Co o tym sądzicie ? Moja mama pracowała i my zawsze mielismy w domu obiad. Nie chodziłam na stołowke szkolną. Ostatnio moja koleżanka mi powiedziała, że ona pracuje i nie ma kiedy gotować. Pracuje do 15 jest w domu koło 16. Zdziwiło mnie to bo tak własnie pracowała moja mama, Wcześnie zaczeła nas angażowac w przygotowanie obiadu dzięki czaemu ja potrafię świetnie gotowac.
Zasatanawiam się czy dla wielu kobiet praca nie jest wymówką a Wy jak myślicie ?
Jest, jest wymowką! Ja pracuje do 16, w domu jestem przed 17, więc obiadokolacje jadamy zwykle przed 18. Nieraz (właśnie z braku czasu) jest to coś banalnego i prostego, raz na ruski rok zdarzy się nawet jajecznica, ale wyznaję zasadę, że rodzina jednoczy się przy stole.
chcieć to móc...zawsze można gotować z dziennym wyprzedzeniem tak żeby nie trzeba było jeść późną porą,można gotować w weekend tak że wystarczy na kolejne np 3dni, albo gotować z doskoku ale większe ilości które się porcjuje, zamraża a potem tylko odgrzewa. każdy ma prawo żyć tak, jak uważa za stosowne ale stwierdzenie tej pani powinno raczej brzmieć: nie gotuję bo nie chcę; a nam i tak nic do tego:)
chcieć to móc...zawsze można gotować z dziennym wyprzedzeniem tak
żeby nie trzeba było jeść późną porą,można gotować w weekend
tak że wystarczy na kolejne np 3dni, albo gotować z doskoku ale większe
ilości które się porcjuje, zamraża a potem tylko odgrzewa. każdy ma
prawo żyć tak, jak uważa za stosowne ale stwierdzenie tej pani powinno
raczej brzmieć: nie gotuję bo nie chcę; a nam i tak nic do tego:)
Ja jak wrócę do pracy na etacik to marzy mi sie abonamencik obiadowy w naszej osiedlowej resturacyjce . Obiady domowe .. z możliwością wyboru , zmiany dania za dopłatą ...Uwielbiam pichcić ale gotować obiad z wyprzedzeniem jak nie ma sie na to ochoty to ...zabijanie moich uczuć kulinarnych ..
Gotowanie i zamrażanie to dla mnie '' prześtepstwo '' wiem .. ze przez wielu z was praktykowane ..Jeszcze miesnę dania .. pierogi dla mnie sa do przyjęcia ale zupa rozmrożona ,szczególnie z ziemniakami .. to ochyda jak .dla mnie rzecz oczywista .. ! :)
No to jest nas dwie z tym zamrażanie, nie smakuje mi i już.W życiu zupy nie mroziłam.
Beaciu ! Jak mnie odwiedzisz z zamrażlnika tylko podam .... kostki lodu
Ja podobnie, nie cierpię rozmrożonych dań , kotletów itp. Mrożę tylko surowe mięsko.
hm...ciekawe co Mąż na ten abonamencik w Dąbrówce...domyślam się ze z Niego bezkonfliktowy ludek ale ja bym nie ryzykowała aż takiej ekstrawagancji
Dorocia ! Jak u nas dzień zapracowany albo dzień lenia .. zawsze nam pani ''Dąbrówka '' gotuje i ... nam smakuje ! Najbardziej lubie odsunąć talerz spod nosa i .. do domciu na kawusie i ciacho pędzimy ! Ech lubie taka ekstrawagancje ...
A ja nie uważam, że to wymówka. To styl życia.
Czy to, że nasze mamy wracały z pracy o 16 i pędziły do garów, w czasie gdy ich mężowie wracali z pracy i siedząc przy telewizorze czekali na obiad było normalne? Myślę, że to stereotyp kobiety dbającej o ognisko domowe. Tylko, że kiedyś, gdy rolą kobiety było dbanie o ognisko domowe, nie musiała ona pracować zawodowo. Mąż utrzymywał rodzinę, kobieta dbała o dom. Cofając się jeszcze bardziej, mężczyzna polował, kobieta przyrządzała posiłek.
