Łyżeczkowanie mam mieć jutro,Podobno w znieczuleniu ogólnym.Tak się cholernie boję,że nie macie pojęcia.Boję się,że obudzę się w trakcie,boję się powikłań i bólu po.Jak ja to przeżyję.Mam krwawienia międzymiesiączkowe bo mam torbiele,dlatego lekarka zadecydowała o zabiegu.Mam przyjść do szpitala o 7 30 a do domu prawdopodobnie już o godz 11.Kiedyś jak byłam młodsza to tak się nie bałam i nie panikowałam a teraz nie wiem dlaczego tak mam.
Dasz radę ... moja teściowa dwa razy przeżyła w znieczuleniu miejscowym . Była pacjentką jednodniową na oddziale ginekologii. Uszy do góry i myśl pozytywnie . Jutro setki kobiet będzie poddawane takim '' kosmetycznym zabiegom '' . Nie jesteś sama .. Powodzenia
Moja mama bardzo często miała łyżeczkowanie średnio 4 razy w roku ot przekwitała z 10 lat ja nie miałam ale pobierali mi wycinek z szyjki więc jezeli to będzie takie lekkie uspienie to nie masz się czego obawiać nic nie boli ja po tym leżałam dobę w szpitalu oczywiście jakieś znieczulenie było ale nie boli, moze jak przy zwykłym okresie ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć, mnie na torbiele to tabletki anty pomagają od kiedy je biorę to nie mają szans urosnąć od 6 lat nie mam z nimi problemów więc Wszystkiego dobrego im mniej sie będziesz denerwować tym szybciej dojdziesz do siebie nie taki diabeł straszny ! Powodzenia .
Jak to dobrze,że są tacy ludzie jak Ty.Zawsze umiesz kogoś podnieś na duchu.Teraz już wiem,że jutro nie będę sama z tym strachem.Dziękuję z całego serca.Ciekawa jestem ile nie można dźwigać po takim zabiegu ? Chciałabym być chociaż 1 dzień w szpitalu,żeby być pod opieką w razie czego ale musiałabym chyba łapówę dać a tego już nie zrobię.
Miałam łyżeczkowanie po porodzie, podobno w znieczuleniu miejscowym choć mi się wtedy wydawało że "na żywca":) nie powiem żeby bolało, było koszmarnie nieprzyjemnie. Moja ciocia w znieczuleniu ogólnym, panikara z niej chyba największa na świecie, dostała jakąś tabletkę uspokajającą i potem narkozę, wszystko trwało może z 20 minut, po południu wróciła do domu, na ból "po" się nie skarżyła. Wszystko poszło gładko i sprawnie. Trzymam kciuki żeby w Twoim przypadku tez tak było. Głowa do góry!
Wiem jak to jest się bać. Mam lekarzo i szpitalofobię. Trzymam kciuki i mocno ściskam. Będzie wszystko dobrze . Powodzenia!
Ja jestem właśnie w fazie klimakterium.Od czerwca tak mi się wszystko miesza,że szok.Niedawno przeżyłam stres bo lekarz chciał mi robić operację guza piersi z rozpoznaniem nowotworu.Nie zgodziłam się po okresie guz i ból ustąpiły.To były tylko zaburzenia hormonalne.Czekałam wtedy na okres 2 miesiące a teraz mam krwawienia co 2 tygodnie,zapewnie przez tą torbiel.Dziękuję Wam dziewczyny.
Nikt Ci nie zaproponował leczenia hormonalnego ?
Leczenie proponowali ale unikałam tego jak mogłam,a ostatnio nawet nie mogłam brać bo czekałam na wynik z biobsji z guza piersi a czekałam długo bo zagubili mój wynik i dopiero po paru telefonach dostarczyli odpis.Ginekolżka mówiła,że antykoncepcja może pomóc ale nie musi.
