U nas ubieramy choinkę prawdziwą, w wigilię lub dzień przed:)Zawsze kupuje ją mąż z córką i musi być do sufitu:)
U mnie zawsze od dzieciństwa tradycja była żywa choinka i ja tą tradycje podtrzymuje. Nie ma nawet mowy o plastikowej choince, a zapach żywej - niezastąpiony. Choineczka ma około 2 metrów i jest juz strojona dwa dni przed Wigilią, wtedy mam jeszcze w miare wiecej czasu.
u mnie w domu nigdy w życiu nie było i nie będzie sztucznej choinki:P....zresztą,to tradycja rodzinna:) pamiętam choinki u dziadków i pradziadków-zawsze żywa i pachnąca...w domu mojej Mamy też zawsze jest żywa...więc w moim od kiedy tylko robię wigilię też jest żywa...A jeśli chodzi o sposób ubierania...cóż...z zawodu jestm florystą,więc co roku jest inna...znajomi,którzy wpadają do nas z wizytami nie mogą się naochać i naachać:)-komentarze zbliżone do tego:jesssuuuu,jak cudnie...normalnie jak w jakimś katalogu:) dodam tylko,że cały salon,kuchnia,zresztą cały dom ma przebranie świąteczne i co roku mam inną wizję:)
A ja nigdy nie zapomnę choinki u babci:)Była duża , żywa , osadzona w wiadrze z piachem które babcia zakręcała krepiną.Ubierała ją zawsze dzień przed wigilią, w pokoju był duży kaflowy piec, ale w dniu kiedy stawała choinka był zimny, rozpalano go dopiero w wigilię rano.
Spałam w tym zimnym pokoju opatulona pierzyną która powleczona była w wykrochmaloną białą poszwę, a zapach lasu był cudny.Aż mi sie łezka zakręciła w oku na to wspomnienie, nigdy już nie będzie takich świąt jakie były w dzieciństwie.
Dario słusznie zauwazyłaś żadne nasze święta już nie będa takie jak te z naszego dzieciństwa.
Mamy teraz wędliny , owoce na codzień dawnej był to rarytas tylko świateczny. Pewnie młodym pokoleniom trudnow to uwierzyć. Czasem tęsknie do zapachu zielonej pomarańczy która t kojarzy mi sę ze świętami z mojego dzieciństwa.
W moim rodzinnym domu zawsze była sztuczna choinka . U nas w domu przeważnie prawdziwa w doniczce, Zawsze mamy nadzieję że nam się przyjmie w ogrodzie ale nigdy sie to nie udało.Na choince Lubie mieć własnoręcznie wykonane ozdoby z dzieicakami co roku co innego. Nie lubie monotoni dlatego co roku choinka jesst inna. W ty roku święta spędzim chyba poza domem i dlatego będzie sztuczna choinka.
Hope baardzo błagam, nie zapomnij w tym roku zrobić zdjęcia choince i podzielić się z tymi, którzy świeta spędzają u męża, w kraju fioletowej Milki i zamiast choinki (w domu obowiązkowo zawsze jest żywa) mają kilka gałązek iglaka w przeźroczystej misce do sałatki ;p ehh brak miejsca na choinkę :/
KOKARDO-nie mam zbytnio czasu na robienie zdjęć,ale przecież obiecałam:) na początek zostawiam dla Ciebie zdjęcie mojej jednej świątecznej komody z salonu...była to próba generalna,czyli czy wystarczy mi świec na wigilię:) wianki na scianie zrobiłam sama z kawałków brzozowej kory i mchu...druga komoda(zdjęcie wstawię później) jest udekorowana wazonem(własnej roboty i zdobionej decoupagem) z wierzbą mandżurską i światełkami...no i jeszcze choinka....ale ze względu na to,że mój osobisty Ślubny zaszalał i moja choinka jest iście żałosna-muszę jeszcze coś zrobić ,żeby wyglądała w miarę znośnie(zdjęcie też będzie)
świece na komodzie są:cynamonowe,korzenne i o zapachu pierników...świeczniki(wszystkie) i anioła też robiłam sama:)
Czekałam i się doczekałam ;) Wianki dla mnie są extra!! masz rękę kobietko i całość wygląda jak dla mnie rewelacyjnie :) kupuję to :]
HA!!! wiedziałam:P:) idę do pracy....wesołych świąt
No to bede pierwsza, ktora ma sztuczna choinke, nie za duza i w wiekszosci jest ubrana z wlasnorecznie zrobionych ozdob - dla nas jest sliczniutka!