Ja gotuję gdy mam wolny dzień. Oczywiście gotuję większą ilość, tak żeby można było sobie na następny dzień odgrzać. Jesli nie ma mnie w domu trzy dni pod rząd, a pozostałości po ugotowanym obiedzie się skończyły, sami panowie sobie muszą zapewnić posiłek. I jeszcze im łapki od tego nie odpadły :)
A ja nie uważam, że to wymówka. To styl życia.- coś w tym tez jest. :):):)
Zyjemy w czasach kiedy półki sklepowe uginają się od dań gotowych. Produceńci prześcigają się w reklamach jak nas zachęcić do ich zakupu. Pokazują w nich uśmiechnięte kobiety gotujące wykwintne dania z torebki czy tak będzie wyglądac współczesna kobiet a ??
Ewa fajnie, że jesteś kobieta, która nie wszystko przyjmuje na swoje barki. Super że Twoi Panowie potrafią sobie poradzić w kuchni. Potwierdza to, to co powiedziała Twoja poprzedniczka że dla chcącego nic trudnego :):)
Taaa, tylko że ja taka mądra jestem, bo moi panowie dorośli, a panienka na swoim :)))))))
a nie jest tak, że to Ty dorosłas do takiego podejścia ??
Ja kiedys np jak mi cś wypadało to wstawałam grubo przed 6 zrobic obiad rodzinie do tego oczywiście inne obowiązki. Jakies 2 lata temu dalam na luz. Napisalam mężowi jak ma ugotowac zupę pieczarkową i ugotował. Dzieciaki tez mu pomagają. Kiedy usłyszałam zjadł bym jakieś ciasto na weekend. Mnie się akurat nie chciało robić pwiedzialam - To sobie zrób :):) i zrobił sobie co prawda z torebki ale zrobil swoje pierwsze ciasto. Teraz mnie nie ma na weekend nakupilam im nogi z kurczaka, piersi, gulaszowe drobiowe co będą mieli ochotę to sobie zrobią ręce mają.
Myślę tak samo :)
Nawet, jak jej ( jakiejś "jej" kobiecie, żonie, matce) się nie chce gotować, woli sobie usiąść na fotelu, albo iść na zakupy, albo ploteczki, albo cokolwiek, to coś złego? Chyba tez ma prawo do odpoczynku? Lubić gotować też nie ma obowiązku.
Jesli oboje pracują, to i oboje moga przyłożyć się do tego, żeby gospodarstwo domowe funkcjonowało, jak nalezy. Kto powiedział, że to zawsze kobieta ma przyjmowac na siebie drugi ( albo i trzeci) etat.
U nas przeważnie ja gotowałam, ale jeśli nie miałam czasu, albo mi się zwyczajnie nie chciało, to gotował luby, nie mówił, że ma jakąs krzywdę z tego tytułu.
Za sprzątanie ( takie grubsze) w ogóle się nie biorę, jak mi nie pomoże. W końcu razem tu mieszkamy, to razem możemy pracować na rzecz tego domu.
Ja akurat gotuję, bo bardzo lubię i trudno mi wyobrazić sobie,że zrezygnuję z tego, ale na pewno nie bedę podpierać się nosem, żeby był obiad w domu.
Ewciu podpinam się pod Ciebie ale wypowiedź dotyczy tego co już przeczytałam
styl życia czy wymówka pezwnie są i tacy i tacy
kiedyś gdy mieszkałam sama często jadałam na mieście
po urodzeniu córki przez jakieś 2-3 lata z mężem w weekendy jadaliśmy na mieście abym nie miała za dużo na głowie (małe dziecko, własna firma w której on nie bardzo potrafił mi pomóc bo branża nie jego, dom i oczywiście my)
później po przeorganizowaniu firmy mam zdecydowanie więcej czasu więc gotuję, nie przepadamy za gotowcami lubimy wiedzieć co jemy wiele rzeczy więc przygotowuje i zamrażam aby było na sytuacje awaryjne - zup nie mrożę poza wywarem rosołowym właśnie po to aby coś szybko upichcić
co do naszych mam to myślę że one musiały sobie radzić bo nie miały tak dobrze jak dziś, moja mama pracowała od 11 do 19 gdy przychodziła wieczorem przygotowywała obiad na jutro, rano obierała tylko ziemniaki, gdy tata wracał o 15:30 z pracy i dbierał mnie z przedszkola lub od sąsiadki (szkoła) kończył obiad i jedliśmy razem z bratem, później szykował danie dla mamy aby miała gorące jak przyjdzie. Tata robił też wiele przetworów i ciasto drożdżowe wiem, że nie każdy tak potrafi - mój mąż np jak zrobi jajecznicę to już jest wyczyn nie lada
Aaaa... to dlatego tatuś ostatnio jakby schudł ? :)
Z racji mojej pracy u mnie wszyscy potrafią sobie zapewnić wyżywienie.
