A to dlaczego nie robić?
Jestem za, ale tylko po przeprowadzeniu dokładnego wywiadu z potencjalnym mieszkańcem- co studiuje, czy planuje często imprezować itp. Oczywiscie- nie daje to 100% pewności że przygarniemy pod dach spokojną istotkę, która nie zdemoluje mieszkania, ale dobry "psycholog amator" wyciągnie słuszne wnioski z takiej rozmowy..
Moim zdaniem najlepiej kogoś z polecenia, wtedy można być w miarę pewnym komu się wynajmuje mieszkanie...
Moja Mama kiedyś wynajmowała mieszkanie studentom. Pierwsi byli Ok ( Pan i Pani), płacili w terminie, byli grzeczni i sąsiedzi żadnych zarzutów do nich nie mieli. Póżniej wynajęła trzem studentom i też było spoko ale z tego co pamiętam weekendami ostro balangowali. Sąsiedzi mieli pretensje o hałas no ale przecież zabawy nikt nie może odmówić albo wręcza zabronić. Za trzecim razem Mama nauczona doświadczeniem wynajęła mieszkanko dwóm studentkom. Bardzo je chwaliła a one na pożegnanie rąbnęły stare radio.
Myśle sobie że gdybym miała zbędne mieszkanie to spokojnie bym je wynajęła studentom. Zresztą co za różnica - student czy nie? Można wynająć mieszkanie jakiemuś małżeństwu albo starszemu Panu i mieć z nimi większe problemy...
A dlaczego nie? Student tez czlowiek
jako studentka mówię, że studenci są różni. Jedni bardzo kulturalni i o cudze mieszkanie dbaja jak o swoje własne, ale są i tacy, że szkoda gdać...To jest ryzyko...Ale może polscy studenci są inni niż austriaccy. ...;)
Tylko musisz mieć porządną umowę najmu (musisz płacić podatek w US) lub użyczenia (podatku nie płacisz wtedy)
Z wynajmowaniem zawsze jest ryzyko. Nie ważne czy to studenci czy rodzina. Można pisać masę koszmarów np kradzieże czy nawet wysmarowanie ścian no powiedzmy tak ładnie kupcinką. Ale jest też dużo ludzi którzy płacą terminowo i są kulturalni. Jednak mimo wszystko należy się liczyć z tym że mieszkanie po kilku latach będzie troszkę no jednak do remontu bo mimo że ludzie dbają to jednak nie inwestują w nie tylko kożystają z niego. Rozmawiając z osobami wynajmójącymi i sama z własnego doświadczenia wiem że nie jest to łatwy kawałek chleba i nie często nerwy siadają. Ja osobiście chyba bym się nie zdecydowała.
Już od kilku lat wynajmuję mieszkanie studentom. Znalazłam ich (a raczej oni mnie) przez ogłoszenie na jakimś portalu internetowym. Od 3-4 lat są to ci sami ludzie, choć pojedyncze osoby się zmieniają. Obecnie mam umowę podpisaną tylko z jedną osobą i to ona dobiera sobie współlokatorów.
W mieszkaniu jest porządek, sami robią drobne remonty, malowanie, ja im tylko zwracam koszty materiałów, nie mam żadnych skarg od sąsiadów. Nawet nie muszę do nich jeździć i ich kontrolować, co bardzo mi pasuje:)
w druga strone tez sie mozna bac :-) http://www.youtube.com/watch?v=xyspeh7wohs
cd http://www.youtube.com/watch?v=iN7z_xEYhFo
Czemu "studenta" wyróżniam poza innych potencjalnych lokatorów?
Imprezowanie lub problemy z płaceniem, to są faktycznie problemy, z którymi można jednak sobie poradzić.
Najgorsze jest to, że student ze zrozumiałych dla niego względów, pragnie mieszkać od października do czerwca. Lipiec po wrzesień masz pustostan.
Niemal każdy deklaruje zamiar pozostania przez 12 miesięcy, później jednak, ni z gruszki ni z pietruszki, pakuje manatki w końcu maja i tyleś go widział.
Wtedy znowu szukaj kogoś nowego i karuzela rusza na nowo.
Jesli masz podpisana umowe (i dobrze ich traktujesz ), to jest bardziej pewne, ze jednak zostana.
Jako studenci dogadywalismy sie z wlascicielami, ze przez wakacje placimy polowe "czynszu", oplaty oczywiscie w calosci. Nam to bardzo odpowiadalo, bowiem w wakacje prawie nas nie bylo, a wlasciciel byl zadowolony (przynajmniej polowicznie ) , ze mieszkanie puste nie stoi i kosztow nie generuje.
