Finansowo w tym miesiącu bardzo kiepsko nam wyszło. Praktycznie na koncie pusto - jest troszkę ale wisi jeszcze jedna niezapłacona rata a jak zapłacę niewiele zostanie. Chciałabym wydawać jak najmniej i nie wiem jak to zrobić. Co gotować aby nie było wydatków. Mam ziemniaki ( kupiliśmy na wsi większą ilość więc tego nie braknie ) , makarony, kasze gryczaną, mąkę,ryż, cukier, olej, dużą śmietanę, trochę jajek, kilka marchewek,cukinie z działki, ogórki w słoikach różnej maści,w zarażarce kotlety z karkówki na jeden może dwa obiady i schabik do upieczenia zamiast wędlinki. Zastanawiam się jak wykorzystać to co mam żeby nie wydawać prawie nic
Dokładnie mam taki sam problem...:( tak sobie zawsze obiecuję, że musi mi wystarczyć , a tu guzik z pętelką...Idę do sklepu - to to jest potrzebne, to tamto by się przydało, a to tamto się kończy i pieniążki się rozchodzą w zawrotnym tempie. Dodam , że na pierdoły nie wydaję kasy..
Te kotlety z karkówki może lepiej pokroic w paseczki i zrobić jakaś potrawkę z cukinia,marchewką ,jednego dnia z ryżem ,drugiego z kasza ,trzeciego z kasza a czwartego z makaronem.Placki ziemniaczane,pyzy,kluski śląskie.
Trzeciego z ziemniekami oczywiscie
Skądś znam ten ból, tyle, że ja kiedy tak mi się zdarza muszę kombinować żeby dzieci chciały to jeść.
Może być risotto (ja daję takie warzywa jakie mam np. pomidorka, albo startą marchewkę, albo właśnie pokrojoną w kosteczkę cebulę), kasza zapiekana z kwaśnym mlekiem do popicia (wystarczy odrobina boczku żeby miała fajny smaczek), placki lub kotlety ziemniaczane, cukinie duszoną (z cebulką i marchewką + ciut koncentratu) lub smażoną w panierce (prawie jak kotlet, do tego ziemniaki z wody i ogórki ze słoika), albo zupę z cukini, kopytka z cebulką, bułeczką, albo na słodko, kotlety z ryżu + jakiś sosik. I to tyle moich pomysłów tak na początek, bo można kombinować, ale ile czasu można tak jeść? Kiedy było tragicznie wieczorami jak dzieciaki szły spać, piekłam bułki, bo wychodziło o niebo taniej niż kupować chleb.
SZkoda, że w tym kraju mało kto może normalnie żyć, a reszta musi ciężko kombinować, żeby starczyło od wypłaty do wypłaty:(:( a nie daj Boże, żeby zachorować:(
Coś pewnie dopiszę,bo też nieraz muszę się nagłowić,aby nie brakło jedzenia.
Może babka kartoflana,placki ziemniaczane "po węgiersku",kopytka,ryż zapiekany z jabłkami,placki z jabłkami na zsiadłym mleku czy kefirze,pierogi ruskie,gołąbki z kaszą gryczaną i ziemniakami (znajdziesz w "moich :przepisach.Jeszcze zapiekanki z makaronów-u mnie była taka ulubiona,a prosta-makaron spagetti z przecierem pomidorowym,na to wybite jajko,całość posypana tartym żółtym serem.Makaron zapiekany (lub zasmażany)z białym serem.jeśli masz kiszone ogórki,zupa,na kawałku karczku.Zapiekanki z ziemniakami.
Coś pewnie dopiszę,bo też nieraz muszę się nagłowić,aby nie brakło
jedzenia. Może babka kartoflana,placki ziemniaczane "po
węgiersku",kopytka,ryż zapiekany z jabłkami,placki z jabłkami na zsiadłym
mleku czy kefirze,pierogi ruskie,gołąbki z kaszą gryczaną i ziemniakami
(znajdziesz w "moich :przepisach.Jeszcze zapiekanki z makaronów-u mnie
była taka ulubiona,a prosta-makaron spagetti z przecierem pomidorowym,na to
wybite jajko,całość posypana tartym żółtym serem.Makaron zapiekany
(lub zasmażany)z białym serem.jeśli masz kiszone ogórki,zupa,na
kawałku karczku.Zapiekanki z ziemniakami.
Nie zapominaj o zupach. Są tanie i bardzo pożywne. Pozdrawiam, Aleex.
To może podam sposób mojej babci na skromne jedzenie. Gdy jej mąż przynosił do domu wypłatę. Dzieliła pieniądze na trzy kupki . Jedna z nich to były różnego rodzaju oplaty stałe. a druga to co trzeba kupić i ta ostatnia na jedzenie i inne wydatki. Potem to co jej w tej ostatniej kupce zostało dzieliła na dni miesiąca i stąd wiedziała ile każdego dnia może wydać. Ja to trochę unowocześniłam i robiłam dodatkową kupke na żeazne zapasy i robię spis rzeczy na kartce jakie muszę kupić np. zapas cukru i idt . Czyli tak zwana żelazna rezerwa, Ja uzupełniam te zapasy w moich ulubionych sklepach. A to co zostawało dopiero dzieliłam na ostanią kupke czyli czwartą. Moja mama mawiała,że jeżeli w domu nie ma chleba i kartofli to człowiek zawsze będzie czuł się głodny. choćby wszystkiego innego było pełno. Dobra metoda, ale wymagająca sporo zachodu, to zapisywanie wszystkiego co się kupiło w ciągu miesiaca w zeszycie. Potem po miesiacu obliczamy na co to poszły nasze pieniądze i ile można było na tym ewentualnie zaoszczędzić na przyszłość. Trudno żyć z ołówkiem w ręku , ale czasami tak niestety trzeba zacisnąć pasa.
To dobre metody kontrolowania swoich pieniędzy, bo nawet bogaci w ten sposób robią.
Mam nadzieję,że nikogo nie zanudziłam swoim ględzeniem.