Najgorzej jest ze ślubnym -no ale on spod opieki mamy przeszedł pod opiekę żony. W kuchni potrafi działać jak robot - jak wydasz konkretne instrukcje.
Młody od małego ma ciagoty kulinarne - więc to on przeważnie obsługuje kuchnię.
Jak im sie nie chce - to zawsze mają półprodukty albo dania gotowe z marketu.
po telefon siegają rzadko - jakos udało nam się przyjać zasadę, że zamawiamy albo gdzieś idziemy rodzinnie - aby wszyscy mieli wolne.
Co więcej zauważyłam, że jak jestem w domu - to jakby wszystkim ręce odjęło - bo mama, żona zawsze coś tam wykombinuje, jak mnie nie ma świat sie nie wali - i mam wrażenie, że lepiej funkcjonuję (bo muszą - hehehee)
No ale jak jestem w domu...mrożonki, kostki, połprodukty raczej nie wchodzą w rachubę.
Ja myśle że jeśli ktoś bardzo lubi gotowac to znajdzie na to czas i siłe ale kazdy ma inne zainteresowania i może po prostu nie lubi ,nie można tego oceniac. Wiadomo że dobrze zjeść ciepły posilek w domu z najbliższymi :) ale to już jest wybór każdej rodziny
Patija nikogo nie oceniam tylko szukanie wmowki dla tego, że się nie lubi gotować lub nie potrafi moim zdaniem jest bez sensu.
A co powiedzieć, gdy kobita nie pracuje i nie gotuje, ba do tego ma jeszcze 1 dziecko i dość często stołują się u mamusi! W swojej kuchni gotuje..........jedynie wodę na herbate!:) To chyba też taki nowoczesny styl życia.
Nie wiem co powiedziec jak komus to odpowiada to niech i tak będzie. Mam koleżnke po rozwodzie blisko niej mieszka jej mama. Koleżanka nie gotuje nawet nie wiem czy potrafi Gotuje jej mama koleżanka ma prawie 40 lat nie krytykuje tego. Myslę że jakby każda z pan miała sobie gotowac dla 1 osoby to ez sensu a tak jedna z pan ma luz a druga ma co robic na emeryturze. Najważniejsze, że obu odpowiada ten uklad.
No to dobrze ,że ma dziecko.Bo ja znam taką parę, która nie ma dziecka i żona nie gotuje , bo pracuje.A o dziecku to nawet nie myślą i szczerze mówią,że nie chcą z pobudek czysto egoistycznych, bo przy dziecku, trzeba gotować i wstawać w nocy.
No to dobrze ,że ma dziecko.Bo ja znam taką parę, która nie ma
dziecka i żona nie gotuje , bo pracuje.A o dziecku to nawet nie myślą i
szczerze mówią,że nie chcą z pobudek czysto egoistycznych, bo przy
dziecku, trzeba gotować i wstawać w nocy.
ludziom życie różnie się układa
ja pracuje,mam dzieci i tez nie gotuje w tygodniu
powód?
dzieci jedzą obiady w szkole
a ja po chorobie wróciłam do pracy ale tylko na część etatu bo ktoś zajął moje miejsce ,pensja nieduża
więc szukam oszczędności ,dzieciom sponsor płaci za obiad
a kiedyś usłyszałam że leniwa do bólu jestem skoro nie gotuje
łatwo wydawać osądy nie znając realii życia u osądzanych
Rebo, wiem, że ludziom się róznie układa .Para o której piszę, jest moją bliską rodziną .Ja napisałam co oni szczerze sami o sobie mówią.Egoizm , to ich słowa, nie moje. Żyją w ich mniemaniu wygodnie , dla siebie.Mają pieniądze i czas na swoje przyjemności i póki co są zadoleni.
