Kochani! Mój wnusio skończy niebawem cztery latka. Jest dzieckiem pogodnym, ufnym , szczerym,kontaktowym. Posiada bogaty zasób słownictwa, chętnie chodzi do przedszkola.......ale niechętnie rysuje. To dla niego koszmar. Zachęcamy go jak możemy, rysujemy wspólnie w formie zabawowej, ale robi to bardzo niechętnie, więc nie zmuszamy go- nic na siłę. Córka wczoraj poszła po niego do przedszkola i pani na nią wprost nakrzyczała,że on już powinien rysować,że nie umie trzymać kredki, a mały siedział przy stoliku i płakał. podczas gdy inne dzieci się bawiły ona nie pozwoliła mu się bawić z innymi tylko kaza kończyć rysunek. Nie wiem jak zachować się w tej sytuacji. Poradźcie, proszę może są wśród Was panie przedszkolanki.
Sama mam czteroletnia córeczke, która chodzi do przedszkola i gdyby taka sytuacja mnie spotkała to porozmawiałabym z kierownikiem przedszkola i złożyłabym skargę na przedszkolankę. Każde dziecko jest inne, inaczej się rozwija, ma inne zainteresowania itp.Nie wolno zmuszać malucha i jeszcze karać za to, ze nie chce rysować! A karą było niewątpliwie to, że nie mógł sie bawic z innymi dziećmi. To jest przedszkole i dzieci dopiero oswajaja się z nowym otoczeniem, zajęciami.
Nie jestem przedszkolanką ale wiem na pewno, ze ta pani powinna jakos zachęcic chłopca, usiąść z nim wtedy kiedy inne dzieci tez rysowały, pomóc albo zaproponować, że skończy innym razem. Na pweno kara w takim wypadku moze jedynie zniechęcic dziecko zarówno do pani przedszkolanki jak i do przedszkola.
Takie jest moje zdanie.
A może zbyt usilnie zachęcacie dziecko do rysowania. Maluszek słyszy tylko że rysować- w domu przedszkolu. A może on po prostu nie lubi i tyle, a może po prostu zbyt duży nacisk kładzie się na to nieszczęsne rysowanie?? Nie w pojęciu nas dorosłych ale z punktu widzenia dziecka. ja poszła bym do kierownika placówki i powiedziała kilka słów na ten temat cała sytuacja jest karygodna zwłaszcza że działa się w obecności dziecka. U nas w przedszkolu jeśli nie chcą to nie malują oczywiście panie zachęcają na ile to możliwe ale jeśli się dziecko uprze to nie maluje tylko siedzi w ławeczce. Ja bym porozmawiała z Z panią drektor czy nie mogą odpuścić dziecku rysowania przynajmniej na jakiś czas bo to jest bez sensu takie karanie dziecka. Takie kary zniechęcą totalnie dziecko do rysunku. A przedszkolance przydała by się nagana i tyle. Czasami aby zachęcić dziecko do czegoś należy odpuścić bo może wtedy dziecko samo zechce. Może musi odpocząć od tych zachęt i stwierdzić że samo chce.
zrobiła bym tak samo jak TY. Adrenalina mi się podnosi do góry jak słysze o takich zachowaniach przedszkolanek.
Mój trzylatek też niechętnie maluje, a jeśli już to bardzo niestarannie - maźnie raz albo dwa i koniec. W przedszkolu też zwracano mi uwagę że nie chce rysować. Ja nie przejmuje się tym zbytnio- uważam że dzieci rozwijają się różnie. A zachowanie opisywanej "przedkszolanki" jest karygodne i może pogłębić niecheć dziecka do rysunków. Jak można zmuszać dziecko do siedzenia - z płaczem nad rysunkiem jak inne dzieci się bawią. I na dodtek przy dziecku "obgadywać" go. Moim zdaniem trzeba zwrócić uwagę przedszkolance że nie życzycie sobie aby dziecko było zmuszane do czegoś. Jeśli nie pomoże rozmowa z przedszkolanką to do dyrektorki. Przedszkole jest do zabawy, a nauka przez zabawę.