Już w czerwcu wyliczyłam, że do 10 września na przedszkolne wydatki wydam 1800zł z opłatą za przedszkole będą 2000zł. Nijak nie udało mi się potrzebnej kwoty odłożyć mimo liczenia, przekładania, kombinowania... Przedszkole jak najbardziej państwowe. Pomijając pensje wszystko idzie w górę.
to co Ty za przedszkole masz ja dlaswojej córki musiałam dać coprawda 4 lata temu tylko pościel koc poduszkę i strój na gimnastykę a ponieważ w przedszkolu rzeczy się niszczą nic nie było nowe tylko to co zalegało w szafach teraz na wyprawkę do pierwszej klasy dla niej wydać powinnam ponad 500 złotych ale to tylko dlatego że postanowiłam jej kupić pożadne niełamiące sie kredki a ponieważ miała wypisane na rozpisce kilka rodzajów to rachunek był prosty
ale ponieważ mamusia rozsądna a dziecko szkołą przejęte i do tego miało w lipcu urodzinki wpadłam na szatański pomysł i namówiłam ją że jak na urodziny dostanie pieniążki to kupi sobie sama wyprawkę do szkoły jaką będzie chciała.
Dziecię haczyk połknęło, ja przekazałam ustalenia całej rodzince i tak uzbierało sie tyle ile potrzebowała na wszystko w porządnym gatunku zdejmując mi ten wydatek z głowy. I tak od połowy lipa [lecak stoi zapakowany, w sklepie dla biedaków dokkupiłam tylko bloki i zeszyty gdy były w promocji i tak na wyprawkę do I klasy wydam tylko na książki a to też niemało bo po zniżkach 280 złotych
wracając jeszcze do przedszkola nie wiem czy masz juz takie doświadczenia ale do przedszkola nie warto dawać rzeczy nowych, bo czasami trafiają do domu z plamami nie do usuniecia, nie mówiąc już o wyglądzie butów czy kurtek po powrocie z przedszkolnego podwórka (rzeczy do przedszkola kupowałam wręcz w ciuchach używanych, kapcie to juz trzeba nowe i tu polecam z gumowym przodem jak trampki bo dzieciaki ganiając na kolanach szybciej zedrą palce niż im nóżka urośnie
Kosztowne mam przedszkole :) Wyprawka 2x100zl, angielski 2x 200zl za semestr, rytmika 2x 180zl za semestr, w tym roku nie chca chodzic na tance wiec 200zl mniej :) do tego 100zl ubezpieczenie, 160 Rada Rodzicow i coś kolo 2x150 na ksiazki. Do tego kapcie minimum 2x45zl, kurtki, buty na jesien... nic wiecej. Tak to przy bliznietach wyglada.
to masz faktycznie kijowe przedszkole u mnie za wszystko płacilo sie miesięcznie rytmika była bezplatna w ramach zajęć angielski 20 zł m-c, taniec 18z,ł rada rodziców 25 zl, ubezpieczenie z tego co pamiętam tez około 25 zl książki były tylko w ostatniej grupie za necałe 50 zl, wspomniane przeze mnie buty kupuje na rynku za 18-20 zł ( i uwież mi jest to ta sama chińszczyzna co w sieciówkach z handlem jestem za pan brat od ładnych paru lat i wiem co i za ile gdzie mozna kupić nie przepłacam za metki bo metka sieciówkowa nic nie warta szyją wszystko w tych samych fabrykach często z tych samych materiałów i wg tego samego wzorutylko dlatego że sieciówka zamówi np 10 tyś sztuk jednego rodzaju ubrania a fabryce oplaca się dopiero jak uszyje 100tyś sztuk a że sieciówki nie stać na zastrzezenie wzoru bo to kosztuje to póżniej pozostałe 90tyś trafia do chinskiego czy wietnamskiego hurtu i to samo możesz kupić w małych sklepikach za połowę ceny tylko dlatego że jest inna kalkulacja ceny) a butów z gwarancją jakości ortopedycznej za 45 zł to raczej nie kupisz, chyba że masz gdzieś dobre dojście do fabryk
Przedszkole mam wspaniałe, choć kosztowne. A butów za 45zł nie kupię, za to porządne kapcie tak.
U nas ubezpieczenie kosztuje 40zł. W przedszkolu bliźniaki ubezpieczyli mi za jedne pieniadze. Niemusiałam płacić razy 2. Płacisz więcej to o tyle dobrze, że w razie "w" odszkodowanie bedzie wyższe,a o wypadek nietrudno. Nie wiem jak w tym roku mi policzą ubezpieczenie dla 3 dzieci. Rada rodziców 30 czy 35 zł (nie pamiętam).
Wiem, że post jest stary, ale może ktoś do niego zajrzy. Niewielu rodziców wie, że opłata tzw. Komitetu Rodzicielskiego nie jest obowiązkowa i jeśli sytuacja finansowa na to nie pozwala, mozna jej nie płacić. Bez żadnych formalności, poprostu oświadcza się, że nas na to nie stać i każdy dyrektor przedszkola czy szkoły powinien to zaakceptowac bez wydziwiania. Pracowałam kiedyś jako nauczycielka i samotnie wychowywałam syna. Nigdy nie zapłaciłam ani złotówki, bo sama pani dyrektor szkoły mi podpowiedziała, że opłata za Komitet Rodzicielski nie jest obowiązkowa.
jeżeli lubicie sałatkę jarzynową zrób trochę rozpusty , masz ziemniaki jajka itp. majonez możesz zrobić ja często robię chociaż ma milion kalorii, ale jaki dobry . Jednego dnia zupę jarzynową a na drugi dzień taką samą tylko dodaj ze 2 buraczki , letnia zupa może być bez gnatka. Z cukini zrób placki : zetrzeć na tarce na dużych oczkach odcisnąć sok dodać jaja mąkę sól . Ja kupuję kurczaki co tydzień i mięso i zapas się robi ,a blisko wypłaty ja się robi cienko z kasą opróżniam zamrażarkę. kupuję chleb i ewentualnie coś do chleba
wykorzystując to co masz polecam dania jednogarnkowe na bazie kaszy ziemniaków czy makaronu wszelkiej maści zapiekanki, dobrym pomysłem jest też ugotowac wielki gar rosołu wydatek niewielki bo wystarczy kurczak o wadze okolo 1,5kg i z tego odkrawasz nogi i piersi na obiad a z reszty rosół który zjadasz jednego czy dwa dni a resztę przecedzasz tak aby nie zawierało żadnej wloszczyzny czy mięsa i zamrażasz w sloikach takich od 500ml do litra pojemności, jak w kieszeni pusto nie musisz pomidorowej gotować ze świeżych pomidorów dobrze doprawiona z przecieru tez jest smaczna a makaron i ryz jak pisałaś masz, koncentrat ogórkowy też jest tani - wiadomo, że ogórkowa na rosołku to nie to samo co ogórkowa na żebarkach ale na przetrwanie dobra, ja taki rosołek gotuje co dwa tygodnnie średnio
warto też jak dostajesz pieniadze podzielic je sobie jedna część na opłaty, awaria na nieprzewidziane wydatki i resztę podzielić na dni miesiąca wówczas bedziesz wiedziała ile dziennie możesz wydać ajeżeli w danym miesiacu nieprzewidzianych wydatków nie bedzie lub będa mniejsze niż odlożyłaś to wydaj to na rozrywkę lub przeznacz na oszczędności.