Mnie sie wydaje,ze maja do tego prawo:Kazdy sobie uklada zycie jak mi pasuje,nie kazda kobieta musi byc matka.Sa tez tacy ludzie ktorzy maja dzieci,bo chcieli,a nie potrafia sie prawidlowo nimi zajac.
Dobrze Ci się wydaje.Każdy ma prawo żyć po swojemu.Nikt za nikogo życia nie przeżyje.
Moi rodzice też pracowali ( piszę rodzice, bo tato również gotował ) i zawsze obiad był .Ja równiez bardzo szybko zostałam wciągnięta w domowe obowiązki.Już nie wspomnę ile garnków spaliłam, bo to ja nastawiałam ziemniaki i zamiast pilnować, wybiegłam na przykład na podwórko.I to był zawsze obiad z dwóch dań.
Może dzięki takiemu wychowaniu teraz powielam to , czego nauczyłam w dzieciństwie i praca nie jest dla mnie wymówką.
Aggusia jak pracowałam to obiad zawsze był ugotowany, teraz jak siedzę w domu z dziecmi, obiad też zawsze jest, trzeba tylko chcieć:)
U nas w domach zawsze był obiad i ja też tego przestrzegam,ze względów zdrowotnych (nasze organizmy nie tolerują fast foodów i półproduktów typu sosy czy dania do odgrzania) ,smakowych no i to prawdziwa przyjemność. Szybki makaron dobrej jakości ze świeżutką osełką i czosnkiem jest lepszy od każdego gotowca czy kanapki.
Mam sąsiadkę,pracuje na pół etatu bo pracę ma bardzo ciężką (przy biurku i komputerze),jest tak zmęczona że oprócz tego że kompletnie nic w domu nie robi(potrafi przejść obok przewróconej suszarki i czekać na córkę lub męża żeby podnieśli) to w wieku 40+ lat nie gotuje bo codziennie jadą do matki lub teściowej na obiad.Ustawiła ich wszystkich i ma raj, dla mnie to jest niezrozumiałe ale skoro rodzina sięna to godzi to chyba im z tym dobrze.My się tylko śmiejemy.
Ale tu sie nie ma z czego smiac.Zyje tak jak jej wygodnie i jak jej pasuje,jesli im wszystkim z tym dobrze to nie ma co osadzac.Gdyby sie tam jakas krzywda dziala np,dzieciom,to wtedy mozna by na to inaczej spojrzec,ale jesli wszyscy zydowoleni,to w czym problem.
Oj będę się śmiać! będę! z radości że nie jest moją siostrą,matką,córką
W każdej normalnej rodzinie żeby zdrowo funkcjonowała jest podział obowiązków,różny ale jest
Jeśli kobieta nie pierze,nie gotuje,nie myje okien,wreszcie nie wychowuje dziecka zasłaniając się pracą to nie jest zle,ale ona również pieniędzy zarobionych na tym swoim pół etatu nie dokłada bo są jej,bo przecież ona pracuje!
Zawsze ważniejsza jest kolejna bluzeczka a nie potrzeby dziecka czy popsuty samochód, na dziecko da mama a auto musi być naprawione bo ona na piechotę nigdzie nie pójdzie.
Jej popoludniowe drzemki dla urody bawią całą ulicę
qurczaku żyjemy w wolnym kraju i każdy może robić w nim co chce i jak chce. Trochę tak nie ladnie wkladać nos w nie swoje sprawy i interesować się tym czy sąsiadka za swoje zarobione pieniądze kupila sobie bluzke czy naprawila samochód.
A skąd cała ulica tak dokładnie zna każdy szczegół życia sąsiadki? Jeśli mężowi owej pani by się taki podział nie podobał chyba byłby już rozwodnikiem.
Nie rozumiem ,a kto powiedzial ,ze to kobieta ma prac,sprzatac,myc okna czy gotowac,jest wielu panow ,ktorzy sobie doskonale daja rade w tej sferze.Nie lubie tez gdy ktos pcha nos w cudze wydatki i zaglada komus do portfela,to sprawa tej pani na co wydaje swoje zarobione pieniadze,czy doklada sie do domowego budzetu czy tez nie,jesli obu stronom odpowiada taki uklad,to co komu do tego.