Ja tam przedszkolanką nie jestem, ale wiem jedno, że jeśli dziecko czegoś lubić nie robi to choćby nie wiem co robiono to się go do tego nie zmusi. Przyjdzie czas, że "pokocha" kredki i rysowanie. Wiadomo, że pani przedszkolance to przeszkadza, bo musi wymyślić inne zajęcie dla Twojego wnuka, a ma przecież więcej dzieci pod opieką. Jednak to nie powód, by krzyczeć na Twoją córkę, bo przecież to nie jej wina, że jej syn kredki omija szerokim łukiem. Ona go do tego nie zmusiła. Pani powinna raczej wykazać inwencję i sama z siebie zachędzić dziecko do kredek i rysowania. Mój bratanek, który ma tyle lat co Twój wnuk też kredek jakoś nie lubił i pani w przedszkolu z tego powodu afery nie robiła. Siadała koło niego i pytała co lubi i to z nim rysowała. Po chwili dziecko samo zabierało kredkę i robiło to samo. Na początku trzeba było wysilać wyobraźnię, by zauważyć że na obrazku jest to co on chciał narysować jednak od jakiegoś czasu rysuje same samochody ( te które jego zdniem jego tata powinien kupić:) ) wystarczy tylko chwila uwagi, a efekt można osiągnąć o wiele lepszy niż krzyk.
Druga sprawa jest taka, że nie wolno krzyczeć w obecności dziecka, na jego mamę, bez względu na wszystko. Wystarczy poprosić mamę na chwilę rozmowy po zajęciach w przedszkolu i powiedziec co nam się nie podoba, a nie krzyczeć w obecności nie tylko biednego dziecka, ale i całej grupy. Dla mnie to nie do pomyślenia.
Kup mu farby plakatowe. Ubierz w jakąś starą koszulkę ( może być nawet Twoja, którą można wybrudzić i katastrofa z tego powodu się nie stanie) i pokaż mu jak malować palcami. Niech zobaczy, że malowanie to nie tylko kredki. Potem możesz kupić różnych rozmiarów pędzle, (które w sklepach papierniczych można dostać na sztuki i nie są drogie) w ziemniakach powycinaj wzorki i niech pędzlem maluje po ziemniaku, a potem odbija pieczątki na kartkach. Wiem, że farby to nie to samo co kredki, ale może to przełamie jego opory.
I nic na siłę. Pewnie ma inne uzdolnienia i jego zdaniem malowanie to strata czasu:) Tak więc głowa do góry.
Ta pani zachowała się skandalicznie. Dziecko zacznie traktować rysowanie jako karę.
Mój niespełna trzylatek też niechętnie rysuje kredkami. Za to uwielbia mazianie paluszkami zamoczonymi w farbie. Może taka forma malowania przypadnie wnuczkowi do gustu? Poza tym trzeba go chwalić, ale umiejętnie. Chwalimy chęci - że spróbował, że miał fajny pomysł na rysunek, że sie starał...
Zauważyłam, że czasem panie w przedszkolu chca być bardziej papieskie niż sam papież... np. z uporem godnym pochwały pani kazała mojej córci zjadać skórki od chleba. A córcia dwa trzonowe ząbki rozwiercone, z założonymi watkami. Jedzenie zbyt twardych skórek to dla niej meka, krew sie dziecku leje z poranionych dziąsełek, w końcu trzeba było porozmawiać z pania, ze to nei żadna fanaberia dziecka ale fakt. Może rozmowa z panią na początek? I wyjaśnienie, ze nei oczekujecie, zeby zrobiła z dziecka kolejnego Matejkę? A jedynie zachęciła dziecko..., a jeśli nie będzie malował - trudno...
Tak sobie myslę, że interwencja jest konieczna... w życiu nie doprowadziłabym dziecka do płaczu dla jakiejś durnej idei - masz narysować i koniec! To przedszkole, dziecko trzeba zachęcać do nauki a nie torturować...