Ja myślę że jeśli chodzi o studentów to jest to różnica chcą płacić mało a więc często mieszkają po 2 w pokoju niby nic złego ale jak zaczynają się imprezy to już problem bo tłum się robi. Jest dość duża rotacja co też nie jest dobre, no i to co napisałaś nie chcą często mieszkać prze4z cały rok przez okres wakacji już nie chcą płacić. A rodzinka jak zamieszka to zamieszka i mieszka nawetr kilka lat.
Moje zdanie jest takie:ja również obawiała bym sie wynająć mieszkania jakimś osobom,np.,studentom,bo niewiadomo co potem możemy zastać.Ale jedna osoba mi kiedyś podsunęła myśl,ta myśl dotyczy-żeby sporządzić z wynajmowanym umowę wynajmu i napisać w tej umowie warunki,umowę tą sporządzić w dwóch egzemplarzach i najlepiej u adwokata.Chodi mi o to,że jak zdewastuje mieszkanie to on ponosi koszty remontu a za czynsz to osobna sprawa,a nie to ,że on wyremontuje mieszkanie i będzie domagał się pomniejszenia czynszu za wynajem.Aha i jeszcze jedna sprawa,że ty będziesz raz w miesiącu wieczorem zaglądał do tego mieszkania,taka ogólna kontrola,oczywiście nie zapowiedziana.ja bym tak zrobiła,w końcu to moje mieszkanie.napewno niektórych rzeczy-sytuacji się nie uniknie ale warto jakoś się zabezpieczyć.
No nie wiem. Mieszkanie jest właściciela, owszem, ale nawet student ma prawo do prywatności. Mieszkałem już trochę i nadal mieszkam w wynajętych mieszkaniach, teraz sam użyczam swego córce sąsiadki i nigdy nie spotkałem się z niezapowiedzianymi kontrolami. Bo o tym piszesz. Nie otworzyłbym drzwi i co wtedy? Wejdzie z klucza zapasowego a ja in flagranti z koleżanką...
Albo z kolega....
Nie wyobrazam sobie "niezapowiedzianych kontroli".
Wlasciciel przychodzil, owszem, raz w miesiacu po pieniadze i przy okazji zerkal na lewo i prawo, ale zawsze dzwonil - przynajmniej dzien wczesniej, ze przybedzie.
A dzień wcześniej wielkie sprzątanie:)
Mieszkanie wynajmuję od kilkunastu lat, lokatorów miałam różnych, mieszkanie jest, trzypokojowe-61 metrów2, nigdy go "nie zagęszczam", mieszkają 4 osoby-nigdy wiećej, w dużym 2-osobowym pokoju mieszkają 2 osoby /25m2/ w pozostałych po jednej. Z US rozliczam się ryczałtem, z lokatorami podpisuję umowę /można znależć na internecie wzór umowy/, drogą prób i doświadczeń / czasami troszkę hmm kosztownych/ wypracowałam sobie swoje zasady wynajmu, istotna jest kaucja za wynajm mieszkania- wysokośc opłaty za pokój, którą zwracam częściowo, gdy się wyprowadzają- część zostawiam na pokrycie kosztów opłat za media, nigdy nie podpisuję umów na internet, TV aktualnie nie trzeba być właścicielem mieszkania aby aką umowę zawrzeć, zazwyczaj daję ogłozenie, że mieszkanie dla osób uczących się i pracujących /mieszkają przez cały rok/, najczęściej wynajmuję mieszkanie studentą / właśnie uczącym się i pracującycm/ aktualnie mam "komplet" tegorocznych magistrantów, którzy pracują,- mam swój klucz do mieszkania o czym ich informuję, ale nigdy z niego nie korzystam, chyba ze jest sytuacja awaryjna, konkretnie określam do którego mają mi płacic /05 każdego miesiąca/, rachunki za media przychodzą na mój adres domowy, pokazuje je im i oni regulują juz to wszystko pomiędzy sobą ja dostaję pieniądze, nigdy nie przychodzę bez zapowiedzi, nie wchodzę pod ich nieobecność, reaguję natychmiast gdy są jakieś usterki do usunięcia, odnawiam sama mieszkanie chyba, że lokatorzy stwierdzą, że zrobia to sami, wcześniej uzgadniamy za jaką kwotę, nigdy nie zabraniam jakichkolwiek wizyt w domu, regulują to sami między sobą, interweniuję jedynie na ich prośbę /ale miałam sytuację sporadyczne/, gdy zmienia się część lokatorów przy "naborze nowych" uzgadniam to z tymi juz