Dopisano 11-10-08 22:26:06:
Tak samo bulwersuje mnie,ze cala ulica wie co ta pani robi.Nie wyobrazam sobie aby ktos zagladal w moje zycie prywatne.Oczywiscie mam znajomych i to od lat mialam tych samych,niekoniecznie byly to osoby mieszkajaca na mojej ulicy.W maju przeprowadzilismy sie w nowe miejsce i sasiadow ,ktorzy mieszkaja w domu po mojej prawej i lewej stronie znam z widzenia,jak rowniez mieszkajacych na przeciw,mowimy sobie dzien dobry i raczej na tym poprzestane,nie ma nic gorszego jak wscibscy sasiedzi.Przeciesz ta pani moze byc chora i naprawde nie miec siły po pracy a nawet jakby jej się zwyczajnie nie chciało to jej sprawa i jej rodziny .
Chora z lenistwa,też się zdarza. Fajnie że ma tylu obrońców ale to są tylko Ci którzy jej nie znają
Dopisano 11-10-08 16:06:41:
pół etatu przy komputerze może niezle wykończyćNie rozumiem dlaczeg atakujesz swoją sąsiadkę ? Tak bardzo Ci przeszkadza, że ktos inny ma inny styl życia niż Ty
"pół etatu przy komputerze może niezle wykończyć "
nawet nie wiesz jak można być umęczonym psychicznie po 4h pracy przy komputerze tak jak ja czasem pracuję. Pewnie lepiej bym się czuła kopiąc doły przez ten czas. Zmęczenie psychiczne jest gorsze od fizycznego.
Staram sie gotowac prawie codziennie,bo lubie.
W moim poprzednim zwiazku stawalam na glowie,zeby obiad zawsze byl chociaz,pracowalam do pozna,czesto bylam w domu okolo 18.30 dopiero.Obiad przygotowywalam dzien wczesniej,czyli jakies mieso i surowke,ziemniaki obieralam i byly gotowane przez owczesnego jak wracal z pracy.Ciagle cos nie pasowalo,a to,ze musi je wlaczyc,a to,ze sam na talerz nalozyc (najlepiej jeszcze pogryzc a on bedzie tylko lykac)
W tej chwili tak jak pisalam staram sie gotowac codziennie,choc nie pracuje do tak pozna jak kiedys,oprocz jednego dnia w tygodniu,ale zyl sobie nie wypruwam tak jak kiedys,zeby bylo na czas,bo swiat sie zawali.Maz nie gotuje,bo nie umie,oprocz zrobienia jajecznicy,kanapki ,czyli bardzo prostych dan,nie zabiera sie za gotowanie ,bo to nie jego bajka.
Czasem jak mamy ochote na cos innego,oryginalnego idziemy zjesc do restauracji.Uwielbiam restauracje w,ktorej kroluje kuchnia tajska,chinska i mongolska,moj maz troche mniej.W kazdy dzien tygodnia jest inna kuchnia ,w niedziele lacza je razem i mozna posmakowac w ten dzien wszystkich kuchni.Lubie tez kuchnie meksykanska i karaibska i mamy tutaj tez ulubiona ulubiona restauracje z swietna atmosfera.
Lubie gotowac,ale moj swiat nie konczy sie jedynie przy piecu w kuchni.Co do pozniejszych posilkow,jak kolacja,corka sobie przewaznie sama cos robi,a zdarza sie tez dosc czesto ,ze maz robi kolacje.