Az sie musiałam zalogować,moja córka nie lubiła malować ,miala kolorowanki,farby,wszelkie kredki,nie interesowało ją to i już,dopiero od jakiegos czasu to sie zmieniło,jak skonczyła cztery lata,teraz maluje namietnie wręcz,chociaż kredki żle trzyma,nie da sobie wytłumaczyc.ALE PIERWSZE SŁYSZE ZE CZTREROLATEK MUSI lubic malowanie,skoro nie lubi to nie i już,jego wola..skoro moja córka nie lubi lalek to nie wiem ,może tez z nia coś nie tak.musze na tym pomysleć.a ta kobieta z przedszkola chyba sie minęła z rozumem.
a ta kobieta z przedszkola chyba sie
minęła z rozumem.
Raczej z powołaniem... zamiast wspierac dziecko w tym w czym jest słabsze, bardziej zachecać, to ona je stygmatyzuje i karze za to, że jest w czyms słabsze... masakra...
Fakt, ze malowanie jest dla dziecka dobre, ćwiczy ruchy ręki - przygotowuje ją do pisania, rozwija wyobraźnię, kreatywność, pozwala rozładować emocje - ma działanie terapetyczne wręcz, zaleca sie je dzieciom nadpobudliwym czy nieśmiałym... Ale malowanie an przymus? To chyba działa w przeciwną i staje się dla dziecka źródłem przykrych odczuć, a powinno być odwrotnie!
Tutaj kilka sposobów jak dziecko zachęcić do malowania... przypomniało mi sie jeszcze, że z córcia bawiłam sie w ten sposób, że malowałyśmy razem - ja jakis fragment, potem ona :) Synuś też sie w takie coś wciąga :)
A tu ten artykuł z pomysłami na ćwiczenie łapek bez stresu :) :
http://polki.pl/rodzina_maledziecko_artykul,10016829.html
Zwracam uwagę na tor wyscigowy w kształcie ósemki... wydaje się banalne a jest to świetne ćwiczenie rozwijające mózg! Warto, zeby dziecko codziennie ćwiczyło poziomą ósemkę - w jaki sposób - jest opisane w artykule :)
I jeszcze coś takiego:
http://www.inteligentnezabawy.pl/?tag=jak-zachecic-dziecko-malowania
Moim zdaniem trzeba tez miec podejscie do dzieci, widocznie ta pani nie ma. Moje dziewczynki sa bardzo niesmiale i strasznie sie wszystkiego wstydza. W wieku okolo 4 lat zaczelam je zawozic do polskiego przedszkola 2 razy w tygodniu, przez prawie rok chodzenia nie odezwaly sie slowem do nauczycielek i tez wiecznie slyszalam ze cos z nimi nie tak ze powinnam pojsc do psychologa. Tak sie zlozylo ze w przedszkolu mial zajecia logopeda i tam poszly moje dziewczynki na sprawdzenie czy maja dobra wymowe, przy pierwszym spotkaniu chcialy ta pania zagadac. Wiec ja mysle ze po prostu panie przedszkolanki (bylo ich 3)nie mialy podejscia do dziewczynek i nie znalazly na nie sposobu. Lepiej bylo dla nich jak dzieci przesiedzialy 4-5 godzin za ktore zreszta niemalo placilam no bo pieniazki lecialy a one mialy swiety spokoj. Dzis moje dziewczynki pieknie mowia po polsku i szczerze powiem szybciej nawiazuja kontakt z dziecmi polskojezycznymi. Teraz maja znowu opory z mowiniem w amerykanskiej szkole ale tez mysle ze to kwestia czasu. Takie z nich po prostu dzikuski, musza sie oswoic :)
Co do twojego wnusia to tez bym nie pozwolila zeby byl karany przez pania za to ze nie chce czy nie umie malowac. Przeciez to jest przedszkole a nie szkola i jakby nie patrzec to chlopczyk ma dpoiero 4 lata. W przedszkolu do ktorego chodzily moje dziewczynki dzieci nie byly zmuszane do malowania jak nie chcialy. Moze z czasem dziecko polubi malowac a w tej chwili zastrzeglabym sobie w przedszkolu zeby dziecka nie karano za niechec do malowania. A dziecko trzeba zachecac bez konca, moze kupic jakas malowanke tak zeby sobie sam wybral, z ulubionymi postaciami z bajek. Ja moim dziewczynkom drukowalam z internetu rozne malowanki, wycinanki takie ktore sobie wybraly, jak czegos nie daly rady same zrobic pomagalam im. Zycze Ci aby Twoj wnusio z tego wyrosl i polubil malowanie.