Leczenie proponowali ale unikałam tego jak mogłam,a ostatnio nawet nie
mogłam brać bo czekałam na wynik z biobsji z guza piersi a czekałam długo
bo zagubili mój wynik i dopiero po paru telefonach dostarczyli
odpis.Ginekolżka mówiła,że antykoncepcja może pomóc ale nie
musi.
po porodzie to wszystko poranione więc doznania ciekawsze i tak powiem głębsze a tak to myk i już dasz radę
Moja koleżanka miała w tamtym roku też w tym samym szpitalu łyżeczkowanie.Żartuję,że to moja bliźniaczka bo urodzona tego samego dnia i ma jeszcze swoją siostrę bliźniaczkę. Nie wyczyścili dokładnie i jakąś bakterie miała nawet na kręgosłupie.Roślina z niej była.Wyszła z tego choć do dzisiaj na wózku jeździ.Wiem,nie powinnam tak czarno myśleć ale głowy nie zmienie.
nie możesz tak myśleć nic ci to nie da wiesz do 11 rano to kupa czasu jak będziesz tak się zadręczać to jutro pojedziesz ale do innego szpitala...
Też miałam i też w znieczuleniu ogólnym. Bałam się, ale zabieg okazał się do wytrzymania.Nie obudzisz się, bo nie usypiają, dostaniesz zastrzyk. Sam zabieg trwa krótko. Mimo znieczulenia nieco bolało, ale dało się przeżyć. Nawet na piechotę wróciłam do domu. A i byłoby dobrze gdyby ktoś cię ze szpitala odebrał. Najgorsze w tym zabiegu było to, że o 7 musiałam być w szpitalu i wypuścili mnie koło 13,30. Od 11 myślałam tylko o tym, że chcę się napić kawy.
Ginekolog powiedziała,że będę usypiana inaczej nie pozwolę.Dobrze,że ja nie piję kawy.Chociaż pamiętam jak miałam operację dawno temu i jak po,nie mogłam pić to jeszcze w narkozie półprzytomnej śniło m isię jak przechylam butelkę z coca colą i piłam,piłam.
Nie wiem rdzina czy napisałaś mi na pv bo nic nie przychodzi.Może nie wysłałaś ?
Nic się nie martw. Ja miałam dwa lata temu, też panikowałam, a nie było po co. Czyszczenie pod narkozą tak około 12, potem popołudniu do domu. Pytasz się o dźwiganie i słusznie. Nie wolno co najmniej dwa tygodnie i nie chodzi tylko o ciężary, ale również, na przykład mycie okien. Ja 3 tygodnie po, umyłam okno i byłam na większych zakupach i niestety dostałam krwotoku, ale ja biorę stale leki przeciwkrzepliwe i dlatego tak się stało.Potem lekarka powiedziała, że ja nic nie powinnam robić z 1,5 miesiąca. Normalnie 2-3 tygodnie i po sprawie. Acha, po zabiegu nic mnie nie bolało. Powodzenia!
Znajoma mnie nastraszyła.Powiedziała,że nie chce mnie straszyć i to wystarczyło bo jej córka miała i po prawdopodobnie ją mocno bolało tyle od niej wyciągnęłam.
Nic z tych rzeczy. Mnie nie bolało po zabiegu. I nie znam kobiety, którą by bolało.
Ja byłam łyżeczkowana po poronieniu z znieczuleniu ogólnym. Nie obudziłam się w trakcie i nic mnie później nie bolało. Ja leżałam jeszcze parę dni, musiałam brać szczepionkę (mamy konflikt z mężem) i takie tam.
Ale siostra moja też miała ponieważ jakoś długo krwawiła i rano poszła po południu wyszła, też ją nic nie bolało.
Nosić na pewno ok 2 tygodni nie można i żadnych większych prac domowych.
Zresztą przy wypisie lekarz powinien Cię o tym wszystkim poinformować:)
Nic się nie bój, myśl pozytywnie, głowa do góry:)
Zabieg w znieczuleniu ogólnym, w moim przypadku trwał 20 minut ze wszystkim.
Na koniec żartowałam z lekarzem, że była niezła impreza, ja nic nie pamiętam - tylko gdzie są moje majtki. Bo pojechałam w, a wróciłam bez.
Gdyby zabieg zrobili kilka minut wcześniej, jeszcze tego samego dnia byłabym w domu. A tak - zamknęli szatnię szpitalną... ja też nie napierałam za bardzo, bo to jednak zabieg pod narkozą.
Wynik badania ok, co z tego jak polipy nie dają się usunąć trwale...
Pamiętaja o zakazie dźwigania - bo choć mieszkam po drugiej stronie ulicy odbierać musiał mnie mąż, bo torby do domu nie wolno było nieść.