Mi tam obojętne czy ktoś gotuje czy nie. Dziwi mnie za to podejście, że kobieta powinna gotować. A niby za jakie grzechy? Po 8h pracy kolejny etat przy garach. U nas gotuje ten kto ma czas, pomysł, chęci. Tak samo ze sprzątaniem, praniem czy czymkolwiek innym. Wiecie ja znam takie małżeństwa gdzie mężczyzna wraca do domu po pracy i nie gotuje. A jakby chciał to by mógł. Zwykłe wymówki.
darai nie określiłam w tytule wątku czy chodzi o kobiety czy o mężczyzn. Podalam przykład na mojej koleżance ale tyczy to sie tez mężczyzn. Znam wielu mężczyzn którzy gotują a ich panie nawet ziemniaków nie obiorą. Do póki obu stroną odpowiada ten uklad ja osobiście nie mam nic przeciw. Mnie nie dziwi że mężczyzna nie gotuje wogóle. U mnie mąż coś tam potrafi ugotowac napisze mu jak i gotuje.Dziwi mnie natomiast że mężczyna przyjdzie z pracy i nie uczestniczy w żadnych pracach domowych. Taki układ odbieram jak rolę pana i władcu i służącą.
Podpięłam się pod pierwszy wpis ale po przeczytaniu wszystkich. Wiele głosów jest o niegotujących paniach. Mnie niegotujący mężczyzna dziwi w tym samym stopniu co niegotująca kobieta. Są beztalencia kulinarne obu płci, dobrze że unikają kuchni. Jednak brak talentu został odkryty przy nauce gotowania. Żadnych podziałów na kobiece i męskie. Dom i zajmowanie się nim to dodatkowy etat. Miło dzielić obowiązki nie wg płci.
Podpięłam się pod pierwszy wpis ale po przeczytaniu wszystkich. Wiele
głosów jest o niegotujących paniach. Mnie niegotujący mężczyzna
dziwi w tym samym stopniu co niegotująca kobieta. Są beztalencia
kulinarne obu płci, dobrze że unikają kuchni. Jednak brak talentu został
odkryty przy nauce gotowania. Żadnych podziałów na kobiece i
męskie. Dom i zajmowanie się nim to dodatkowy etat. Miło dzielić
obowiązki nie wg płci.
Lubię drzewo rąbać i szykować na zimę. Zresztą jako jedynaczka musiałam umieć wszystko, obiad ugotować i półkę sklecić :) Może dlatego dziwi mnie kiedy kobieta gwoździa nie wbije a facet poza wodą na herbatę nie ugotuje. :)
No gwoździe to ja potrafię wbić;))) Ale wolę jak to zrobi mój facet:)) Obiad potrafi ugotować, niektóre dania lepiej ode mnie, ale bardziej mu smakuje jak ja ugotuję, i to też jakiś podział, uważam że sprawiedliwy, ponieważ obie strony zadowolone i szczęśliwe;)
No ale właśnie to jest fajne. Umiesz wbić ten gwóźdź a mężczyzna ugotować. Możecie to robić a nie musicie. I tu można się dogadywać kto co robi.
Dokładnie:) Ale drzewo na zimę, czy chce czy nie narąbać musi
Ja tam słabą kobietką nie jestem, ale drzewa na zimę bym nie narąbała. Oczywiście mam na myśli rąbanie drewna, a nie porąbanych szczap na mniejsze szczapki. Nie wyobrażam sobie żadnej kobiety rąbiącej 4-5 kubików dębiny.
ewa my kobiety jesteśmy bardzo silnymi stworzeniami Boskimi. Jak kobeta musi to narabie 10 kubików drewna. :)
Też sobie nie wyobrażam. Widziałam. :) Nie ma rzeczy niemożliwych.
Agnieszko, Darai to ja jednak się bardzo cieszę, że z siekierą mam w pakiecie drwala
no ja też się cieszę że takiego mam ale był czas że trzeba było sobie samemu radzić.
makusia jak masz dobrą siekiere to nie problem :):)
to ja się pakuje a siekiere masz ?? zawsze mogę przyjechac ze swoją 3 kilówką
o tak ja też nie rozumiem podziału obowiązków na męskie i żeńskie. U nas jest podział względem tego co kto najlepiej potrafi robić, woli robić bądż lubi robić.
hi
Właśnie to mi chodziło po głowie, tylko nie umiałam napisać :)
I też znam takie pary, gdzie on chodzi do pracy i nie gotuje.
Miałam w głowie ułożengo posta wokół samego słowa "wymówka", ale mi uciekł pomysł. Może jeszcze wróci...
A ja miałem odwrotnie, przez wiele lat gotowałem nawet w pracy...