Jak sobie podzielisz pieniądze na poszczególne dni to pamietaj że z tych pieniędzy robisz codzienne zakupy jak i kupujesz chemię gospodarczą do domu i tu wiedz że nie zawsze musisz kupować produkty firmowe wiele tego typu rzeczy z biedronki czy lidla jest bardzo dobrego gatunku a kosztują często połowe mniej - różnie mi się w życiu wiodło i czasami naprawdę byłam pełna podziwu dla samej siebie
Witam, był kiedyś podobny wątek, może się przyda. pozdrawiam
http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=238607&post=238754
Dzięki za rady. Na pewno zrobię kopytka - dziewczynki lubią , może dokupię kapustki. Placuszki z cukini też wypróbuję - mam na działce i nie bardzo wiem jak wykorzystać. Będzie rosół i ogórkowa , jarzynowa niestety dla mężusia nie do przełknięcia. Dziś z obiadu zostały nam dwie nóżki z kurczaka więc jutro jakaś kombinowana potrawka i kotleciki z ziemniaków .Zrobię też pewnie jaką zapiekankę z tego co pod ręką. Bułki w Kauflandzie mam po 12 gr, więc jak kupię dyszkę to mam na kolację i jeszcze zostanie. Kiedyś kupowałam mieszanki do wypieku chleba i trochę mi zostało więc na parę chlebków będzie. Mleko muszę kupić bo bez niego moja rodzinka żyć nie może. Na śniadanka będzie kasza manna albo mleko z makaronem
Rzeczywiście wrzesień za pasem , już mnie to przeraża. U nas też przedszkole razy dwa - poprzednio płaciliśmy 500 zł ale stawka żywieniowa poszła w górę więc będzie więcej. Młodemu na szczęście babcia kupiła książki i zeszyty, my kupiliśmy za to lepszy plecak. Pozostanie dokupić piórnik i strój na w-f.
Dzisiaj odciągnęli mi ratę, na koncie zostało 140 zł. Na szczęście mąż obiecał, że wykombinuje coś żeby zapłacić ratę ( spłata 26 sierpnia, od biedy można przełożyć o dzień do wypłaty ) więc może damy radę z Waszą pomocą.
Jednego dnia ugotuj wielki gar rosołu. Drugiego dnia zrób z niego zupę pomidorową, a trzeciego zamień w soso czy gulasz pomidorowy do ryżu, ziemniaków, makaronu czy kopytek. Chyba, że gulaszu bedzie na tyle dużo, że cos pododajesz i bedzie na kilka dni z innymi dodatkami. By nie jeść cały czas to samo gulasz czy sos możesz zamrozić i zjeść za tydzień np.
Witam.Troche poczytałam wypowiedzi osób zawarte w tym wątku i musze przyznać, że to jest temat teraz na czasie.Niestety musze ciebie pocieszyc,że ja mam podobny problem,że ciągle musze kombinować,żeby kasy starczyło przynajmniej do 5 każdego miesiąca -o zgrozo! Też z mężem mamy dwa kredyty i oprócz tego jeszcze inne opłaty.Ja nie mam takich zapasów jak ty ale ja w tygodniu gotuje same zupy w ilościach takich żeby starczyły przynajmniej na dwa dni,a jakieś mięso robie dopiero na weekend i tak jakoś mi sie udaje przetrwac do końca miesiąca-niewiem ilu osobowa jest twoja rodzina bo u mnie ja i mąż tylko.Ale nie ma sie co dziwic wszystko poszło w góre a pensje stoja w miejscu.Ja ciągle sie zastanawiam kiedy zaczniemy życ normalnie,żeby człowiekowi starczało na wszystko i nie musiał sie martwic co na drugi dzień włożyc do garnka.To jeszcze dobrze,że nie chodzimy do lekarza bo jeszcze trzeba by było wydawać pieniądze na leki.Pozdrawiam.
Skąd ja znam ten problem? Mnie brakuje pieniędzy już 2-3 choć mąż ma wypłatę ostatniego kazdego miesiąca.
Podobnie jak ktos wczesniej napisał od paru lat prowadzę notes z wydatkami. Dzieki temu wiem, na co i ile wydaję i zawsze mam rozeznanie ile mam pieniedzy w portfelu. Zawsze płacę gotówką. Płacąc kartą mozna się nieźle naciąć. Od paru miesiecy zbieram paragony i pod koniec miesiąca zliczam ile kasy wydałam na zywność (bo głównie na to wydaję) ile na chemię i srodki czystości. Przed wypłatą zliczam wszystkie opłaty + dodatkowe koszty (benzyna, karty do tel itp.) odkładam tą sumę i najczęsciej nie zostaje mi nic na zycie. Odkąd zaczęłam pracować (staż) jest nam trochę lżej. Na szczęście rodzice pomagają (głównie kupują jedzenie) więc jakoś ciągniemy. Zamrażalnik mam zawsze pełny bo jak jest promocja np. miesa kupuję większą ilość i mrożę na zapas. Podobnie z warzywami z ogródka (fasolka, groszek) - mrożę i jest jak znalazł. Gospodarowanie się kasą mam w jednym paluszku, bo niestety sytych okresów u mnie przez ostatnie 6 lat nie było :( .
Polecam Ci na przyszłość zapisywanie wydadtków i zbieranie paragonów - to bardzo pomaga w organizacji i pozwala racjonalnie ocenić swoją sytuację finansową.