Mój syn ma 9 lat a mniej więcej w wieku 4 lat także miałam rozmowę z Panią w przedszkolu na temat rysowania. Młody także nie lubił rysować - był znacznie opózniony pod tym względem w stosunku do innych dzieci, miał wzmożony nacisk na kredkę, malowanie sprawiało mu trudność. Pani wysyłała nas do neurologa - co wywołało u mnie od razu gwałtowny sprzeciw. W przedszkolach jest takie parcie na rysowanie, ponieważ to jakoś uaktywnia właściwe obszary w mózgu.
Teraz po 5 latach muszę uchylić czapkę z głowy przed Panią Marysią ponieważ jednak ona jako pierwsza zauważyła problemy naurologiczne, które rzeczywiście są.
Nie twierdzę, że jest tak samo u Twojego wnuka, bo może prostu nie lubi rysować i nie ma do tego talentu. Nie straszę Cię i nie wysyłam od rau na badania neurologiczne. Musicie obserwować dziecko, bo może się okazać, że problem zniknie sam.
Z tego co pamiętam nie byliśmy w stanie zmotywować Młodego do rysowania, od wieku ok 5 -6 lat był pod opieką poradni, gdzie pod okiem Pani pedagog miał specjalne zajęcia pod kątem dysleksji. Nadmieniam, że jest "skrzyżowany" tzn. jest leworęczny, prawooczny i prawonożny - co też może mieć związek ze szczególną niechęcią do rysowania.
Teraz jest w 3 klasie, zadnej dysleksji nie ma, pisze całkiem przyzwoicie, ale dużo się też bidulek namęczył zanim to wypracował.
No więc i ja się tu wypowiem. Zachowanie przedszkolanki - skandaliczne i tego nie da się wytłumaczyć.Ale jesli chodzi o rysowanie to faktycznie warto zwrócić na to uwagę i być pewnym czy to problem czy tylko kaprys dziecka. Mam w domu podobny przykład. Mój syn aktualnie ma 10 lat uczy się fenomenalnie, jest madry, ma niesamowite zainteresowania, ale...w przedszkolu nie potrafil robić z dziećmi żadnych ćwiczeń typu pajacyki, skakanie na jednej nodze itp. Oczywiście na co wina zwalana - na brak ruchu, niewielką, ale nadwaga. Mój syn jednak od urodzenia wykazywał, że będzie leworęczny. Poszłam z nim do poradni psychologiczno-pedegogicznej i co sie okazało. Testy na inteligencje w przedszkolu zaliczył dla dzieci klas III Skoły podstawowej, a testy sprawnościowe leżały na łopatkach!!!! Diagnoza była prosta leworęczność i lateralizacja skrzyżowana. Odpuściłam szczególny nacisk na niektóre czynności, których syn uczy się wtedy kiedy według niego przyjdzie na to czas. W wieku 8 lat dopiero opanował jazdę na rowerze, w wieku 9 zapinanie i odpinanie guzików. A w sekrecie powiem, że butów wiązać do dziś nie umie, ale się nauczy. Dlatego Kochana - skaga na przedszkolanę obowiązkowa, ale kontrola maluszka wskazana.
