojej receptury hiszpańska firma ze słoniny świń rasy iberyjskiej, to nie mogę jej zdradzić, a nawet gdybym cały proces tu opisał, to i tak w warunkach domowych go nie zastosujesz.
Mogę jednak zapewnić, że to moje sało wszyscy chwalą. Szczegóły na www.biktor.pl. Sało jest do nabycia również na Allegro. Pozdrawiam, Krzysztof