Gotujący facet to skarb, a gotujący tak jak Ty, to jeszcze większy ;)
gotujący super to faktycznie skarb ale tylko gotujący to chyba za duże pochlebstwo, to tak jak facet opiekujacy się dzieckiem to też skarb chyba nie - dlaczego to porównanie mój kolega kiedyś miał pod opieką przedszkolaka bo jego była żona postanowiła na rok wyjechać za granicę do pracy i zostawić dziecię tatusiowi, jaka była reakcja większości kobiet JAKI O DOSKONAŁY, jak dziecko zbiło słoik w sklepie to jeszcze Pani go przepraszała gdyby zdażyło się to którejkolwiek z nas to byśmy taką burę zebrały, że szkoda gadać
mój facet nie gotuje ale jak to mówią widziały gały co brały, za to zmywa wszystko co nie nadaje się do zmywarki i co najważniejsze nie trzeba go o to prosić tylko sam się za to bierze, jego obowiazkiem jest też odkurzanie i zmywanie podlogi tak często abym wogóle nie musiała o tym pomyśleć nie mówiąc o przypominaniu
myślę, że ważniejszy jest podział obowiązków mam znajomych gdzie żona przypala nawet wodę na herbatę a mąż gotuje jak rasowy kucharz choć nim nie jest ale za to on nie ma zielonego pojęcia co to sprzątanie nawet gratów po własnym gotowaniu
jeśli układ pasuje obu stronom to jest chyba właśnie to o co w związku chodzi, gorzej gdy poczatkowo robi się wiele na pokaz a później NIESPODZIANKA!
Sprawa dośc kontrowersyjna. W moim rodzinnym domu obiad był zawsze podany na czas, bo mama nie pracowała. Ja pracuję i gotuję, gotuję bo chcę. Był czas, że się stołowaliśmy. Dzieci jadały obiady w przedszkolu czy w szkole, ja w pracy, w trojakach nosiłam obiad dla męża. Ale przyszedł taki moment, kiedy mój mąż stwierdził, że nie było, jak mamuśka w domu obiady gotowała. Koniec luksusu. Wróciliśmy do domowych obiadów. Może to i trochę uciążliwe dzień wcześniej myśleć, co się będzie jadło jutro, ale przy wspólnych wysiłkach wszystko można pogodzić. Trzeba sobie tylko domowników "wyszkolić". Mąż gotuje, córka też, syn umie ugotować ziemniaki, ryż, czy makaron, więc już jest ok. Ja dzień wcześniej szykuję zupę i mięso. Następnego dnia, ten kto jest w domu pierwszy przygotowuje resztę do drugiego dania. I wszyscy są zadowoleni. A jak z jakichś tam przyczyn obiadu nie będzie, to też nikt z tego tragedii nie robi.
Mam przewagę, bo lubię gotować no i mam dorosłych domowników, ale rozumiem te osoby, które na widok kuchni dostają gęsiej skórki. Moja bratowa robi świetnie wiele, wiele rzeczy, ale w kuchni jest cieniutkaaaa. Całe życie gotuje mój brat i 2 bratanice. Oni tak sobie to życie ułożyli i niech tak pozostanie skoro im pasuje. Mnie tak na prawdę nic do tego. Grunt to pełen żołądek .
Jedni nie gotują, bo nie przepadają za takim zajęciem, inni, bo nie mają czasu, jeszcze inni dlatego, że bardziej im smakuje to, co ktoś inny przygotuje. I tak na prawdę nie ma znaczenia, czy ktoś pracuje zawodowo czy nie. Tak to postrzegam.
Jeśli koleżanka nie ma innych bardzo ważnych zajęć po pracy, jest to niestety tylko wymówka.Jeśli chodzi o mnie, często doba musiała mieć wiecej,niż 24 godziny.Ile kobiet pracuje i godzi to z obowiązkami domowymi?
Każdy robi tak jak lubi i dopóki wszystkim dookoła to pasuje to jest ok.