A teraz kombinujemy menu z tego co masz ;)
Z ziemniaków proponuję zrobić frytki, ziemniaki z piekarnika (zaglądnij do mojej galeri), kopytka, kluski śląskie, placki ziemniaczane. Z makaronu możesz wyczarować oszukane carbonare - z jajek i smietany. Zrobic jajka sadzone, z ziemniakami, Zapiekankę z ziemniaków z kiszonymy ogórkami zamiast mielonego może być karkówka lub jakaś kiełbasa, zapiekankę po bawarsku (patrz do mojej galerii). Upiecz schab - bedziesz miała do kanapek i do obiadu ( sosik możesz zrobić z torebki), do tego kluchy sląskie i ogóras. Z cukini polcam placuszku, albo cukinię nadziewaną (ryż, marchew, reszta jakiegoś mięsa , lub mielone, koncetrat, cebula). Polecam tez makaron z masłem i cukrem (dzieciaki uwielbiają), Może wykorzystasz mój przepis na frittatę ( składniki możesz komponować według tego so masz), polcem omlety ( nadzienie na słono lub słodko). Możesz kupić całego kurczaka i go podzielić na porcję. Ugotujesz zupę i zostanie na obiad sztuka mięsa.Jak jeszcze mi coś wpadnie to dopiszę.
Troszkę mi ulżyło, bo wydawało mi się , że tylko ja jestem taka niezorganizowana i ciągle mi brakuje. U nas na podkarpaciu zarobki stoją w miejscu, wszystko drożeje z dnia na dzień, mnie zwolnili z pracy po reorganizacji firmy, we wrześniu jedna córka idzie do przedszkola a druga do żłobka.....Padła pralka i trzeba było kupić nową, do tego ubezpieczenie samochodu i przegląd, szczepienia dzieci i życie.... Ech, czy Polska kiedyś będzie krajem szczęśliwych ludzi, których stać na książkę dla przyjemności na przykład????
odpowiem krótko: NIE!
tu nigdy nie bedzie dobrze.
Ech, czy
Polska kiedyś będzie krajem szczęśliwych ludzi, których stać na
książkę dla przyjemności na przykład????
Może od czasu do czasu usmaż jakieś racuchy czy naleśniki. Jak mam finansowy kryzys ratuję się naleśnikami
Jest nas pięcioro my , nastolatek i dziewczynki w wieku przedszkolnym. Dzisiaj wydałam 5 zł - mleko i chleb. Na śniadanko resztka wczorajszego chlebka z ogórkiem znalezionym w lodówce, obiadek - kotlety z ziemniaków do tego mięsko z dwóch nóżek kurczakowych z wczoraj z sosem pieczarkowym z torebki znalezionym na dnie szafki ale z datą ważności do listopada. W zamrażarce znalazłam kawałek babki z Wielkanocy. Próbuję rozmrozić bo chodzi za mną coś słodkiego do kawusi - myślicie, że się jeszcze nada? Jutro jadę po cukinie na działeczkę - będą placuszki. A i upiekłam ciabatę - miałam miesznkę , do tego tylko woda i oleju troszkę , kupny zostanie na jutro.
Postanowiłam , że w przyszłym miesiącu robię na początku jedne większe zakupy i musi mi wystarczyć. Dziewczynki po ostatniej jelitówce jedzą dwa razy więcej, od września wracają do przedszkola więc będę gotowała dla trójki. Od grudnia będzie łatwiej bo zchodzimy z prawie 400 zł kredytu, na razie trzeba przetrwać.
O djutra mężuś na urlopie, będziemy wspólnie kombinować co do garnka włożyć aby było smacznie i bez wydatków.
Kochana Moja gdy kasy brak , to jest dopiero filozofja prowadzić dom. Bo jak kasy dużo to każdy mądry. Ja uważam,że my Polki jesteśmy bardzo zaradne i niejednej nas należy się uznanie za naszą gospodarność pracowitość!!! Więc powinneśmy być dumne z siebie!!!! Za naszą kreatywność w takich warunkach. Jak u mnie chleb i inne pieczywo bardzo drogie to pieczemy same często , a Islandki ... . Ja znam tylko jedną co czasami coś piecze. No chyba ,że ich naleśniki , to wszystkie potrafią. A obiady , to śmiały się ze mnie,że kombinuję co na obiad codziennie zrobić, bo przecież jak się je w pracy o 12 to powinno starczyć , bo potem się je tylko kolacje, oczywiście chleb lub ciastka z czymśtam. One gotują tylko w soboty i niedziele zazwyczaj i też ich obiady i nasze. To porównywać to jest nieporozumienie nawet tak mysleć. Kupują małe katrofelki i pieką je lub gotują z łupinami bo takie smaczne. Niech któraś z nas tak zrobi gościom, to dopiero będzie sensacja. A kartofle zwyczajowo to jak gotują to bez soli , a potem się dziwią ,że nikt ich nie je. Więc chociaż dobrze wiedzieć ,że jesteśmy jako gospodynie nie dopokonania. Bo polską kuchnię wszyscy chwalą obcokrajowcy , tylko my zawsze mamy jakieś kompleksy. A brak kasy, to nie tylko nasz polski problem, Niemki na przykład latają często po sklepach kupują co gdzie najtaniej jest. A wracając do rzeczy to i tak macie trochę lepiej pod jednym względem a mianowicie: mleko, pieczywo i ziemniaki są tanie i smaczne. Słaba pociecha, ale jak się jest zagranicą to tak się tęskni za zwykłymi tanimi potrawami. że bardziej się to docenia . Na przykład truskawki w sezonie. och.
Najbardziej Polak na obczyźnie tęskni za polskim chlebem. Jest niepowtarzalny- nie biały i nie ciemny. Taki w sam raz.Tęskni się też za polskimi wędlinami. Polskie sa bardzo czosnkowe i doprawione( nie mówię o tych supermarketowych)Moja przyjaciółka w UK sama sadzi w ogródku seler korzeniowy(u nich jest tylko naciowy), pietruszkę korzeniową(tam jest tylko pasternak) itp.
Jak nie ma kasy to się wtedy kombinuje)) Z tego powstają najsmaczniejsze dania.Najsmaczniejsze kuchnie na świecie powstaly z ..biedy i kombinowania. Banalnie i łatwo jest ugotować z bogatych składnikow.A z ograniczonych- ooo to już zaczyna się prawdziwa sztuka kucharska.Historia sztuki kulinarnej to potwierdza.
To,co sobie przypomnialam-knedle,racuchy,pierogi z kapusta i serem,krokiety z kapusta (no,jesli starczy,to dodaj kilka pieczarek),kluski drozdzowe na parze.Moze byc kapusta z grochem,kapusniak z bialej kapusty,fasolka ''po bretonsku''.Mozesz zakisic troche kapusty,nawet w sloiku (kilka razy tansza niz kupna),upiec bulki czy chleb,zrobic makaron.
hej jestem tu nowa ale wiem jak to jest jak kasy brak i t co masz powinno ci starczyc na obiady tylko na ile osob?