mieszkającymi, oni zresztą mają pieewszeństwo "doboru". Zdecydowanie wolę "nie rodziny", mieszkanie jest spore jak pod wynajem i z rodzinami miałam kłopot z płatnościami a później z "eksmisją", z opornymi /miałam taką sytuacje kiedyś/ wymieniłam zamki w drzwiach pod ich nieobecność, rzeczy wydałam po zapłaceniu, miałam też sytuację, że "eksmitowałam" z domu parę o godzinie 12 w nocy na prośbę współlokatorów, kazałam zabrać najpotrzebniejze rzeczy a po pozostałe zgósić się następnego dnia jak wytrzeźwieją. Moim zdaniem mieszkanie warto wynajmować, o nawet jeżli będzie wymagało później reomontu to i tak na ten remont "zarobi", ja mam mieszkanie typowe pod wynajem i tak go traktuje i urządzam, aha i zawsze szanuję osoby którym je wynajmuję.:))
Mój poprzedni lokator był na tyle sprytny, że to on pod moja nieobecność wymienił zamek w drzwiach. Nigdy mu bez jego zgody i obecności tam nie zaglądałem. Zrobił to wtedy, kiedy przestał za wszystko płacić. Ja dostawałem wezwania a wyrzucić jego gratów nie mogłem bo to był system antywłamaniowy. Wreszcie rozstaliśmy się w kwietniu, ale do dzisiaj zalega mi za wszystko od stycznia, włącznie z RTV i Internetem.
Zamiast radości, same przykrości.
to są minusy wynajmowania mieszkania bez umowy, ja chętnie melduję na czasowo ale nie wszystkim to pasuje, zawsze mogę poprosić o interwencję policje..
Jak byłam studentka to Pani, od której wynajmowałam mieszkanie przychodziła w niedzielę jak nas nie było i czasem nawet z jakimś Panem. Wiem bo koleżanka raz zadzwoniła do mieszkania (myślała, że ja już przyjechałam) i odebrał jakiś facet. Potem w koszu znalazłam nie nasze śmieci. Pieniądze zawsze jak jej dawaliśmy to nie odbierała osobiście tylko kazała zostawić w umówionym miejscu w mieszkaniu i brała jak nas nie było.
Mnie nie chodziło,żeby ten wszedł do mieszkania sam otwierając sobie z klucza,tylko żeby zapukał czy zadzwonił do drzwi.Tak miała wyglądać nie zapowiedziana kontrola.
Użytkownik Scooby napisał w wiadomości:
> Mnie nie chodziło,żeby ten wszedł do mieszkania sam otwierając sobie z
> klucza,tylko żeby zapukał czy zadzwonił do drzwi.Tak miała wyglądać nie
> zapowiedziana kontrola.
Zapukał czy zadzwonił a potem co? Przyszedłem na herbatkę? Czy ma pan suchy chleb dla konia?
A z drugiej strony: Właśnie kładłem się spać, ale niech Pan wejdzie! Może zrobić kolację?
Jak miło, że pan wpadł! Już ósma? Wprawdzie do pracy dziś mam na dziesiątą ale i tak zamierzałem wstać za pięć minut. Kawki?
Co u dzieci, jak żona?
To przecież nie będziesz szedł na kontrole o północy tylko np o 18stej.Możesz się ze mną nie zgadzać ale jak ja bym wynajmowała mieszkanie to bym tak zrobiła. Zniszczyć jest łatwo tylko potem ciężko wyremontować.Pozdrawiam bez odpowiedzi.
No zżera mnie jednak ciekawość:) Dzwonisz do drzwi (niech będzie, że o 18 tej. pewnie nikogo nie będzie, ale załóżmy, że miał wolne) wynajmujący pan/pani, zdziwiony zapewne, otwiera i co dalej?
Jestem ciekaw, bo przez pięć lat w akademikach, przez siedemnaście lat mieszkania w wynajętych mieszkaniach nigdy nie miałem nieumówionej kontroli. Nie potrafię sobie tego wyobrazić:)
ja też nie:), zresztą "chodzę" tylko po kasę, a później nawet tylko od czasu do czasu, bo pieniążki przelewają mi na konto, po to jest kaucja, że jak się wyprowadzają to im potrącę, dla mnie to są lokatorzy, ludzie którzy mi płacą i mają swoje prawa a wtargnąć do nich to praktycznie jak iść z niezapowiedzianą wizytą do sąsiada i zaglądać po zakamarkach to jak w dowcipie o wizycie teściowej, nigdy nie traktuję swoich lokatorów jak intruzów, chociaż nauczyłam się stosować wobec nich zasadę ograniczonego zaufania..