Popieram skarga na przedszkolankę konieczna- pedagog z jakimiś dziwnymi odchyłami. Moje dzieci też niezbyt chętnie rysowały kredkami, ale jak dostali wodę i farby najlepiej plakatowe to chulaj dusza. Może dziecko ma inne uzdolnienia które warto odkryć i rozwijać.
O Kochana chyba wychowujemy klony :)
U nas dochodzą jeszcze problemy emocjonalne, których nie możemy opanować.
Co ty nie powiesz...jak sobie z tym radzisz, bo ja odwiedziłam psychologa jesli chodzi o te problemy i chętnie się podziele jego opinią. Powiem ci Kochana, że niestety ale w naszym przypadku psycholog ucelował w 100 %. Pracuje nad tą nerwowością dziecka, ale co to daje jak mój mąż nie potrafi mnie w tym wspierać.
A tak na marginesie - nie pochodzisz z mojej miejscowości aby dzieci miały ojca listonosza?
Mój czteroletni synuś rysuje, maluje świetnie. Robi to bardzo chętnie. Natomiast moja trzyletnia córcia- nie lubi rysować i malować. Jeśli ją poproszę, to zrobi parę kresek, lub kółek. Jeśli kupię jej kolorowanki, to ze złości trzyma kredkę i maluje nią w jednym miejscu, aż zrobi dziurę w kartce. Ale... ostatnio, mój synuś rysował jakieś statki kosmiczne i moja córa poprosiła o kredki i kartkę. Nic nie mówiąc dałam jej o to co prosiła. Wiki siadła na podłodze i zaczęła rysować. Jak potem się dowiedziałam był to kosmos i rakieta. Na kartce były same kreski i kółka, ale byłam w szoku. Myślę więc, że tak samo będzie z Pani wnusiem! Proszę się nie niepokoić! Pozdrawiam
Może jeszcze raz na osobności porozmawiać z panią nauczycielką? powiedzieć, że jako matka nie życzy sobieTwoja córka by piętnować jej dziecko i to na forum grupy, a przede wszystkim jakim prawem podnosi głos na matkę? zachowanie kompletnie nieprofesjonalne; wnuk dopiero skończy 4 latka więc nie rozumiem czego ta pani się czepia, czy to przedszkole dla dzieci artystów malarzy? ;) Twoja córka powinna lojalnie uprzedzić tę nauczycielkę, że będzie obserwować jej zachowanie i to niekoniecznie w stosunku do wyłącznie jej dziecka. I jeśli w dalszym ciągu nauczycielka będzie postępowała na szkodę dziecka, dzieci zgłosi ten fakt do dyrektora przedszkola. Nauczycielka jest od tego by przede wszystkim zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa w grupie, dalej, ma obserwować dziecko i szczerze rozmawiać z rodzicami jeśli zauważy jakieś problemy, niechęci dziecka itd. Nauczyciel jest dla dziecka i rodziców, jest to zawód "usługowy". Z rodzicami powinień rozmawiać o dziecku delikatnie i dyplomatycznie. Zadaniem nauczyciela jest pomagać i wspierać rodziców w wychowaniu i rozwoju dziecka, dobro dziecka jest sprawą nadrzędną. Sama jestem nauczycielką w przedszkolu juz od 23 lat, od 5 lat w grupie integracyjnej. Zachowanie tej pani jest karygodne. Dzieci nie wolno zmuszać do żadnych działań, ale jeśli chcemy by czegoś się nauczyły, nabyły jakieś nowe umiejętności, rozwijały te, które jeszcze są w trakcie naturalnego rozwoju można dzieci zachęcać, sposobów na to jest mnóstwo. Należy poszukiwać w dziecku tego co dobrze mu wychodzi, tego co lubi i na tej podstawie szukać sposobów zachęty i rozwiązań. Dzieci bardzo lubią się "brudzić" (aczkolwiek nie wszystkie, ale tu już czasem potrzeba specjalisty SI), świetna zabawa i zachęta do zajęć i zabaw plastycznych to malowanie 10 palcami, można odbijać swoje rączki, nóżki, można malować dłonią, palcami. Najlepsze do tego są farby tempery; można do malowania używać kawałków gąbki, stempelków np. z ziemniaka, folii bąbelkowej; czegoś co daje efekt od razu, nie trzeba męczyć ręki kredkami na początku przygody z malowaniem, rysowaniem; Można dziecko zachęcić do zamalowywania powierzchni kartki farbą szerokim, grubym pędzlem, wcześniej na kartce rysujemy jasną świeczką jakiś przedmiot; dziecko chętniej zamaluje kartkę gdy pojawi się później niespodzianka w postaci obrazka. Przepraszam za tak długi post, ale na temat mojej pracy mogłabym pisać i pisać. Podsumowując najważniejsze jest dobro "naszych" dzieci
Cudownie podejście - oby tylko takich nauczycieli nasze dzieci spotykały na swojej drodze.