Ja co prawda na tę chwilę nie mam problemów z finansami, ale pamiętam (i mimo wszystko bardzo dobrze wspominam) te czasy, gdy zanim kupiłam sos do makaronu stałam przed półką w hipermarkecie 20 minut. Człowiek uniósł się honorem na 2 roku studiów i poszedł do pracy - za 800 zł.. Opłać mieszkanie, bilet miesieczny, jedz, czytaj, ubierz sie.. Pamiętam jak walczyłam z uzależnieniem od krakersów - i nie kupic kolejnego pół kilograma - tylko po to by kupić sobie książkę.. A czytałam masę na tej swojej krakowskiej filozofii.. Niesamowite.. Pamietam jak czekałam na wypłatę, by swojemu wybrankowi (potem mężowi) przyrzadzic jagnięcinę w sosie z czarnej porzeczki - dlatego właśnie, że to był dla mnie wydatek niebagatelny pamietam jak ją (tę jagnięcinę) przyrządzałam, z jakim namaszczeniem, podnieceniem.. Wówczas musiałam odkładać na takie rarytasy, dziś nie muszę.. ALE:
- gdy robie mielone, dodaje startą marchew, kaszę gryczaną, etc - zwiększa objętość (wiecej kotlecików), ale w jak zdrowy sposób!
- wszelkie skrawki wedlin, kiełbas, mięs zamrażam - jak znalazł do bigosu!
- gotuje wiecej wszystkiego i mrożę, przychodzi gorszy czas i wystarczy wyjąć i odgrzac; albo serwuję przez kilka dni z roznymi dodatkami - ziemniaki, kasza, makaron.
- zupy tylko gęste i treściwe - z grochem, fasolą, soczewicą, kaszą - mnostwo białka, zdrowe i syte, drugie danie z głowy!
- gdy mam pełną lodówkę tworzę menu z tego co mam (bo zawsze sie wydaje, ze to by sie przydało, i tamto też) - i np wczoraj stworzyłam menu na 5 dni! Kto by pomyslał! Wystarczy odrobina chęci, lub jak w tym wypadku, mus i mamy co jesc bez zbednego wydawania..
- i jestem mistrzynią promocji! 3 za 2, 1 + 1 gratis, mieso za grosze na kilogramy kupuje, porcjuje, mroze. Gazetki wszelkich hipermarketów mam w małym palcu:)
I generalnie kombinuje, gdyz jestem absolutnym wrogiem wyrzucania jedzenia (twierdze nawet, ze do przesady) - mroze, przetwarzam doslownie wszystko, by nie wyrzucic niczego! To naprawde rewelacyjny sposob oszczedzania!
Pozdrawiam i oby do "pierwszego"!
Ja ostatnio kupiłam szynki , takie ponad kg ze skórą i kostką. Wydawały mi się najlepsze jakie obmacywałam w sklepie. Takie wielkie kawały mięsa w szczelnych , bo sprasowanych foliach. Sluchajcie kupiłam dwie najlepsze w sklepie. I ... Jak zaczełam je porcjować po swojemu w domu. To ... jakieś kreatury w zakładzie mięsnym wycieły najpiekniejsze i najchudsze mięsko z szynki i sprytnie je zapakowali w owe folie. W sumie kupiłam skórę i gnatem i okrawkami mięsa, co się jedynie nadaje na mielone. Wiecie co już mnie normalnie powaliło. Szczyt chamstwa sprzedawać coś takiego pod nazwą szynka. A ja zawsze tak lubiłam te szynki kupować, porcjować i zamrażać odpowiednio zapakowanei opisane i potem miałam spokój z mięskiem na sporo czasu jak kupiłam większą ilość. Tak się zastanawiam jak wyglądały inne szynki w rzeczywistości. Może jestem głupia , ale takie coś mnie śmieszy. A pomysłowość ludzka nie ma granic widać. I teraz chyba mi zostało kupować pół świniaka i porcjować. W życiu tego nie robiłam , ale dla szyneczek mówię już pa pa. Więcej już się nie dam wkręcić w taki interes życia. Tak to czasami wychodzi z oszczędzaniem i zaradnością.
Ja mam swoje ulubione sklepy mięsne. Zawsze było tam mięsko jak marzenie.Ostatnio(3 razy) waniało! Dla mnie zapach takiego nieświeżego mięsa jest wyjątkowo dotkliwy-paw gwarantowany!No cóż przerzuciłam sie na wegetariańca.Jem narazie tylko roslinki.
Ja uwielbiam sałatki, ale reszta jest mięsożerna. A zupka na kawalku mięska lub kości to jest prawdziwa zupka.
Sklep jest ponad 100 km w jedną stronę, a jeżdzenie z mięsem odpakowanym , to by mi się wcale nieopłacało , koszty benzyny i latanie z ochłapami tymi wcale mi sie nie uśmiechały.Szkoda pół dnia tracić,żeby z kimś się urzerać. Jednynie co zrobię ,to powiem następnym razem kierownikowi sklepu co sprzedaje, A przy okazji zadzwonię przy nim do tego przedsiębiorstwa , które takie cudeńka sprzedaje. Raz już dzwoniłam kiedy kupiłam ponad kg schabu , a było jedynie 65 dag. Przeprosili i wysłali mi super paczkę z przeprosinami na mój adres. Ale ja i tak wolę wiedzieć co kupuję za każdym razem.
Niezle sobie radzilas i to skutkuje do dzis.Znam takie osoby,ktore nie mialy pieniedzy,nie maja i nie zapowiada sie,aby mialy (chyba,ze ktos im zesle manne z nieba),ale wydaja pieniadze na bzdury.Nigdy nie naucza sie dobrze gospodarzyc,bo nie czuja takiej potrzeby.Wola ponarzekac.
Może tu znajdziesz pomysły na tanie jedzenie ( klik)
Tak, żeby prawie nic nie wydać to się chyba nie da. Tym bardziej, że to jeszcze 2 tygodnie...
Ale ogólnie, to ja bym zaplanowała tę kwotę, która Ci została do rozdysponowania, tak by kupić najbardziej potrzebne i wszechstronne rzeczy.