Ja też mam sztuczną w domu . Moja choinka jest zawsze terz ubrana w .... wielkie złoto - czerwone motyle.
Tutaj od pierwszego grudnia ubiera się okna w kolorowe lampki, przez to wieczorem małe domki wyglądają jak z bajki. Wiele osób decyduje się na ubranie całego domu w lamki. Co roku jest konkurs na najładniej ubrany dom w mojej okolicy.
Gdy byłam dzieckiem, w domu stawiano prawdziwą choinkę... ale tylko przez kilka lat. Podobno nadszedł taki rok, że mama jeszcze po zapadnięciu zmroku biegała w dniu Wigilii, nie mogąc nigdzie kupić choinki. Koniec końców, w dużym pokoju rozstawiono mikroskopijnego krzywego sztucznego drapaczka, pod którym siedziałam i chlipałam dobre parę godzin. Prezenty nijak nie chciały zmieścić się pod drapaczkiem (obok też nie, bo całkiem go przesłaniały), więc stały nieopodal - wzgardzone przez rozmagajoną dziewczynkę. No bo jak to tak, bez choinki dużej i w ogóle! Skandal i świąteczna patologia (wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o istnieniu takiego słownictwa, ale gorliwie wyrażałam je miną, od której pękały nasze żelbetowe ściany).
Już następnego roku, gdy tylko nadarzyła się okazja, nastąpiła uroczysta wyprawa do jednego z większych miastowych sklepów, w którym wielkie sztuczne choinki prześcigały się wzrostem, tuszą i kolorami (właśnie do asortymentu dumnie wkroczyły białe, wzbudzając a to zachwyt a to zniesmaczenie co bardziej konserwatywnej części społeczeństwa). Mama stanęła przed drzewkiem średnich rozmiarów o chuderlawych gałązkach, co oprychałam ostentacyjnie, uroczyście oświadczając, że jednego drapaka w domu już mamy (tak naprawdę to pewnie zrobiłam tylko błagalną minę lub puściłam kilka słonych łezek z prawego lub lewego oczka, miałam bowiem jakieś cztery albo pięć latek). Mama wzruszyła ramionami i wsadziła pod pachę wielgaśny karton z dwumetrową choinką z odczepianymi gałęziami - względy praktyczne, łatwiej upchnąć w piwnicy! Oj dały nam te odczepiane gałęzie popalić w kolejnych latach. Zawsze w najmniej niespodziewanym momencie... Buch! obracały się pod kątem 45 stopni i zastygały smętnie w chwiejnym półzwisie, gubiąc bombki i łańcuchy. Nie pomagało klejenie, ściskanie obcęgami i uszczelnianie nadmiernie rozepchanych tulejek na gałązki, które producent przygotował w metalowym pieńku obciągniętym plastikowymi igiełkami.
Szybko przestałam lubić plastikową choinkę. Chyba dlatego w moim domu zawsze gości prawdziwa. Kłująca i pachnąca. Czarodziejska, z nieodgadnioną tajemnicą natury wniesioną do domu. Czasem strojna w ręcznie dmuchane i ręcznie malowane różnokształtne bombki, kolorowe i wesołe. Czasem przywdziewa skromną słomianą szatę. W ubiegłym roku obsiadły ją figlarne motyle i anioły. Tegoroczna jeszcze nie wie, jak się ubrać, ale na pewno coś wymyśli. Chyba marzą jej się pierniki i łańcuch z popkornu :)
A tu trochę choinkowej historii w fotkach z wybranych lat :)
Zawsze sztuczna choinka. Ubrana: bańki, łańcuchy, światełka i żadko cukierki. Wielkość: jak dla mnie mogła by być jak najmniejsza. Obecna ma jakieś 150cm chyba.Jak dzieci były małe to miała pewnie 100 cm.
A czemu nie prawdziwa?nie pachnie i nie czuć wcale ze to święta.
Niektóre osoby po prostu wolą sztuczne choinki. Nie trzeba podlewać, zamiatać i odkurzać igieł. Tak po prostu jest :) Niektóre sztuczne choinki też są całkiem ładne.