Ceść.Żyje chociaż jakaś taka słaba jestem.Chyba to po narkozie.Było nas 4 kobitki.Ja byłam ostatnia.Wzięli mnie dopiero o 10 30.Ze szpitala wyszłam o 14.Leżę sobie trochę w łóżku.Dorze że jedna kobitka była rozmowna.Tak nam szybko zleciał czas na pogawędce.że nie myślałam o zabiegu.Zestresowałam się dopiero jak kładłam się na samolot.Miły lekarz,miła pielegniarka.Odleciałam nie wiadomo kiedy.Nawet nie pamiętam kto mnie ubrał i jak znalazłam się w łóżku.Boleć prawie nie boli na razie.Zobaczymy co będzie dalej.Mam nadzieje,że wszystko będzie ok.Dzięki za pamięć.
Ha ... a nie mówiłam ,że mówiłam ,że wszystko będzie fajnie , szybko i miło ... Zdrowiej Kobietko !
Też się cieszę! Obserwowałam z niepokojem ten wątek, bo temat jest mi bardzo bliski... Cieszę się i życzę Ci Wszystkiego, co Naj..... w życiu!!! Pozdrawiam cieplutko:))
Kochana .. Jak trzeba to i Ciebie dobrym słowem pokrzepimy .. prawda Kobietki ?
Wiem już o tym, jesteście tak serdeczne i kochane TUTAJ i wiem, że zawsze pomożecie i wspomożecie! Jesteście Cudowne Dziewczyny i.....Chłopaki Buziaczki:)
miałam ci napisać, że o godz 7 Ci tego raczej nie zrobią. Tylko kilka godz poczekasz. Cieszę się, że jesteś po i życzę by było wszystko dobrze.
Czytam uważnie wszystkie wpisy. Życzę Ci oczywiście dużo zdrówka i siły w powrocie do świata zdrowych. mam prośbę. Ponieważ z pewnością kilka z nas kiedyś też zaliczy ten zabieg, opisz proszę przebieg rekonwalescencji.
Moim zdaniem rekonwalescencji nie ma żadnej.Przynajmniej w moim przypadku. Owszem - jakiś czas nie wolno dźwigać - ale poza tym to bezbolesny zabieg - bo w narkozie. No może uciążliwe są plamienia - ale to nie trwa jakoś długo.
Łyżeczkowanie to czyszczenie mechaniczne - tak, aby pozbyć się wszelkich elementów zalegających. To nie jest operacja jako taka.
Już gorsza jest "telewizja"(badanie za pomocą sondy z kamerą)- bo dają tylko głupiego jasia i czopka przeciwbólowego. Nie to, żeby jakoś mocno bolało - ale mało przyjemne, zdecydowanie mniej przyjemne niż zwykłe badanie.
Po jednym i drugim zabiegu od razu idzie się do domu (na drugi dzień).
Witam.Opiszę trochę jak to u mnie przebiega.W piątek zabieg.Zero bólu w trakcie i po.Lekkie plamienie, które ustąpiło po 5 dniach.Dzisiaj mam jakieś swędzenie ale to może być grzybica,jakoś nie mogę się z nią uporać od dłuższego czasu.Dostałam numer telefonu aby w razie niepokojących objawów zadzwonić.Zadzwonię jutro i zapytam czy to może mieć związek z zabiegiem.Jeżeli chodzi o dźwiganie to już zgłupiałam.Lekarz powiedział parę dni,ktoś tutaj napisał,że 2-3 tygodnie i już sama nie wiem a bardzo mi zależy bo chcę iść do pracy.A tak po za tym wszystko ok.
No i jeszcze zero sexu przez najbliższe 2 tygodnie .
Ja mialam to raz przed operacją. W znieczuleniu ogólnym z anestezjologiem, ale w zabiegówce w szpitalu. Trwalo 7 minut do wybudzenia. Zero bólu i efektów potem. Wydaje mi sie, ze uspili mnie tzw "głupim jasiem")), bo humor potem mialam chichotliwy))). Po kilku godzinach odpoczynku pojechałam do domu. nic strasznego. Zwykły zabieg. Pomyslałam jednak, że w ten sposób niektóre kobiety "usuwały" ciąże. 7 minut....wystarczy 7 minut....((
o tym samym myślałam... Co by było, gdybym była w ciąży? Przecież nikt nie sprawdza tego przed (bo wczesnej lekarz w trakcie badania nie wykryje).