Z ziemniaków można bardzo dużo :): kluchy różnej masci ( z niezbyt kosztownymi dodatkami, jak cebulka, twaróg, sosy, plane masłem z cukrem), placki, langosze, babki ziemniaczane, zupy ziemniaczane na tysiąc sposobów, ziemniaki z maślanką)
Cukinia jest podobnie wszechstronna: można nadziewać, smażyć, dusić ( coś w rodzaju leczo, lub gulaszu), robić szaszłyki, zupy.
Jak bieda przyciśnie, to można tak se poradzić, ale na dłuższą metę... Nie wiem, czy potem nie wydasz więcej na leczenie, różnych rzeczy, które się z tak mało urozmaiconą dietą wiążą.
Do czego zmierzam: jeśli chcesz robić zakupy raz na miesiąc beziesz musiała wybierać produkty przetworzone mocno, z długim terminem przydatności, nie jestem przekonana, czy warto.
Owszem, mozesz kupić kasze, makarony, zapas mąki, kawę, herbatę, cukier- tylko, ze pod koniec miesiąca znów się okaże, że masz tylko to- Dlatego ja dzielę sobie na tygodniowe wydatki i zakupy naprawdę robię z kartką w ręku. Nie wydaję wiecej nawet złotówki, niż zaplanowałam- płacę gotówką, którą biorę odliczoną do sklepu.
Jeśli chcesz zaoszczedzić omijaj szerokim łukiem alejki z puszkami ( ile kosztuje sucha fasola, a ile w puszce), gotowymi sosami - pełen gar sosu pomidorowego przy tych cenach pomidorów będziesz mieć za 2 zł, dodatkami. Kupuj jak najmniej przetworzone rzeczy- jak masz ser, masło i mleko- zrobisz naprawde wiele rzeczy- sosy, zupy, naleśniki, jak kupisz 2 torebki gotowego sosu to starczy Ci na jeden obiad, a wydasz te same pieniadze. Tak jest ze wszystkim - upiecz chleb w domu, wydasz na to 2 zł, a nie 4 czy 5. Zakiś kapustę- wydasz kilka razy mniej. Im mniej przetworzone- tym taniej i dla Ciebie to oznacza większe urozmaicenie.
Nie wyobrażam sobie oszczędnego gotowania bez rosołu. To nie tylko baza do zup i sosów, ale również jarzyny i mięso, które mozesz wykorzystać na tysiące sposobów: sałatka jarzynowa, galaretki warzywno- mięsne, ( jesli lubicie). Jak ugotujesz taki rosół ze 4 razy, a mięso zamrozisz- potem możesz zrobić pierogi, albo pasztet, albo nadzienie do krokietów.
O mrożeniu i swiadomym gotowaniu na zaś, już wiele osób Ci pisało, wiec się nie będę powtarzać.
A na tej działce to masz tylko cukinię? ;) Działka to miejsce które nalezy jak najbardziej wykorzystać do oszczędności- mozesz mieć własne warzywa i owoce, których nie beziesz musiała uwzględniać w na liscie wydatków...
Dobrze pamiętam, że Ty z lubuskiego jesteś?
Tam chyba dużo grzybów? ;) Znasz się na grzybach?- Relaks, odpoczynek i smaczne dania - w jednym i absolutnie za darmo. Tak nawiasem: moi znajomi pojechali sobie na kilkudniowe grzybobranie. Nazbierali tyle, że na ich własne potrzeby starczyło im na 2 lata - w różnych postaciach: marynowane, suszone.
Resztę oddali do skupu, bo im szkoda było wyrzucić :D
Na koniec: też jestem w takiej sytuacji, właśnie robię pierogi. Jedne będą z mięsem, jedne z serem na słodko, jedne z kapustą ( i jeszcze czymś, ale nie wiem- śliwkami, suszonymi pomidorami, albo żurawiną) Rosół już mam :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Podpisuje sie pod Twoim postem,dopisze moze tylko,ze jak slysze ''eee tam,dzialka sie nie oplaca'' (chodzi oczywicie o uprawe warzyw),to rece opadaja.Pozniej autor tej opinii czesto zastanawia sie,czy stac go na glowke salaty lub wybiera miedzy rzodkiewka a innym artykulem,bo na oba pieniedzy nie starczy.
Jeszcze moze jedno-jesli jest taka okazja,mozna kupic czasem mleko na wsi (przy okazji wyjazdu np na grzybobranie)-prawdziwe,nie odtluszczone.Ja tak robie przez kilka miesiecy w roku.Kupuje 6-8 litrow (jednorazowo) w tygodniu (na 3 osoby).Czesc odlewam na zsiadle,z 1 litra robie jogurt,czasem zostawiam 1 litr slodkiego (np nalesniki,kawa z mlekiem,kakao),z reszty robie twarog i przy okazji mam jeszcze serwatke-pyszna i zdrowa,ktora ma tez rozne zastosowania w kuchni.No i smietana,jakbym mogla zapomniec.
Ja też się podpiszę pod Wami dziewczyny. Mam tylko prośbę ,Czy możesz podać swój przepis na trwaróg i jogurt prawdziwy. U mnie to jest nie do zdobycia, a mleko może jakoś uda mi się załatwić od sąsiadów.
Grażynko, jogurt to nic wielkiego: mieszasz ciepłe tłuste mleko z jogurtem z zywymi kulturami ( moze to być bio- jogurt, lub gęsty jogurt typu bałkańskiego- ważne, zeby w skaładzie nie było chemii) do termosa. Rano masz kremowy gęsty jogurt.- a potem to już tylko mieszasz :)- z owocami, z czekoladą, z bakaliami, z warzywami :)
Co do twarogu: zaraz poszukam, bo gdzieś mi się obiło o uszy ( oczy ;) ) że można go zrobić nawet z maślanki, gdyby trudno było kupić mleko niepasteryzowane.
Spróbuję ten przepis z jogurtem. Ja nie lubię jak mi sklepowy jogurt nie smakuje jak prawdziwy tylko jakiś udawany.
Tu twaróg z maślanki:
Z netu ...