Niestety śmiem twierdzić, że nie wszystkie Twoje koleżanki po fachu mają prawdziwe powołanie.
Wiekszość rodziców nie jest też tak bardzo bojowa w stosunku do pań ponieważ po prostu boi sie zemsty. A przepraszam - na parę godzin zostawiamy w przedszkolu dzieci a nie np. kije od szczotki.
Serdecznia dziękuję za wszystkie odpowiedzi Wczoraj zakupiłam mu farby. I o dziwo chce malować tylko farbami! A tak na marginesie (nie dotyczy to już mojego wnusia) ta pani zakłada dzieciom dzienniczki uwag i rodzice muszą codziennie podpisywać.
a cóż to ma byc? Przedszkole o zaostrzonym rygorze?Zdecydowanie uważam, że pani przedszkoloanka minęła się z powołaniem. Bardziej pasuje mi na jakiegoś nadzorcę niewolników. Dzieci nie pasują jej do wzorca?
Mam wrażenie, że ta pani to nauczycielka, która straciła pracę w szkole i podobne zasady wprowadza w grupie przedszkolaków; dzienniczki (małe notesy) też mają dzieci w mojej grupie, już od lat, ale wyłącznie do korespondencji z rodzicami - wymiana informacji, wiadomości o wycieczkach, imprezach, opłatach itp.
Z tym nie zmuszaniem dzieci w przedszkolu do zadań to ciężka sprawa. Kilka lat temu założyli u nas przedszkole. Było powiedziane, że jak dziecko nie chce czegoś robić to nie musi. Pani się do tego stosowała. Problem rozpoczął się jak wprowadzono płatne lekcje angielskiego. Pierwsza lekcja to była porażka. Dzieci nie chciały uczyć się angielskiego tylko wolały siedzieć w ławkach i rysować. Wychowawczyni na to pozwoliła. Na zakończenie lekcji Pani od angielskiego pouczya ją, że tek nie może być. Rodzice płaca wiec dziecko musi brać udział i uczyć się, a przynajmniej siedzieć razem z innymi dziećmi i nie rozpraszać. Wychowawczyni musiała zmienić zasady. Wtedy zrobiło sie lepiej. Jednak nie było zmuszania o do efektu końcowego. Dziecko musiało być tam gdzie reszta. Jak sobie nie radziło to Pani pomagała. jak dziecko nie skończyło i nie chciało to nic się nie działo. Mój synek nie chciał wracać z przedszkola bo nie skończył malować, a nie wolno się poddawać. to była jego własna dewiza. Często mówiliśmy mu, że skończy jutro albo niech weźmie do domu jak chce. On akurat bardzo lubi rysować i robi to super. Wygrywa wszystkie szkolne konkursy plastyczne.
a może duża tablica i kolorowe kredy ?