Tak przy okazji, Ja znów wyciągnęłam z worka swoją choinkę z szyszek. Mam też choineczki papierowe, gałązki wierzby udekorowane bombkami, łańcuchem i lampkami oraz cyprysiki z własnoręcznie nawleczonymi łańcuchami z koralików :)
Ja bym musiała jechać 100 km w jedną stronę ,żeby kupić marną malutką choinkę. Wolę więc moją pewną i piękną, chociaż nie prawdziwą i nie pachnącą.
Można kupic w donicy, miałam kilka lat temu taką, była piękna i igły się nie sypały, rośnie sobie teraz na działce.Bałam się że nic z niej nie będzie , bo wcześnie sie obudziła , więc szybko poszła sobie odpoczywać do piwnicy:)
Nasza stoi w stojaku do którego można dolewać wodę , a igły zmiata się na szufelkę jak tylko trochę zleci , bo jest dostęp i choinka stoi na gołej podłodze, nie wbija sie w dywan i nikomu nie przeszkadza,:)Ale zapach w świeta jest piekny i zawsze troche przypmina mi święta z domu babci, a i dzieciaki wyniosą troche tej prawdziwej światecznej tradycji.Córka o sztucznej nawet nie chce słyszeć.
U mnie zawsze jest sztuczna choinka, bo mi szkoda żywych drzewek. Choć przyznam, że raz jeden była prawdziwa świerkowa choinka ok. 1,0 m w doniczce przetrwała całe święta i pod koniec lutego wysadziłam do ogrodu. Na początku myślałam, że juz z niej nic nie będzie a teraz ma już ze 3 m strasznie się cieszę jak na nią patrzę, bo nie chciałam żeby wylądowała na śmietniku.
Co do zapachu to zawsze można kupić olejek zapachowy - świerkowy. dekoracja z bniek, łańcuchów i światełek, ale niedługo mała idzie do przedszkola więc asortyment odpowiednio się zmieni i zwiększy. Powiedziała, że jak śnieg spadnie to tatuś przyniesie choinkę z piwnicy i czeka na śnieg.
Sztuczna choinka, 170cm. Ubierana "na bogato" i pstrokato. Dziewczyny obwieszają ją bomkami, slomianymi ozdobami, kokardami z sizalu, pierniczkami, lańcuchami, lapkami, czym tylko zechcą. Ja jedynie zgrzytam zębami. :) W domu ubiorę sobie elegancko malą, też sztuczną ale tam gdzie święta-na wsi niech robią co chcą. Koty nie pozwalają na żywą choinkę, wieszają się na niej, zresztą nie cierpię klujących igiel. Żywą ustroimy w ogrodzie, skoro już tam rośnie jakiś iglak.
U mnie tez sztuczna choineczka mam wielki wybór bo maz nimi chandluje :)
Od wielu,wielu lat małe czy też duże ale zawsze sztuczne choinki. Szkoda mi lasów!!!
U mnie też sztuczne i małe odkąd do lutego nie było komu rozebrać choinki . Dwie małe czasami pakuję do worka razem z bąbkami i do szafy .
No cóż większym złem dla środowiska jest sztuczna choinka. Ja nikogo nie namawiam do żywej, ale argument "szkoda mi lasów" do mnie nie przemawia ;)
Nie odbierz tego jako atak na siebie, taka lużna uwaga do stwierdzenia "szkoda mi lasów'
pozdrawiam serdecznie
Marzy mi się duży salon, a w nim piękna, pachnąca żywa choinka. Na razie jednak brak miejsca wymusza sztuczne drzewko, malutkie ale piękne. Ach, rozmarzyłam się.........
Nie mam dużego salonu, ba! nie mam salonu w ogóle. Spore choinki jednak trafiają pod naszą strzechę - prawda, że kosztem upychania mebli po trzech kątach, żeby ten czwarty zrobił się wolny dla pachnącego drzewa, ale w zamian za te wyrzeczenia mamy potem przyjemność spędzania czasu przy zgaszonym świetle wśród migoczących lampek. Bardzo to lubię.
Nie lubię jednak rozbierania drzewka :(
My ubieramy prawdziwą choinkę. Moim marzeniem jest ozdobienie jej max. dwoma kolorami, ale moje córki uważają, że o wiele ładniejsze są wielokolorowe, a poza tym musiałabym ponieść jakieś inwestycje w ozdoby świąteczne, co przy ilości już posiadanych przeze mnie ozdób wydaje się pomysłem bezsensownym...