Fakt - zostanie potwierdzony dopiero po kilku tygodniach - jak przyjdą wyniki badania histopatologicznego. I kto winien. Lekarz czy pacjentka?
Nie myśl o tym. Zreszta ja nie potepiam tych kobiet, co nawet świadomie to zrobiły.Nie byłam w ich sytuacji. Nikt z nas nie ma prawa potepiać ludzkich wyborów. Może Bóg, los, absolut.....
Mnie raczej frapowała uboga diagnostyka naszego systemu medycznego
Ja dostalam skierowanie od swojego lekarza. NFZ. Moglam wybrać szpital. Mieszkam naprzeciwko szpitala wojewodzkiego. Full wypas diagnostyki. Wybralam mały, kameralny, na końcu miasta. ale swój wybór poprzedzilam wywiadem wśród znajomych. Dobry szpital to nie maszyny, a lekarze. To był szpital MSWiA .Ma umowę z NFZ i przyjmuje wszystkich. Jak popatrzycie dokladnie na fotki z medycznych incydentów róznych oficjeli....wszystkie sa z tego szpitala. Ten szpital jest znany tylko wśród nielicznych))Na wejściu powiedzieli mi-pani się nie obawia, u nas nie ma pomyłek. I tak było.Teraz( a mineło od tamtej pory 10 lat) jest tak wyposazone, ze klekajcie narody.A lekarze wszyscy najlepsi. Na pewno to lekarze-funkcjonariusze,. MSWiA.Polikiinika. Ale to szpital dla wszystkich.Zresztą jedyne w moim mieście centrum onkologiczne.
ja miałam mieć.....miałam...bo byłam rzekomo w 8 tygodniu(podobno martwej ) ciąży...rzekomo..bo...
na wizycie okazało się,że serduszko Maluszka podobno przestało bić....kolejny gabinet..kolejny lekarz...dodam,że kolejny raz prywatnie...wtedy był to już 9 tydzień...wg lekarzy...dostałam skierowanie na ...łyżeczkowanie....wywołanie poronienia...usunięcie ciąży-jak kto woli....
stawiłam się do szpitala..z nowym badaniem HCG -które wskazywało na prawidłowy rozwój ciąży i 10-11 tydzień...
kolejny lekarz...kolejne usg i ...leżę...przeszło tydzień na oddziale i czekam...nie wiem już na co...bo z wielkiej radości zapadłam się w nicość...
przyszedł piątek i nigdy wcześniej nie widziany przeze mnie obchód....składający się z ordynatora ,4 lekarzy i (!10 studentów)...trwał na 4 pacjentki całe 5 minut...po obchodzie wezwano mnie do zabiegowego... a tam...tłum ludzi.....i pan ordynator,który przy tych wszystkich ludziach zaprasza mnie na fotel....na moje pytanie-jakie znieczulenie-odpowiedział z łaską,że normalne...bo anestezjolog jest na operacji,a on czasu nie ma i nie będzie czekał....więc ja mam na fotel już,a on mi rozetnie, rozepcha..i wyrwie TO po kawałku i będzie po sprawie.....(dokładny cytat!)
wyszłam na własne żądanie....za kwadrans byłam już w domu...
dodam tylko,że poroniłam...ale dużo później.... we własnym domu....40 dni po wyjściu ze szpitala....i nie było to Dzieciątko 8-10 tygodniowe.....
ale to już moja strata/sprawa....
macie szczęście Dziewczyny,że tak Was potraktowano......przy profilaktycznym leczeniu i zabiegu....
pozdrawiam....
Ja kiedys po wizycie u swojego lekarza ginekologa, który ma praktyke w szptalu dostalam zaproszenie na ultranowoczesne badanie USg do szpitala. Wchodze a tam siedzi 30tu facetów. Mysłam,ze dopochwowe. Stnełam i powiedzialam,ze w takim tłumie to sobie nie zycze. Faceci rozśmiali sie i powiedzieli, ze to brzuszne.To ja sie też usmiechnęlam i powiedzialm, a tak, to proszę bardzo.W czasie pooperacyjnym byli studenci. Nie mam nic przeciwko temu. Oni muszą sie nauczyć.Ale to sie robi zachowując zasady intymności.Nie tłum, a kilku lekarzy w warunkach intymnych to robi. Oni doskonale o tym wiedza i zawsze dostosują się. Wystarczy to powiedzieć.