Zawsze mnie ciekawiło, jak smakuje twaróg made at home . Jest pyszny! Jedyne, co potrzebujecie, to duża ilość maślanki i trochę cierpliwości. Choć w naszym przypadku produkcja twarogu z maślanki jest zupełnie nieopłacalna (z ekonomicznego punktu widzenia), ponieważ nie mamy problemu z kupnem dobrego polskiego twarogu, za to w miejscach, gdzie jest on nie do zdobycia - domowy twarożek to nie lada pokusa. Zwłaszcza, że można z niego zrobić prawdziwy polski sernik, lub nadzienie do naleśników, pierogów ... Proszę, nie pytajcie się mnie, czy w zamian można użyć kefiru, bo nie próbowałam, ba! nie próbowałam nawet robić go z mleka, więc proszę o sugestie . Przepis pochodzi z blogu http://www.bakingobsession.com/
Składniki na około 400 g twarogu:
* 2 litry maślanki
Maślankę wlać do większego garnka i podgrzewać, aż osiągnie 160ºF (70ºC). Nie trzeba posiadać koniecznie termometru cukierniczego. Zauważymy wyraźnie, że maślanka zacznie się rozwarstwiać, i będzie widać malutkie grudki sera (zbyt wysoka temperatura sprawi, że twaróg będzie suchy). Nie wolno dopuścić do wrzenia! Zdjąć z palnika, nakryć pokrywką i ostudzić do temperatury pokojowej.
Na sitku wyłożyć ręcznik kuchenny (lniany), może też być pieluszka tetrowa, na to przelać wystudzony ser. Pozostawić do odkapania. Im dłużej na sitku, tym będzie bardziej suchy. Ja zostawiłam na całą noc i było ok. I wyszło mi niestety mniej niż 400 g twarogu ... ===========================
I jeszcze jedno ( też z netu)
Mleko od krowy stawiam na kwasne. Jak juz sie zrobi takie geste, ze lyzka stoi wylewam je na pieluche tetrowa umieszczon na sicie (haha ostala mi sie jeszcze jedna po corce, a corce puknelo 24 latka teraz w czerwcu ). Ten "worek" wiaze czterema rogami na kiju, oczywiscie bez sitka. Ja to robie nad wiaderkiem by swerwatka miala gdzie sciekac. Daje calosci odciec przynajmniej 2 doby. Nie wyciskam bo porobia sie trociny. To jest twarog z surowego mleka bardzo kremowy i delikatny.
Jesli boisz sie surowízny, mleko z mojego zrodla jest badane zaraz po udoju, albo nie masz mozliwosci kupic surowego. mozesz do pasteryzowanego (ALE NIE UHT) mleka wlac kubek, na litr mleka, jogurtu (czynnego), maslanki czy zsiadlego mleka. Postawic w kuchni do zsiedniecia i robic jak wyzej.
Niektorzy podgrzewaja to zsiadle mleko w garnku. Tez mozna ale , moim zdaniem temperatura z przepisu ktory podal Czeslaw jest o wiele za wysoka. Ja podgrzewam najwyzej do 40 stopni. Moim zdaniem w wyzszej temperaturze kazeina scina sie w takie mozarellowe grodki i serek jest suchy i grudowaty. Mozna sobie ulatwic zadanie dodajac do podgrzewanego kwasnego mleka lab (podpuszczke). U nas mozna ja kupic w aptece w kroplach albo zamowic przez internet. Wtedy podgrzewane mleko scina sie dokladniej i szybciej. Jak juz widac ze serwatka sie oddzielila, odstawia sie calosc z ognia, wylewa na sito wylozone tetra i jak wyzej daje odcieknac nie wyciskajac. To wszystko.
Jednak osobiscie wole twarog robiony na surowo. Wychodzi go jakby wiecej i jest kremowy i delikatny.
I jeszcze coś Ci wyslę na PW :)
Twarog robie w ten sposob,ze podgrzewam uprzednio zsiadle mleko (powinno byc geste), na malym ogniu,az odejdzie od scianek garnka.W trakcie ''przekrajam''go npzem czy lyzka na kilkanascie czesci,aby do kazdego rownomiernie dostala sie prawie goraca serwatka.Nie jestem w tym mistrzynia,ale twarog jest niezly.Robie to ''na wyczucie''-temperatura nie moze byc za duza,bo serek bedzie suchy.Po ostygnieciu wylewam na sitko wylozone tetra lubgaza,zostawiam do odciekniecia.
Co do jogurtu,przegotowalam 1 l mleka,gdy przestyglo (do temp 45 st.sprawdzone termometrem,ale moze byc na wyczucie,byle nie za gorace),dodalam kilka lyzek jogurtu typu greckiego (akurat firmy Zott,ale uzywalam tez innego),dokladnie rozmieszalam.Nastepnie zawinelam w gruby recznik i wlozylam pod koldre.Rano czekal na mnie super jogurt,ale ....go nie ma.Maz go skonsumowal (prawie litr,zdazylam troszke sprobowac),bo myslal,ze to zsiadle mleko.Jogurtow podobno nie lubi.
Można zrobic twaróg biorąc na 1l zsiadłego mleka o temp. pokojowej 1/2 l słodkiego mleka,
robię to na oko ilości więc podaję w przybliżeniu.
Słodkie mleko doprowadzamy do wrzenia i zalewamy ukwaszone, mieszamy i odstawiamy do całkowitego ostygnięcia, następnie odlewamy na durszlak wyłozony tetrą i wieszamy aby odsączyc serwatkę.
Taki ser nadaje sie np do wymieszania ze śmietanką i szczypiorkiem, jeśli chcę otrzymac twardszy ser do pierogów zwijam gałkę z sera w pieluszce, wkładam do zlewu i obciążam garnkiem z wodą.
Musze wyprobowac ten sposob,bo juz kilka razy byl podawany.Sedno tylko w proporcjach,bo niektore panie podawaly inne (czyli pol na pol ) mleka zsiadlego i gotowanego,a wowczas bedzie inna temperatura ''mieszaniny''.No coz,dowiem sie,jak zrobie.