Pani miała rację, iż zwróciła matce uwagę na coś co w jej mniemaniu mogło stanowić problem ale zrobiła to w zupełnie nieodpowiedni sposób. Zazwyczaj czterolatki chętnie rysują, kolorują. Sporo takich zajęć mają w przedszkolu a chodzi o wyrobienie sprawności ręki i przygotowanie do pisania. Nam pani zwracała uwagę na to, że córcia niewłaściwie trzyma kredkę, ja starałam się zwracać na to uwagę, mąż stwierdził, że skoro tak jej wygodniej to jeszcze nie jej czas, no i to on miał rację bo po jakimś czasie sama zaczęła dobrze trzymać kredki. Syn w przedszkolu nie cierpiał kolorowania, to była dla niego męczarnia. Rysować lubił zwłaszcza na ścianach Teraz fajnie rysuje ale pisze jak kura pazurem. Myślę, że mimo, że nie lubi rysować dobrze byłoby jednak ćwiczyć rączkę. Może jakieś kompozycje przestrzenne, którym trzeba domalować oczy, noski itp. Moje dziewczyny lubiły malowanie na dużych powierzchniach - brystol, szary papier, a kredki musiały być dobrej jakości.
W dyskusji padło wiele bardzo trafnych wniosków i warto je przemyśleć. Ja dorzuciłabym jeszcze poradę o zbadanie wzroku. U mojego syna (w wieku 4 lat) właśnie niechęć do rysowania i charakterystyczne zniekształcanie rysunków było objawem wady wzroku. Poobserwujcie dziecko i zastanówcie sie nad wizytą u okulisty dla własnego spokoju nawet.
Z moich doświadczeń - to wygląda na zaburzenie motoryki ręki, co w przyszłości może oznaczać pełną dysleksję lub dysgrafię.
ja mam to za sobą.
niby nawet początkowo się cieszyłam - bo nie paprał mi po mieszkaniu, nie miałam pobazgranych ścian.
Dosyć szybko zostało wykryte - właśnie przez niechęć do rysowania, malowania, wycinania. Już w wieku 6 lat był w poradni, do końca 3 klasy miał zajęcia dla dzieci z dysleksją. plus godziny mojej pracy.
Efekt - dysleksja jako taka została rozpracowana (to nei jest przypadłość, nad którą nie można zapanować, tylko wymaga mnóstwa pracy i samozaparcie. dwa - w moim przypadku - poza nieumiejętnością składania liter w całość była rewelacyjna pamięć - więc też prościej). Pozostała dysgrafia. Na tyle męcząca, że jak musi pisać ręcznie to policzy litery w zdaniu i znajdzie krótszy wyraz oraz usunie większość przymiotników (mna bogate słownictwo, lubi czytać). Pisząc komputerowo nie ma z tym problemów. Ba - ma rewelacyjny styl. W gimnazjum - jako nieliczny dostawał 6 z polskiego - za to matematyczne nic dodać nic ująć.
w tej chwili ma 17 lat - i za rok matura.
jak na razie ma problem z ukochaną matematyką - bo matura wymaga opisów i do tego ich przygotowują - a on nie potrafi (nie chce?) o tym pamiętać.
Gdyby to było zaburzenie motoryki to nie rsował by po śladzie,a robi to idealnie. Na wyrokowanie o dysleksji też chyba za wcześnie (zna wszystkie cyfry, liczy kolejno do 15, rozpoznaje litery) jak na czterolatka to uważam że super. Myślę,że czas tu będzie najlepszy. Mam porównanie bo mój 16-letni syn jest dyslektykiem i z nim były trochę inne problemy (lewą ręką pisze w zeszycie, prawą na tablicy, lewe oko i prawa noga)- wnuk jest prawostronny. Zobaczymy.....................
Owszem wcześnie.
Marcin mając 3 lata znał doskonale cały alfabet.