Ja pracuję, pracę mam ciężką i fizycznie i psychicznie, dosłownie na nogach jestem całe 8 godzin pracy, nie mam za bardzo nawet kiedy usiąść. Często gęsto padam z nóg, nie wspominając o tym, że momentami jestem nieprzytomna. Obiad w moim domu jest zawsze, nie zdażyło mi się od dłuższego czasu żeby nie było. Z racji tego, że mąż od kilku lat jest na swojej diecie, więc je coś innego niż Młody. Osobno gotuję Młodemu, osobno mężowi i w jego przypadku są to 4 posiłki, które przygotowuję + jakaś surówka. Natomiast kolację robi sobie sam. Szykuję wszystko dzień wcześniej, Młody potrafi sobie już wszystko sam podgrzać. Nie spędzam w kuchni całego wieczoru, razem z myciem garów i robieniem czegoś w trakcie, zajmuje mi to godzinkę, może półtora. Kuchnia mnie odpręża po ciężkim dniu :)
Też miałam ochotę napisac - niech gotuje, kto chce, a kto nie lubi i nie chce - niech nie gotuje. Ja gotuje, bo sprawia mi to przyjemność, a nawet - jak Myshę - gotowanie odpręża mnie po pracy (w końcu jesteśmy na forum kulinarnym). Ale generalnie - wolnoć Tomku w swoim domku.
Jest jednak druga strona medalu. Chodzi o zdrowe odżywianie, którego jestem samozwańczym orędownikiem Niestety na ogół w tych domach, w których się nie gotuje - w zamian je się półprodukty, zapychacze i - generalnie - świństwa. Albo też je się głównie poza domem - co też najczęściej przeczy zdrowemu odżywnianiu. I o ile dorośli mogą sami decydować, jak będą sie odżywiać i co przez to bedą robić ze swoimm zdrowiem (bo są - właśnie - dorośli), o tyle dzieci należy zdrowo odżywiać. To jest - w moim przekonaniu - wręcz obowiązek rodziców.
Oczywiscie teoretycznie jest możliwe zdrowe odżywianie (w sensie odpowiednio zbilansowana dieta, dostarczenie niezbednych wartości odżywczych, minimalizowanie wszelkich sztuczności w jedzeniu) pomimo tego, że nie gotuje się w domu. Ale ja osobiscie nie znam takiego przypadku. Znam natomiast wiele domów, w których się nie gotuje, bo... no właśnie - praca, styl życia itd. Niestety dzieci z tych domów są odżywiane tragicznie, zupkami z paczek, przekąskami i innymi syfiastymi produktami. I to jest moim zdaniem tragiczne, bo takie jedzenie musi sie odbić na zdrowiu.
U mnie obiad byl i jest zawsze, przewaznie dwudaniowy. Teraz wrocilam do pracy po przerwie 3 letniej, dalej gotuje i staram sie utrzymac stale pory jedzenia. Mam mozliwosc jedzenia w pracy (sa bardzo dobre i tanie obiady), ale z racji oszczednosci tego nie robie. Rowniez wspolne posilki sa dla mnie bardzo wazne.
Nie wiem jak mozna nie gotowac, nie wyobrazam sobie tego :)
Można nie gotować,uwierz mi,moi sąsiedzi nawet gdy mają wolne kupują sobie jedzenie z barów. Ona nie lubi gotować,zresztą nie lubi też sprzątać,prasować,prać,zajmować się dzieckiem - to wszystko robi jej mąż i opiekunka. Ja też jak mam mało czasu nie gotuję, wolę wtedy spędzić czas z synkiem.
Jednym słowem jest leniwa:) A tak na poważnie,to ja współczuje temu jej mężowi, bo nawet bardzo leniwy człowiek zawsze coś w tym domu od czasu do czasu zrobi( no chyba że jest bardzo chora lub kaleka)Na miejscu tego męża znalazłabym sobie taką żonę co chociaż dzieckiem by się zajmowała,Co to za kobieta , która nic w domu nie robi i olewa nawet własne dziecko.
Obiad w domu mamy codziennie, jeżeli nie mam czasu to robię coś na szybko, nie używam gotowych dań. Mąż nie wybrzydza, zjada wszystko co ugotuję i jeszcze chwali. Z synem mam problem bo je niewiele dań, ale zawsze coś wymyślę.
Praca nie jest dla mnie usprawiedliwieniem jak dla mnie to czyste wygodnictwo. Uważam że jako matka i żona powinnam dbać o moich najbliższych.