bardzo fajny temat...i jaki na czasie ;{ kto obecnie nie przelicza złotówek? myslę, że większość. Dodatkowa kasa zawsze się przyda i to każdemu. Moje 2os rodzinka także chciałaby przyoszczędzić. Myślę, że prowadzenie zeszytu wydatków oraz dzielenie pieniążków na kupki to świetny pomysł...W mojej rodzinie kiedyś też się nie przelewało, mam 24 lata ale staram się robić zakupy z głową, taniej a dobre ;] Uwielbiam gotować, kocham WŻ bo to skarbnica pomysłów i porad ;] z takich pomysłów mojej mamy sprzed lat które powielam to: jajko sadzone do ziemniaków i ogólne jajka na miękko czy na twardo, na kanapki, jajko maczane w chlebie może być starszym i smażone na patelni z ketchupem...grzanki z chleba na złoto jako przegryska. Placki z gotowanych ziemniaków np pozostalych z obiadu na kolację z dodatkiem mąki, jajka. Frytki, placki ziemniaczane...wszelakie zupy nawet biedotki czy śmietniki ;} ja nauczona jestem robić zapasy na zimę więc zaradna gospodyni zawsze powinna mieć coś pod ręką. Dzem do kanapek czy naleśników...mleko, mąka, cukier. Zapasy to podstawa mimo, że z mężem mieszkamy we dwójkę nie wyobrażam sobie kupna kg cukru a nie 10 ;] czasem warto przygotować smalczyk w słoikach czy jakieś tuszonki które poczekają na gorsze chwile. moja mama często robiła mięsko z galaretką w słoikach...zapasy, przetwory to idealna inwestycja
Za waszą radą pojechaliśmy do lasu. Grzybków jak na lekarstwo ale spacerek świetny, odstresowałam się bardzo. Wczoraj na obiadku byliśmy u mamy . Na śniadanko chlebek z pomidorkiem. kolacja podobnie. Dziś mój mężuś robił śniadanko i się rozpędził - kanapki z pomidorkiem, wędlinką, serem żółtym i jeszcze jajecznica z parówkami ( kurcze mi starczyłoby na trzy śniadania, a tak zostało. Jajecznica poszła na szczęście na kanapki, które zjedliśmy w lesie ). Na obiadek ugotowałam ziemniaczki i z zamrażarki wyjęłam gołąbki, otworzę słoik ogórasków w musztardzie i obiadek jak się patrzy. Jutro jedziemy na działeczkę więc zabierzemy kaszankę i kiełbaskę ( też znaleziska z naszej zamrażarki ) Na działeczce już raczej nic specjalnego. Ogórków posiać nie zdążyliśmy, pomidorki tylko koraliki na podjadanie na działce, będzie marchewka, pietruszka, pory, buraczki, za jakiś czas fasolka szparagowa. Będzie trochę brzoskwiń i śliwki ( chyba spróbuję zrobić knedelki ). W piątek zrobiliśmy zakupy za 40 zł , jedyna fanaberia to gumy dla dziewczynek. Mam jeszcze kapustkę więc w najbliższym czasie zrobię kopytka z kapustką a jak mnie leń najdzie to kapustkę z makaronem. Wstawiłam zakwas na chlebuś więc jutro sama upiekę. Do kupienia zostanie tylko mleczko. Okazało się, że mężuś ma jakieś tam zaskórniaki więc mamy z czego tankować autko bo na urlopie raczej nie chcemy siedzieć w domu
No to masz super rzeczy na tej działce :)
Dacie radę :)
Wczoraj napadło nas na coś słodkiego. Były lody - zamrożona woda z sokiem ( sok z owoców działkowych więc zero wydatków) i zachomikowany kisiel. Babka z Wielkanocy z zamrażalnika okazała się pyszna.
Pierwszy raz mi się zdarzyło, że jest aż tak ciężko. Zresztą jak dziewczynki jedzą w przedszkolu to nie mam aż takich problemów - my możemy jeść byle co. Teraz panny mają przedszkolną przerwę więc muszę kombinować ale mam nadzieję, że coś mi z tego zostanie i zacznę oszczędniej gospodarować. Dzisiaj mężuś poszedł do banku po 4o zł nadpłaty kredytu pozostałej po spłaceniu, na pewno się przyda.
My matki Polki zawsze sobie poradzimy albo doradzimy
Moje Młode zaraz po powrocie z przedszkola szukają jedzenia,przez to zazwyczaj jemy ciepłą obiado-kolację więc oszczędzić się nie da. Do zakupów przedszkolnych zostały mi już tylko szczoteczki do zębów.
kasza z podsmazonymi pieczarkami i cebula- idealny obiad
ogórkowe
śmietniki-zapiekanki z ziemniaków lub makaronów
ryże z sosami, warzywami
grillowana cukinia
makaron z białym serem, z owocami (jeśli masz), z warzywami
zrób pierogi (kiedyś to było jedzenie chłopów) z kaszą,
ogranicz spożywanie obiadów ewentualnie:)
No i jakoś dom przodu. Wczoraj była botwinkowa zupka buraczki i włoszczyzna z działeczki, kupiłam tylko śmietanę. Jedliśmy na działeczce i zabraliśmy ze sobą babcię dzięki czemu na drugie były mielone kotleciki i ciasteczka na deser. Nasze najstarsze dziecię wymyśliło, że pojedzie do babci na kila dni. Dzisiaj była kapustka zasmażana ( kapustka kupiona przy większych zakupach przed weekendem,dokupiłam koperek a reszta składników była w domu). Miały być kopytka ale mężuś stwierdził, że ziemniaczki tez będą dobre a mniej roboty więc były ziemniaczki. Na kanapki pomidorek ogóreczek, dokupiliśmy troszkę żółtego serka i wędlinki. Dziewczynki dwa razy naciągnęły tatę na lody ale niech im będzie - i tak dobrze sobie radzą bo często słyszą - nie bo nie ma pieniążków i odpuszczają.
Czytam ten wątek za kazdym razem kiedy jest nowy wpis i sie tak zastanawiam czemu jest aż mi tak znany. Czemu tyle ludzi w tych naszych zas....ch czasach musi liczyc sie z kazdym groszem. U nas gdyby nie moja mama to w polowie miesiąca chyba nie mielibysmy co jesc. Maz pracuje ja w tej chwili jestem na wychowawczym za ktory dostaje 400zl. Poprostu smiech. tyle samo dostawalam 8 lat tamu na pierwsze dziecko. A wszystko poszlo w gore. I jak tu dalej zyc? Przerazajace to jest.
Pocieszę Ciebie ,że nie tylko w Polsce tak jest. Jak w czerwcu wylatywałam z Islandii benzyna była po 200 koron islandzkich ,a jak wróciłam po miesiącu to już jest po 260. I tak jest ze wszystkim. Wszelkie opłaty szybują w górę ,ceny żywności skaczą po 30 procent w górę . A zarobki od dobrych paru lat praktycznie w miejscu. Co prawda zwiększyli ostatnio najniższe zarobki ,ale zaraz se odebrali poprzez podatek. Większość ludzi żyje tu na debetach i kredytach. A i przyszłość nie jest ciekawa tej wyspy. Bo narazie płacą jedynie odsetki zadłużenia.