Nie przełożyło się to potem na czytanie - długo nie umiał składać liter w całość (połowa, koniec pierwszej klasy). Radził sobie - bo miał rewelacyjną pamięć (i ma nadal) - i zazwyczaj znał wszystko na pamięć. Z jego nauczycielką obawiałyśmy się, że dojdzie do trzeciej klasy nie umiejąc czytać. Potem jakoś zaskoczyło.
tabliczkę mnożenia opanował mając 5 lat (nie całą na pamięć, ale zasadę funkcjonowania). Nie lubił budować z klocków. Miał programy edukacyjne na komputer - mężowi znudziło się ciągłe odpowiadania na pytanie a ile to i pokazał mu na klockach, jak układać na kupki. I już nie było pytań. Klocki wysypywał po to, aby liczyć, a nie budować.
Każdy przypadek jest inny - mnie po tym co przeszłam od razu zapalają się lampki kontrolne. No i napisałaś, że nie umie trzymać kredki (może to były tylko słowa, wypowiadane w złości przez przedszkolankę).
W szkole nie mogłam wytłumaczyć, że on nie potrzebuje wydłużonego czasu pracy - a jedynie pisanie na komputerze - bo ja nie umiem przeczytać tego co napisze (a to w pierwszej kolejności rodzice mają być wzywani do rozszyfrowywania). Transakcja wiązana i tyle...
Ryzyko dysleksji można orientacyjnie badać juz u dzieci 5- 6 letnich, jest do tego narzędzie autorstwa Marty Bogdanowicz (skala ryzyka dysleksji). Wiec za jakiś czas dla świętego spokoju można dziecko przebadać, zwłaszcza jeśli w rodzinie był już taki przypadek. Bo dysleksja jest uwarunkowana genetycznie. I występuje w różnym natężeniu. I im wczesniej zacznie się ćwiczyć z takim dzieckiem tym lepiej :)
Sama niechęć do rysowania o niczym jeszcze nie przesadza, więc trzeba obserwować dziecko :) Może niechęć do rysowania wynika z czegoś innego... mój 3 letni synek np. uważa, że brzydko maluje (!), nie tak ładnie jak siostrzyczka - i nad tym pracujemy... więc najlepiej dociec źródła problemu :) Porad było tu mnóstwo...
Pozdrawiam!
Tego babsztyla w przedszkolu to zaraz bym postawiła do pionu, niech swoje dzieci tresuje w domu. Nie przejmuj się, moja córka też nie lubiła rysować.Później w szkole jak umiała tak rysowała i nawet nieźle jej to wychodziło, nie wszystkie dzieci chcą rysować i nie wolno ich zmuszać , bo przyniesie to odwrotny skutek.Może mi się dostanie za tego babsztyla:)ale jakim prawem doprowadza dziecko do stresu i płaczu.
Moja córka nie umiała nic narysować w wieku 5 lat. dlatego puściłam ja do zerówki o rok szybciej by poduczyła się zanim rozpocznie właściwą zerówkę. Pamiętam jak raz po lekcji Pani wezwała mnie do klasy by pokazać jak rysuje moje dziecko na tle klasy. Byłam przerażona. Nie znosiła rysować. W wieku 6 lat była już duża poprawa. W I klasie miała zbyt powolne tempo pracy. Teraz jest w III klasie i już zdąża na lekcji. Dzieci maja swój rytm. Należy obserwować.
Moj syn tez nie lubial rysowac i zmuszenie go do pracy graniczylo z cudem. Gdy mlodsza siostra zaczela bawic sie kredkami i rysowac majac dwa latka, syn wtedy zaczal z nia, mial wtedy 4,5l W przedszkolu zawsze dlugo wykonywal prace, inne dzieci sie juz bawily a on "dziobal" na tej kartce. Teraz jest w zerowce i sama w domu codziennie mu daje do wykonania karte pracy z cwiczeniami grafomotorycznymi aby ta reke jednak usprawnic, bo za rok nikogo w szkole moze miec problemy a wiem jak nauczyciele potrafia reagowac na problemy.
Z pania wychowawczynia powinna mama porozmawiac, bo krzykiem niczego nie zwyciezy. A w domu sprobujcie inaczej rozwijac manualnie raczke (wycinanki, wydzieranki, plasteina, farby do malowania palcami itp)