Sztuczna choinka.
Nie miałabym sumienia wywalić na śmietnik żywej.
Mamy 2 spore choinki.W jednym pokoju ubieramy na złoto-czerwono z dużą ilością kokard a w drugim (jak to mówi moja koleżanka) po wiejsku czyli kolorowo i wesoło.Najwięcej radochy mają wtedy dzieciaki.Wiszą kolorowe bombki,cukierki i pierniki.Takie choinki wg. mnie są najpiękniejsze
U nas sztuczna choinka juz ubrana stoi i czeka na swieta jeszcze tylko dzis zrobie ozdobe do kominka i wszystko gotowe.
Sztuczna, 160, kolorowy misz masz.
Bombki mam jeszcze zabytkowe, po prababci, babci i od mamy.
Także wspomnieniowo....
odkad pamietam, zawsze sztuczna....;-) w duzym pokoju taki kolorowy misz-masz, bombki jescze z czasow mojego dziecinstwa a w moim pokoiku mala choineczka stoi na lawie, ubrana w czerwone bombeczki, czerwone kokardki i inne tym podobne pierdółka tez czerwone;-))) aaaa lampki tez oczywiscie czerwone;-))) w zeszlym roku zrobilam soibie ta malutka ubrana w kolorowe cukeirki czekoladowe, pierniki i ciasteczka mojego wyrobu i takie tam..;-)) byla urocza!;-))
Sztuczna choinka 180cm w czerwono - złote ozdoby choinkowe
Żywa jodła 150, ozdoby czerwone, złote i słomiane
Kolorowy!! Podoba mi się :) Gdyby to był facebook to bym napisała- Lubię to :)
Bardzo spóźnione, ale wklejam :)
Zdjęcie mojej niepozornej niedużej tegorocznej naturalnej choineczki (nie ma zbyt wielu igiełek, ale urzekł mnie jej kształ, więc kupiłam)
oraz zdjęcie wysokiej choinki na Długim Targu w Gdańsku - przyjechała jak w ubiegłym roku z Sulęczyna i uginała się pod ciężarem lampek - jak zwykle od kilku lat cudna!
u mnie w domu rodzinnym zawsze była sztuczna choinka... mama do tej pory ubiera drapaka z plastiku ale za to u dziadków... tam była zawsze świeża, pachnąca taka do samego sufitu i też stała w zimnym dużym pokoju... żeby nie opadała... teraz kiedy mam własny dom (mieszkanie) zawsze mam żywą choinkę... nie dużą, taką z 170cm ale zawsze piekną, stoi sobie na małym ikeowskim stoliczku na serwecie w mikołaje i gałązki a pod stoliczkiem piętrzą się prezenty... no i co ważne... ponieważ mam w domu 3 koty nasza choinka jest... przywiązana do haka w suficie żeby koty jej nie przewróciły jak bedą na nią włazić... obwieszona czerwonymi kokardkami, koralikami i bombkami... starymi, takimi z mojego dziciństwa ale też nowymi, tradycją u nas jest kupowanie co roku "czegoś" na choinkę, choćby 1 rzeczy, tak więc z roku na rok jest więcej cudeniek... a w tym roku po raz pierwszy wisiały też pierniczki z przepisu Wkn... pięknie się prezentowały... a jak pachniało... ho ho ho...no powiedzcie same... prawda że ładna?
Moja się chowa przy Twojej - ze wstydu, że taka łysa :) Cudna, gęsta i idealna w kształcie!
Ale i tak lubię swojego naturalnego drapaczka, mimo że ma tak mało igiełek :D
no proszę Cię... Twoja też jest śliczna, za to mojej już nie ma... rozebrałam ją z ozdób we wtorek bo z igieł to się już sama rozebrała wcześniej...
:o)
moja też już połowę igieł zgubiła - jakieś liche widać te choinki w tym roku, w zeszłym wytrwała mi do 10 lutego bo wówczas miałam kolęde.
Dzisiaj właśnie w kościele się dowiedziałam że w najbliższym tygodniu ksiądz u mnie nie zagości więc niestety choinka zasili wysypisko już w poniedziałek lub wtorek wczoraj rano szalałam z odkurzaczem a dzisiaj mam więcej igieł na podłodze niż na choince nie ma więc na co czekać. Zostawię tylko pozostałe dekoracje i musi starczyć jako substytut choinki.